![]() |
Nr 4/2002 (33), Standardy i organizacja. Felieton |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Felieton merytoryczny czyli o standardach słów kilka |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
Drodzy Czytelnicy, Standardy to w bibliotekarstwie rzecz bardzo ważna. Prawie jak rozstaw szyn w kolejnictwie. Szersze szyny mogą być wygodniejsze, co nie oznacza, że pojedziemy dalej niż na węższych. Bibliotekę można prowadzić niestandardowo, ale ... przy jakiejkolwiek próbie współpracy czy integracji z innymi bibliotekami może się okazać, że mamy świetną bibliotekę dopóki jest "samotną wyspą".
Z pierwszym standardem się nie dyskutuje, poniżej drugiego nie powinno się schodzić, zaś z trzeciego można być dumnym. Nie wszyscy to rozumieją, przedstawiając np. stosowanie normatywu jako powód do dumy. Inaczej mówiąc: stosować standardy jest dobrze, choć nie wszyscy wiedzą dlaczego. O standardach pisać jest pozornie łatwo, bo standardy albo są, albo ich nie ma, wtedy można je ewentualnie postulować. Jeśli są należy, jednak dużą staranność przywiązywać do ścisłości i terminologii.
Wyliczanie standardów trzeba by zacząć od "wielkich nieobecnych" w tym numerze, czyli formatu MARC. Kiedyś USMARC teraz MARC21. Przypominam, że to nasz format narodowy. Nikt na świecie nie lubi posługiwać się formatem MARC, ale wszyscy to robią. Dlaczego? Format MARC ma kilka znakomitych cech. Jest precyzyjny, jest łatwy w przetwarzaniu (chodzi tu o łatwość relatywną, w porównaniu do jakichkolwiek innych systemów semantycznych, bo oprogramowanie struktury danych w formacie MARC to prawdziwe wyzwanie!) i wreszcie jest "system (hardware) independent", czyli niezależny od oprogramowania, systemu operacyjnego, a nawet używanego nośnika fizycznego! Mało kto o tym pamięta, ale MARC-owski rekord "zwinięty" do formatu wymiennego można przetwarzać sekwencyjnie, a więc na najprymitywniejszych maszynach. Zwykle oglądamy go jako "rozwinięty" tekst opisu bibliograficznego, opatrzony etykietami pól i podpól, niezbyt czytelny dla niewprawnego oka, ale cudownie jednoznaczny dla specjalisty. Po tych ogólnych refleksjach czas na konkrety. MARC to normatyw. Stosujemy go bez dyskusji po to, by opisy w naszym komputerowym katalogu były kompatybilne z opisami w innych, podobnych katalogach. Dzięki temu możemy wymieniać się opisami, kopiować je z innych źródeł, włączać swój katalog do zespołu, który może być przeszukiwany przez wspólne interfejsy (katalogi rozproszone). Opisy w formacie MARC możemy "wyjąć" z dowolnego systemu bibliotecznego (oczywiście takiego, który obsługuje ten format - a takich na świecie jest większość) i włożyć do dowolnego, innego systemu. Jesteśmy niezależni. MARC jest dla wszystkich, którzy korzystają z gotowych opisów i dla nielicznych, którzy je tworzą. W Polsce do tej elity należeć będą bibliotekarze współtworzący NUKat. Inni niech sobie nie łamią głowy, jak katalogować w formacie MARC (bo to naprawdę trudne!), tylko jak skopiować gotowy opis z NUKatu, kiedy wreszcie ruszy "pełną parą". USMARC / MARC21 ma bogatą literaturę dzięki autorom takim jak Anna Paluszkiwicz, Maria Lenartowicz, Maria Burchard, Ewa Chrzan, Barbara Nałęcz, Andrzej Padziński i in.(patrz: "Dorobek polskich bibliotek stosujących VTLS - http://priam.umcs.lublin.pl/ar/vtls/index.html), może więc brak w naszym numerze artykułu poświęconego MARCowi nie jest tak dotkliwy. Normatywem podobnym do MARC-a jest Dublin Core, zaś propagatorem tego standardu jest Marek Nahotko. Zarówno w tym numerze jak i w poprzednich znajdą Państwo wiele szczegółów na temat DC. Ten standard "sprowokowały" zasoby elektroniczne sieci - zbyt płynne, efemeryczne i niestałe, by opisywać je w formacie MARC. Kto zresztą miałby to robić, informatycy?! DC to alternatywa dla MARC, gdy opisujemy dokumenty elektroniczne. I na tym powinno się skończyć dyskusje o alternatywnych normatywach. Tworzenie następnych to strata czasu w sytuacji, gdy coraz trudniej nadążyć z opisywaniem. Należy sobie tylko życzyć, by Dublin Core był w Polsce szerzej znany i stosowany. Krótko o problemach standaryzacji w bibliotekach szkolnych traktuje artykuł Bogumiły Staniów. Autorka podaje szereg źródeł omawiających tę tematykę wyczerpująco, na czele z książką Marcina Drzewieckiego, o której wspominamy w naszej rubryce "Warto wiedzieć...". Z innych zapowiedzi wydawniczych zwracam uwagę na polskie wydanie standardów IFLA. Długo czekaliśmy na tę publikację i już idzie ona "pod prasy!" To będzie nie tylko wyznacznik, jak powinna biblioteka wyglądać, ale też podstawa do żądań, by organy założycielskie nie fingowały obowiązków tworzenia bibliotek powiatowych poprzez oddelegowanie urzędnika do półki z książkami! Trzeba jeszcze wielu działań, ale materiał już jest. Gdyby udało się gdzieś umieścić ustawowy wymóg o spełnianiu wymogów IFLA przez nowo powoływane biblioteki, mielibyśmy mocny oręż w walce z urzędniczą ignorancją. A dla samych bibliotekarzy byłby to standard rodzaju trzeciego (może nawet z czasem drugiego) rodzaju, który powinien pomóc nam w określeniu, jak biblioteka publiczna wyglądać powinna. Dla bibliotekarzy publicznych jest to zatem lektura obowiązkowa! Organizacyjną część naszego numeru otwiera artykuł podpisany wieloma nazwiskami, które składają się na Sekcję ds. Bibliotek i Informacji Naukowej przy Zespole ds. Działalności Wspomagającej Badania Komitetu Badań Naukowych. Uczestnicząc w organizowaniu dofinansowania bibliotek naukowych doszliśmy wspólnie do wniosku, że system ten wymaga racjonalizacji, gdyż słabo przystaje do rzeczywistych problemów, jakie mają biblioteki naukowe. Wymienione w artykule obszary dofinansowania nie obejmują wszystkich potrzeb, ale ujmują te, które finansowane są obecnie pośrednio, nieefektywnie i w nieprzejrzysty sposób. Inne problemy organizacyjne ujmuje w swoim artykule Jolanta Słowik. Autorka opisuje próbę zmierzenia się w praktyce z zagadnieniem świadomego wykreowania organizacji konkretnej biblioteki. Można powiedzieć, że zatrąca to o banał, jednak w jakże wielu bibliotekach pragmatyka wyznaczana jest przez stwierdzenia typu: "bo tak się przyjęło", "bo tak zawsze było", bo tak wyszło". Systematyczne myślenie jak poprawiać jakość swojej pracy, będzie miało wiele wspólnego ze standardami.
Tradycyjnie mamy też coś dla poszerzenia horyzontów. Znany już z poprzednich numerów i erudycji Andrzej Dróżdż proponuje spojrzenie na literaturę piękną jako źródło wiedzy o książce i bibliotece. Czy będzie to przyczynek do rozstrzygnięcia kwestii "informacyjności" (w odróżnieniu od fikcjonalności uważanej przez J.Wojciechowskiego za zasadniczą) literatury pięknej? Na pewno filologiczny warsztat autora pozwala na nowe spojrzenie. Artykuł Andrzeja Kamińskiego omawia natomiast fascynujące, ale jeszcze wciąż niedostatecznie przez bibliotekarzy rozpoznane możliwości, jakie dają elektroniczne preprinty. Zacytuję abstrakt samego autora: I na koniec proszę o zwrócenie uwagi na artykuł Elizy Ciałkowskiej. Tematyka jest trudna, ale ochrona praw autorskich to dla bibliotekarzy tematyka ważna. W rubryce znajduje się też ciąg dalszy "prawniczego serialu" Tadeusza Zarzębskiego. Przygotowując numer odświeżyliśmy również nasz serwis Standardy, by zebrać w jednym miejscu odnośniki do zasobów sieciowych na temat standardów bibliotekarskich. Dziękuję Ewie Krysiak i Bożenie Michalskiej za pomoc w skompletowaniu tego wykazu. Numer nie jest tak jednorodny tematycznie, jak planowałem wcześniej, jednakże pewien jestem, że znajdą Państwo tu wiele ciekawej i pożytecznej lektury. Redaktor prowadzący: Aleksander Radwański ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|||
![]() |
![]() |