EBIB 
Nr 5/2001 (23).  Biblioteki lokalne jako ośrodki informacji regionalnej. Artykuł
Poprzedni artykuł Następny artykuł     

Tekst recenzowany


 
Rozmiar: 45 bajtów

Jan Leończuk
Książnica Podlaska im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku

Misja bibliotek publicznych i samorządów małych wspólnot lokalnych w rozwoju społeczeństwa informacyjnego 1

Rozmiar: 45 bajtów

W bibliotekach publicznych utrzymywanych ze środków samorządowych w granicach województwa podlaskiego obsługa informacyjna istnieje w szczątkowej formie, oprócz tej w tradycyjnym rozumieniu roli bibliotek. Postulatywność wobec tego stanu rzeczy staje się sferą pobożnych życzeń, ale pomimo tego chciałbym na kilka spraw zwrócić szczególną uwagę.

Zacznę od informacji biznesowej, którą według mnie jest to nie tylko wymiana informacji naukowej, technicznej, handlowej, a której udostępnianie pozwoli na dalsze trwanie biblioteki publicznych. To przede wszystkim transformacja tradycyjnych form działania tego typu placówek ku innym, wzbogaconym o doświadczenia europejskie formom, pozwalającym zerwać ze skostniałym systemem funkcjonowania bibliotek. To także, a może przede wszystkim, poszukiwania środków finansowych na dalszą działalność. Pojawia się zatem rozziew, wywołujący nieufność - ta cicha przystań, zakłócona szelestem przewracanych kart foliałów, raptem ma się znaleźć w systemie informacji wybiegającym daleko poza humanistyczne tematy i tradycyjne formy działania. Zerwanie ze stereotypem funkcjonowania bibliotek - to przede wszystkim wzbogacić ofertę i pozyskać nowych użytkowników informacji. Ubożenie warstw intelektualnych zmusza do zmiany oferty proponowanej przez sieć bibliotek a transformacja bibliotek staje się elementem wymuszonym, często przy sprzeciwie bibliotekarzy, którzy nie chcą lub nie są w stanie sprostać nowym wymaganiom. W otoczce drapieżnego w polskim wydaniu kapitalizmu, mającego niekiedy znamiona przestępstwa, czyli - mówiąc łagodniej - zbyt szybkiego bogacenia się i zbyt szybkiego procesu ubożenia. Ten rozziew staje się o tyle dramatyczny, że w niektórych środowiskach termin "biznes" ma konotację pejoratywną. "Zrobić biznes" - "zrobić dobry interes" - to znaczy czynić wszystko dla osiągnięcia własnych korzyści.
Zanim pełnemu uczłowieczeniu zostanie poddany stereotyp pełen sztucznej elegancji wtłoczonego w auto z nieodłączną dyplomatką z zamkami szyfrowymi osobnika, niechaj więc pozostanie w naszych polskich realiach pojęcie informacji. Szczególnie ten element wpisany w realia tzw. ściany wschodniej, dawnej Polski B, opóźnionej w cywilizacyjnych przedbiegach, spychanej do roli skansenu i Zielonych Płuc Polski - tzn. potykający się o stereotypy dalekie od wizji rysowanych gdzie indziej i wprowadzanych w sytuacji wymuszonej transformacją i dorównywaniem standardom europejskim. Wzgląd psychologiczny łatwiej przełamuje bariery głęboko tkwiące w podświadomości, a informacje, jakie przekazywały onegdaj biblioteki publiczne wzbogacane nową ofertą, pozyskujące wymierny efekt finansowy, mający wzbogacić "asortyment" (przepraszam za to określenie) i pozwolić na łagodną transformację, a przede wszystkim zmierzać do uzyskania finansowego wsparcia, którego wymagają borykające się z trudną codziennością biblioteki utrzymywane z kiesy ubogich samorządów.
A zmiany zachodzące w świadczeniach proponowanych przez biblioteki w tzw. małej ojczyźnie, biblioteki, które winny wzbogacać swoją ofertę, zmieniać swoje skostniałe oblicze. Jako że w temacie mojego wystąpienia pojawia się określenie "misja bibliotek", stąd zmierzam w kierunku ukazania tych elementów ducha, które wesprą ową misyjność, uczynią ją czymś koniecznym do trwania, czyli wzrastania w grunt najbliższej ziemi (przywrócą tym samym konieczną do funkcjonowania pępowinę) uczynią ją drożną i skuteczną.

W okresie transformacji ustrojowej, dalekiej od pełnej stabilizacji, z nawykami, które nie łączą się z potrzebami budowania społeczeństwa informacyjnego, z zaniedbaniami wielu dziesiątków lat w gromadzeniu potrzebnych informacji - a jednocześnie gwałtownymi przemianami zachodzącymi w formach i zasobach informacji - nakłaniają do szybkiego reagowania, uzupełniania i korygowania zebranych materiałów. Informacja nie może być cząstkowa, powierzchowna czy wręcz przypadkowa; wszak towar ten niejako u źródła staje się "nieświeży" i mija się z założonym celem. Ale to są uogólnienia, które przeniesione na płaszczyznę działań samorządów gminnych i istniejących bibliotek, ośrodków kultury i towarzystw regionalnych, które winny być zwornikiem tych informacji - często tworzą obraz dramatyczny, zasklepiony w dawno odrzuconych sposobach zapisu i wymiany myśli oraz doświadczeń. Czymże więc jest informacja w małej ojczyźnie, obwarowanej niekiedy granicami terytorium gminnego, nie definiując, czymże jest przestrzeń 'małej ojczyzny'!.

Przez osiem lat pełniłem funkcję przewodniczącego Rady Miejskiej w małym miasteczku Zabłudów będącym sypialnią Białegostoku, miasta oddalonym od metropolii o 20 km. Spotykałem się na co dzień z problemami rolników, którzy w nowej rzeczywistości nie są jeszcze w stanie odnaleźć swojego miejsca, popadając w biedę i tracąc nadzieję. Szerzące się bezrobocie, brak jakichkolwiek perspektyw nawet w mieście wojewódzkim czynią miasteczko i gminę mieściną coraz bardziej popadającą w marazm. Aliści lata dziewięćdziesiąte otworzyły na nowo swoje podwoje nadziejami "na nowe". A nie szło "nowe" w siedmiomilowych butach. Powołano z trudem Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Zabłudowskiej, ożywiono działalność ośrodka kultury, zaczęto wydawać drukiem publikacje poświęcone tej ziemi i jej ludziom. A przede wszystkim rozpoczęto rekultywację historyczną. Pomocne w tym były łamy dwumiesięcznika, poświęconego w znacznej mierze historii ziemi najbliższej. A teren gminy, nie chcąc trzymać w ryzach granic administracyjnych, nazwano Ziemią Zabłudowską. Miasto szczycić się poczęło barwami flagi, odegrano po raz pierwszy hejnał miasta i przywrócono herb z okresu staropolskiego. 'Rekultywacja' historyczna posuwała się coraz głębiej. Ustawiono w centrum miasta rzeźbę dłuta miejscowego artysty - postać strażaka unoszącego z płomieni zagrożone dziecko. Zorganizowano - wpisując do statutu miasta - Święto Narodzin, odnaleziono akt lokacyjny z 1553 roku. Te pozornie drobne elementy zaczęły swoje nowe życie. Tworzona symbioza kulturowa poczęła wydawać pierwsze owoce. Zniknął dojmujący wstyd, który paraliżował każde działanie. Wstyd wiejskości i 'małomiasteczkowości'. Zasiedlane tereny odegnały pełną tęsknot wizję "wydzierżawianej letniej kuchenki", aby tylko była pod adresem miejskim. Moda na dziką, ale czystą ekologicznie "ścianę wschodnią" poczęła przynosić pierwsze efekty.

Wymieniam rejestr pozornie drobnych spraw, którymi żyje małe środowisko. Są to w okresie transformacji - jak mi się wydaje - problemy ogromnej wagi. Wymagają nie tylko socjologicznego opisu, wszak na ugruntowanej płaszczyźnie psychologicznej poprzez miejsca trwania można budować kolejne etapy lokalnego rozwoju. I wtedy dopiero można budzić potrzeby komunikowania się pełnego, wtedy informacje pozyskiwane i udostępniane będą służyły nieco w innym wymiarze, ugruntowanym już kulturowo. Wszelkie udostępniane materiały - czy to z dziedziny prawa gospodarczego w dżungli polskich przepisów, łatwych do omijania, czy też działania związane z pracą i zarządzaniem zasobami ludzkimi - spełnią swoją rolę, ale na gruncie bardziej ustabilizowanych niż obecnie struktur samorządowych.

Zabrakło w małych środowiskach zintegrowanych elit, nie ma aptekarza, nauczyciela i księdza, którzy wieczorami potrzebują spotkań na gruncie towarzyskim, ażeby po partii wista stworzyć trio muzyczne. Nie ma wzorów, które odeszły do lamusa. Pozostały tęsknoty i gdzieś głęboko ukryte potrzeby, aby na powrót zjednoczyć to co uległo rozbiciu.

I rola bibliotek, towarzystw regionalnych, często przygarnianych przez te instytucje - jest niebagatelna. Gromadzenie archiwów dotyczących historii ziemi najbliższej na powrót winno scalać poczucie utraconych więzi, czynić je mocniejszymi, aby na ich kanwie budować poszerzony system informacji i wartości.

Trio małomiasteczkowe może stać się orkiestrą.

Służebna rola bibliotek w gwałtownie zachodzących przemianach winna ugruntowywać swoją pozycję. Wspomniałem, że na ścianie wschodniej w ostatnich latach powstało wiele stowarzyszeń lokalnych, towarzystw, które prowadzą trudną pracę przywracania tożsamości kulturowej. Towarzyszą im prace wydawnicze, prasa lokalna - niestety, w tych procesach biblioteki, z chwalebnymi wyjątkami, ustawiają się obok, nie uczestnicząc w tych procesach, nie podejmując wspólnych inicjatyw. Kolekcje archiwalne towarzystw regionalnych (tworzone przez społeczników) sprzęgnięte z bibliotekami, gdzie winny być przechowywane i opracowywane, wzbogacane wspólnymi siłami i udostępniane, stać by się mogły ważnymi ośrodkami informacji. I zapewne staną się w nieodległej przyszłości, wzbogacając swoją ofertę o informacje biznesowe.

Rada Gminy w Zabłudowie inicjuje na swoim terenie konkurs "Mój ogród, moja zagroda, moja wieś". Po kilku latach estetyka gospodarstw wiejskich poprawiła się. Lokalne pismo wspierało tę inicjatywę, tylko ... niestety lokalne biblioteki nie miały ochoty w tym przedsięwzięciu uczestniczyć. Nie udało się miejscowym społecznikom przekonać miejscowych bibliotekarek do pozyskiwania tzw. informacji historycznej, źródeł dotyczących tej ziemi, a w wyniku wojen znajdującym się za szlabanami granicznymi - w Mińsku, Wilnie i Grodnie. "Recepty" wypisywane bibliotekom publicznym, chcące "uleczyć" istniejącą stagnację, posługują się lekami stosowanymi na Zachodzie, gdzie źródło lektur odnajdywane jest w bibliotekach, a oprócz tego miejsce to staje się ośrodkiem informacji, tętniącym życiem kulturalnym.
Biblioteki publiczne na tzw. ścianie wschodniej dalekie są od tej wymarzonej rzeczywistości. Istnieją swoiste skanseny biblioteczne, ograniczające swe funkcje do skąpego zakupu, przechowywania i udostępniania. Ich pracownicy nie są w stanie zaproponować innego modelu.
I nie tyle wzgląd ekonomiczny przeszkadza im w działaniu, co przede wszystkim przyzwyczajenia - cicho, sennie i nijako. Wielokrotnie wywoływany problem marginalizacji bibliotek publicznych w okresie transformacji sięga niekiedy przysłowiowego dna. I gdyby reforma administracyjna nie napotykała "raf" finansowych - powoływane biblioteki powiatowe mogłyby się stać ważnymi ośrodkami wprowadzającymi konieczne zmiany w funkcjonowaniu bibliotek, tym bardziej że są to biblioteki, które przed reformą lat siedemdziesiątych podejmowały próby uzdrowienia sytuacji i były najlepiej przygotowane do podjęcia tej roli. Biblioteki powiatowe byłyby pasem transmisyjnym do przekazywania informacji, do wprowadzania koniecznych zmian. W innym przypadku biblioteki wojewódzkie nie będą w stanie ogarnąć zadań, które przed nimi stanęły po ostatniej reformie administracyjnej. W czasie zachodzących zmian i nowych zadań podejmują próby integracji, niedofinansowane, z nieodłącznym widmem redukcji - rozpaczliwie szukają swojego miejsca. Próby powoływania bibliotek powiatowych nie znajdują jednak zrozumienia w oczach starostw. . Na terenie województwa podlaskiego, gdzie utworzono 17 powiatów, w pierwszym roku reformy terytorialnej tj. w 1999 r. powstała tylko jedna biblioteka powiatowa w dawnym województwie suwalskim - w Sejnach2. Jedno pokolenie zapewne mamy stracone. Nie przekroczy już progu nowoczesnej biblioteki publicznej w swojej gminie i nie zmieni pod jej wpływem stereotypowego oglądu świata. Gwałtownie zachodzące zmiany każą im nadrabiać stracony czas na płaszczyźnie materialnych potrzeb. Korzystający z zasobów bibliotecznych nauczyciele, małomiasteczkowa inteligencja utraciła dawno swoją pozycję społeczną i przestała być wzorem "godnym" do naśladowania. Nowa warstwa posiłkująca się informacją biznesową nie ukazała swojej twarzy, a biblioteki nie są w stanie zaproponować zmian w swoich usługach. Rozziew staje się coraz większy i dotkliwszy. Wielokrotnie przywoływana płaszczyzna ekonomiczna jeszcze raz pokazała swoją "krzywą gębę".

Jan Wołosz w artykule "Co powinna znaczyć biblioteka publiczna dziś?" pisze, przywołując doświadczenia amerykańskie: "W USA, gdzie wykorzystanie nowych technologii komputerowych jest bardziej zaawansowane, w bibliotekarstwie publicznym mówi się o czterech wyróżniających się trendach, które tu warto wymienić: Wzrastające wykorzystanie elektronicznych źródeł informacji i słabnące uzależnienie od druku. Wzrastające powiązania pomiędzy różnymi źródłami informacji. Wzrost liczby użytkowników informacji, którzy korzystają z jej zasobów bibliotecznych bez sięgania po biblioteczne narzędzia i urządzenia, lecz za pośrednictwem domowych komputerów. Wzrastające oczekiwania "odległych" od biblioteki użytkowników na dostęp online do katalogów, pełnotekstowych dokumentów i multimediów. Podkreśla się także wagę odpowiedzialności bibliotek publicznych za lokalizację informacji, których poszukują użytkownicy. Stwarza to wyjątkowo pomyślną okazję do umocnienia pozycji biblioteki publicznej jako głównego źródła informacji w społeczności lokalnej. Dlatego też zaleca się bibliotekom gromadzenie i oferowanie mieszkańcom programów posiedzeń rad miejskich, kalendariów imprez lokalnych, rozkładów jazdy autobusów i innych tego typu informacji. Zwraca się uwagę, że komputery umożliwiają integrację informacji i udostępnianie społeczności lokalnej zawartości biuletynów informacyjnych i ogłoszeń wywieszonych w supermarketach, w ratuszu, na dworcach autobusowych i kolejowych, domach dla emerytów itp. Powiedzmy krótko: biblioteki w wielu krajach doskonale wypełniają rolę domów kultury, organizując występy przyjezdnych i lokalnych trup teatralnych, pokazy filmowe, koncerty, odczyty, przygotowując wystawy, udostępniając pomieszczenia różnego rodzaju zespołom zainteresowań i lokalnym organizacjom. W ten sposób biblioteka staje się głównym elementem infrastruktury lokalnego życia kulturalnego, towarzyskiego i społecznego. Jest także instytucją odpowiedzialną za edukację obywatelską. Na przykład duńskie przepisy prawne z 1983 r. wyraźnie precyzowały, że biblioteka publiczna jest obowiązana rozpowszechniać informacje władz municypalnych i państwowych oraz informacje na temat warunków socjalnych. Stąd owe protokoły z posiedzeń rad gminnych i powiatowych, budżety władz lokalnych, projekty przedsięwzięć komunalnych itp. - wykładane w bibliotekach do wglądu publicznego".3

Podtrzymywanie sił społecznych, które niejednokrotnie ulegają zmęczeniu, winno również być wpisane w zadania lokalnych bibliotek publicznych. Sprzęganie tych działań z bibliotekami szkolnymi - a szczególnie z gimnazjami, które nie posiadają niekiedy żadnego zaplecza warsztatowego - to również rola bibliotek publicznych. Z czasem podjęcie tych zadań prowadziłoby do budowania autorytetów w środowisku społeczności lokalnej.

Małe ojczyzny wymuszają niekiedy na bibliotekach, aby budziły się z długoletniego letargu i poszerzały swoją ofertę. Obawa przed wchłanianiem bibliotek przez ośrodki kultury winna być odwrócona - to ośrodki kultury winny się obawiać wchłaniania przez biblioteki. A wtedy rozbudzone ambicje pozwoliłyby poszerzać ofertę, zyskiwać czytelników i budować nowe społeczeństwo we wspólnym działaniu. Tym działaniom winny towarzyszyć biblioteki powiatowe i wojewódzkie poprzez wprowadzanie nowoczesnych narzędzi, które umożliwią dostęp do krajowych i zagranicznych baz danych. I wtedy to biblioteka będzie mogła skutecznie wypełniać swoją rolę w kształceniu i dokształcaniu, w uczestniczeniu w życiu społecznym, popularyzując osiągnięcia kulturalne i "wymuszając" niejako potrzebę obcowania z książką. W innych przypadkach Ustawa o bibliotekach staje się tylko pobożnym życzeniem.

Święta, jak pory roku, wymagają niekiedy wzmożonego wysiłku, również intelektualnego. "Zrozumiały" to w lot bibliotekarki i w jednej z bibliotek zawieszono napis ze styropianu: "TAKIE BĘDĄ RZECZYPOSPOLITE, JAKIE BĘDZIEMY MY".

Trawestacja cytatu prześladuje mnie, ilekroć mam ochotę snuć marzenia o przyszłych bibliotekach, o ich misji w XXI wieku. Coś natrętnie podpowiada przytoczenia jeszcze jednego hasła z innej biblioteki. I przed oczyma pojawia się z nagła wyblakła "gazetka", składająca się z kilku kartek pocztowych zawieszonych na postrzępionej macie, a zatytułowana "Piękna nasza Polska cała". I z dopiskiem - "Do siego roku" co by znaczyło: do następnej gazetki tego typu w przyszłym roku

Pozostaną jednak marzenia i nadzieje oraz garść refleksji, którymi chciałbym się z Państwem podzielić.

Przypisy

  1. Tekst wygłoszony na V Forum INT w Zakopanem w 1999 r. i dotąd nieopublikowany.
  2. W 2001 formalny status biblioteki powiatowej uzyskano w 4 kolejnych powiatach, ale środki przeznaczone dla bibliotek powiatowych są tak ograniczone, że pozwolą zaledwie podjąć planowanie prac.
  3. Biblioteki publiczne w okresie transformacji : ogólnopolska konferencja kadry kierowniczej Arłamów-Przemyśl, dn. 10-12 września 1997 r. Pod red. M. Szyszko. Warszawa, 1998 s. 26-[33].
 
Rozmiar: 45 bajtów

Rozmiar: 45 bajtów
 
Rozmiar: 45 bajtów Rozmiar: 45 bajtów

EBIB 5/2001 (23), Biblioteki lokalne jako ośrodki informacji regionalnej.
J. Leończuk, Misja bibliotek publicznych i samorządów małych wspólnot lokalnych w rozwoju społeczeństwa informacyjnego
www.ebib.pl/2001/23/leonczuk.html