![]() |
Nr 5/2002 (34), Licencje dla bibliotek. Artykuł |
![]() ![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Jolanta Stępniak
|
|||
![]() |
![]() |
![]() |
Konsorcjum Elsevier powstawało prawie 20 miesięcy (od października 1999 do maja 2001 roku - kiedy to ostatecznie zakończono instalację bazy ScienceDirect w Warszawie). Tyle czasu zajęły intensywne negocjacje pomiędzy wydawcą, a zainteresowanymi instytucjami polskimi oraz przygotowania organizacyjne do uruchomienia bazy w kraju. Tylko tyle, czy aż tak długo? Czy nakład pracy poniesiony na organizację tego przedsięwzięcia został zrekompensowany uzyskanym efektem? Przez 16 miesięcy funkcjonowania konsorcjum Elsevier (od stycznia 2001 do kwietnia 2002 roku) zarejestrowano ponad 2 miliony operacji kopiowania pełnych tekstów artykułów przez użytkowników z 50 bibliotek uczestniczących w konsorcjum oraz kilku innych, które tylko testowały bazę w tym czasie. Miesięcznie kopiowanych jest średnio ponad 150000 artykułów. Te liczby świadczą, że było warto - nawet jeśli nie do końca wiadomo, jak dalej są wykorzystywane kopiowane materiały. Liczba kopiowań z poszczególnych adresów IP jest czasem tak duża, że trudno ją racjonalnie uzasadnić potrzebami naukowymi. Może zatem przeważa atawistyczna potrzeba aby MIEĆ, a może raczej to reakcja na wieloletnie braki wolnego dostępu do światowej literatury i próba zapewnienia go sobie w taki sposób? Trudno to zrozumieć, bo kopiowane teksty są i pozostaną własnością grupy bibliotek tworzących konsorcjum. A może jednak nastąpi gwałtowny wzrost osiągnięć naukowych pracowników instytucji szczególnie aktywnych w kopiowaniu? Na to pytanie nie umiemy tymczasem odpowiedzieć. Warto natomiast wskazać jakie przyjęto rozwiązania organizacyjne dla zapewnienia tak sprawnej obsługi użytkowników i zastanowić się, czy w Konsorcjum Elsevier wynegocjowano najkorzystniejsze warunki dostępu do bazy. Tu konieczna jest krótka dygresja wyjaśniająca prawne znacznie terminu konsorcjum. Używanie terminu konsorcjum w odniesieniu do każdej grupy instytucji, które wspólnie realizują przedsięwzięcie jest z formalno-prawnego punktu widzenia nadużyciem. "Celem każdego konsorcjum jest koncentracja kapitału, dzięki której staje się możliwe osiągnięcie celów gospodarczych związanych z ogromnymi nakładami pieniężnymi lub rzeczowymi"[1] [i dalej] "...konsorcjum stanowi twór umowny. Kreować go więc może tylko umowa".[2] Praktyka funkcjonowania "konsorcjów bibliotek" była dotychczas inna. Nie było umowy pomiędzy bibliotekami tworzącymi konsorcjum LINK, nie ma umowy pomiędzy bibliotekami tworzącymi konsorcjum IDEAL.[3] W każdym z tych przykładów jedna z bibliotek przejęła trud prowadzenia rozmów z wydawcami i/lub dostawcami czasopism w wersji elektronicznej. Nie mając formalnego upoważnienia, ale przy pełnej akceptacji zainteresowanych, reprezentowała w prowadzonych negocjacjach wiele bibliotek. W obu wypadkach większość spraw organizacyjnych związanych z istnieniem "konsorcjum" przejęli dostawcy czasopism papierowych. Ich zadanie polegało na pośredniczeniu w negocjowaniu warunków umowy, organizacji dostępu do bazy, obliczaniu należności i pobieraniu opłat oraz utrzymywaniu aktualnej listy uczestników konsorcjum. Formalnie każda instytucja uczestnicząca w porozumieniu pozostawała samodzielna w relacjach: dostawca - wydawca. Każda biblioteka samodzielnie decydowała o przystąpieniu do konsorcjum w kolejnym roku, każda samodzielnie ponosiła konsekwencje finansowe swoich decyzji. W 1999 roku biblioteki polskie miały już pewne doświadczenie w czerpaniu korzyści, wynikających z konsorcyjnego dostępu do czasopism pełnotekstowych, nie miały natomiast prawie żadnego doświadczenia organizacyjnego w tym zakresie. Pierwsze polskie konsorcjum udostępniające czasopisma elektroniczne uruchamiano dopiero w 1999 roku. Organizowała je Biblioteka Główna Politechniki Warszawskiej wraz z firmą Sweets oraz wydawnictwem Springer Verlag. Konsorcjum LINK - bo o nim tu mowa - dawało, po raz pierwszy na tę skalę, dostęp do zasobów elektronicznych jednego wydawcy (wówczas prawie 400 pełnotekstowych czasopism naukowych). Umowa, zawarta pomiędzy wydawcą, dostawcą oraz przedstawicielem polskich bibliotek określała warunki bieżącego dostępu do bazy oraz zasady płatności. Jednak z punktu widzenia zasad polityki gromadzenia zbiorów miała istotny mankament - nie rozwiązywała problemu własności zakupionych przez konsorcjum danych. Nie istniała bowiem w Polsce formalnie żadna organizacja, instytucja, czy też konsorcjum, które byłoby właścicielem danych. W rzeczywistości, to pojedyncze biblioteki zakupiły, na wspólnie wynegocjowanych warunkach i na określony czas, dostęp do tej samej bazy. Nie zakupiono natomiast ani bazy ani też danych w niej zgromadzonych. Konsorcjum Elsevier od początku przyjęło inne założenia organizacyjne niż wcześniej powołane konsorcja. Przede wszystkim inaczej zdefiniowano strony uczestniczące w porozumieniu, inaczej rozwiązano problem posadowienia i archiwizacji danych. Nie oznacza to jednak, że udało się stworzyć formalną strukturę konsorcyjną. Umowa konsorcyjna nigdy nie powstała, choć powinna zaistnieć zanim podjęto rozmowy, a już na pewno zanim podpisano w imieniu konsorcjum umowę z dostawcą bazy. Przy organizowaniu Konsorcjum Elsevier jedną, formalną umowę konsorcyjną zastąpiły listy intencyjne, które do organizatorów konsorcjum nadesłały wszystkie zainteresowane instytucje, wstępnie deklarując akceptację warunków udziału oraz zasad finansowania przedsięwzięcia. Część instytucji zawarła w listach intencyjnych również rodzaj upoważnienia do podpisania umowy konsorcyjnej w ich imieniu. Pisma te nie zawierały jednak żadnych sformułowań dotyczących intencji zawarcia konsorcjum, ani też nie formułowały zadań przed nim stojących. Były raczej rodzajem zabezpieczenia dla koordynatorów, potwierdzającym zainteresowanie innych bibliotek udziałem w konsorcjum. Przyjęto, że formalne umowy mogą być zawierane na konkretne kwoty opłat konsorcyjnych - a na tym etapie prac kwoty te nie były znane żadnej ze stron (w efekcie umowy z bibliotekami zawarto kilka miesięcy po podpisaniu umowy z dostawcą bazy).[4] Mimo to posługujemy się określeniem konsorcjum, przede wszystkim aby podkreślić efekt polegający na koncentracji kapitału w celu uzyskania wymiernych korzyści. Podstawową różnicę w stosunku do innych polskich konsorcjów bibliotecznych określają natomiast bieżące zadania organizacyjne, jakie - ze względu na przyjęte warunki licencji - są realizowane.[5] Pierwsze rozmowy na temat utworzenia konsorcjum Elsevier prowadzono z przedstawicielami firmy jesienią 1999 roku. Dzisiaj już trudno powiedzieć kto był ich bezpośrednim inicjatorem. Przedstawiciele wydawcy spotykali się zarówno z bibliotekarzami ze środowisk uczelnianych, jak i PAN-owskich. W rozmowach od początku uczestniczyli przedstawiciele Uniwersytetu Warszawskiego reprezentowani przez pracowników ICM UW i BUW.[6] W sposób dość naturalny, tak jak to miało miejsce przy tworzeniu innych konsorcjów, trochę ze względu na brak innych chętnych, przedstawiciele tych dwóch jednostek Uniwersytetu Warszawskiego (UW) przejęli inicjatywę prowadzenia dalszych rozmów i pośredniczenia, w imieniu innych bibliotek, w kontaktach z wydawcą. Zaangażowanie ICM-u UW w prowadzone rozmowy sprawiło, że chociaż teoretycznie dyskutowano dwa warianty licencji: typu 'on-line' (dostęp bezpośrednio z serwera wydawcy, tak jak to przyjęto we wszystkich innych konsorcjach) lub typu 'on-site' (baza posadowiona na serwerze lokalnym). Od początku było oczywiste, że będziemy się skłaniać do zakupu licencji gwarantującej posadowienie bazy i jej archiwizację w kraju (czytaj w ICM-ie UW). Dodatkowym argumentem za wyborem tej właśnie opcji był warunek stawiany przez KBN, który od tego czy baza będzie posadowiona w Polsce uzależniał dofinansowanie konsorcjum. To zaś, ze względu na ogromne koszty przedsięwzięcia, miało dla wszystkich bibliotek kluczowe znaczenie przy podejmowaniu ostatecznej decyzji o przystąpieniu do porozumienia. Warto tu również wspomnieć, że oczekiwanie na ostateczną, pozytywną dla konsorcjum decyzję o przyznaniu 50% dofinansowania KBN trwało prawie do końca 2000 roku. W prowadzonych z wydawcą rozmowach nie uczestniczyli dostawcy prenumeraty czasopism drukowanych - co stanowi zasadniczą różnicę w stosunku do innych polskich konsorcjów bibliotecznych. Była to w dużej mierze decyzja wydawcy, który nie udostępnia swoich zasobów elektronicznych poprzez pośredników. Efektem tej decyzji była natomiast konieczność przejęcia przez organizatorów konsorcjum obciążeń organizacyjnych, polegających m. in. na wyliczaniu opłat za dostęp do bazy (różnych dla każdego członka konsorcjum). Podstawą funkcjonowania konsorcjum Elsevier w Polsce są umowy zawarte w styczniu 2001 roku pomiędzy Uniwersytetem Warszawskim a wydawcą - Elsevier Science, oraz pomiędzy UW a każdym z uczestników konsorcjum (w początkowej fazie 26, obecnie 50 bibliotek). Bezpośrednio po podpisaniu umowy licencyjnej na oprogramowanie (Science Server) ICM UW przystąpił do instalacji bazy. Proces ten trwał ponad cztery miesiące, podczas których uczestnicy konsorcjum mieli zagwarantowany nielimitowany dostęp do bazy na serwerze we Frankfurcie należącym do konsorcjum HEBIS/Hessen. Posadowienie bazy na własnym serwerze to oczywiście dodatkowe, niemałe zamierzenie organizacyjno-techniczne, nie będzie ono tu jednak przedmiotem szczegółowej analizy. Trzyletnia umowa licencyjna na subskrybcję bazy ScienceDirect oraz druga na zakup i stosowanie licencjonowanego oprogramowania do jej utrzymywania - Science Server, definiują:
W swej zasadniczej części umowa jest standardowym tekstem prawnym stosowanym - jak się wydaje - rutynowo przez wydawcę dla wszystkich konsorcjów.[7] Tylko w niewielkim stopniu udało się koordynatorom projektu wpłynąć na jej kształt. Na żądanie strony polskiej w części 3 wprowadzono pkt. 3.5. przyznający bibliotekom prawo do nieznacznych modyfikacji bieżącej prenumeraty czasopism zgodnie z prowadzoną polityką gromadzenia zbiorów. Wszelkie wynegocjowane zmiany i uszczegółowienia umowy zawarte są w Załączniku 3.1: Opłaty i warunki płatności, w szczególności dotyczą one:
W każdym z tych punktów, w wyniku prowadzonych rozmów, Elsevier Science stopniowo czynił ustępstwa na rzecz konsorcjum i w tym zakresie możemy mieć satysfakcję. Tekst umowy był przedmiotem internetowej dyskusji wszystkich bibliotek, potencjalnie zainteresowanych przystąpieniem do konsorcjum. Dzięki temu zwrócono uwagę na szczegóły kontraktu istotne z punktu widzenia tradycji publicznego charakteru bibliotek uczelnianych w Polsce (np. sposób określenia kategorii użytkowników bazy tak, aby miały prawo z niej korzystać także osoby, które nie są pracownikami i studentami danej uczelni, ale korzystają ze zbiorów biblioteki na miejscu). Jednak fundamentalną zasadą podpisanej umowy pozostała konieczność zachowania przez współpracujące w konsorcjum biblioteki wartości prenumeraty czasopism drukowanych, prowadzonej w roku przed uruchomieniem bazy ScienceDirect przez współpracujące biblioteki. W tym punkcie umowy wydawca był nieugięty. Tak ścisłe powiązanie prenumeraty czasopism drukowanych z dostępem do ich elektronicznej postaci jest niekorzystne dla konsorcjum. Nawet wprowadzenie do umowy możliwości dostosowywania listy prenumerowanych czasopism do ogólnej polityki gromadzenia zbiorów oraz możliwości stopniowego przechodzenia tylko na wersję elektroniczną, nie gwarantują swobodnego decydowania o skreśleniach na liście prenumeraty czasopism drukowanych. Wynikają bowiem one zazwyczaj, nie tyle ze zmian polityki gromadzenia, ile raczej z malejących środków na realizację tej polityki. Akceptując ten warunek zdawaliśmy sobie sprawę z trudności, jakie trzeba będzie pokonać, aby mógł on być realizowany. Teoretycznie biblioteki mają więc obowiązek zachowania tylko wartości prenumeraty, nie zaś stałego zestawu tytułów prenumerowanych. Jeśli więc jeden tytuł prenumeruje 6-7 bibliotek, a nie jest to odosobniony przypadek, można by zachować tylko jedną jego wersję drukowaną. Jednocześnie można by wartość pozostałych prenumerowanych egzemplarzy przeznaczyć na zakup nowych tytułów, wtedy to zapewne lista dostępnych obecnie w bazie czasopism wynosiła by nie 600, a prawie 1000 - bo tyle wynosi suma (łącznie liczba) tytułów prenumerowanych przez poszczególne biblioteki. Od czerwca do września 2001 roku, w toku przygotowań do prenumeraty na rok 2002 biblioteki uczestniczące w Konsorcjum Elsevier wymieniły kilkadziesiąt listów,[8] ich przedstawiciele spotkali się w Warszawie na naradzie, prowadzono dyskusje środowiskowe i regionalne. Żadne z tych działań nie doprowadziło jednak do zmian na liście tytułów realizowanych dla dobra wszystkich uczestników Konsorcjum. Nikt nie zrezygnował z żadnego tytułu (nie zamienił go na inny!) tylko dlatego, że był on prenumerowany przez inną bibliotekę. Wprowadzane zmiany były podyktowane interesem bibliotek, nie zaś interesem konsorcjum. Z punktu widzenia konsorcjum były to w większości decyzje zdecydowanie niekorzystne (np. dodatkowy zakup wersji drukowanej). Warto się nad tym zastanowić - szczególnie jeśli przywołamy, wspomnianą wcześniej, definicję terminu konsorcjum (działanie w celu osiągnięcia wspólnych korzyści). Trzeba jednak również pamiętać, że sposób finansowania prenumeraty czasopism zagranicznych na uczelniach z reguły nie pozwala bibliotekom na samodzielne podejmowanie decyzji o zmianach w gromadzonych tytułach. Wprowadzone w życie w 2001 roku zmiany w sposobie finansowania prenumeraty zagranicznej w bibliotekach uczelnianych umocniły tylko wcześniej istniejące tendencje. Decyzje o zakupie poszczególnych tytułów podejmują "sponsorzy" lub "właściciele" - czyli: wydziały, instytuty, katedry - którzy decydują się przekazać środki na konkretny tytuł. Formalnie pozostaje takie czasopismo własnością biblioteki głównej lub wydziału (sama procedura zamawiania prenumeraty jest na uczelniach organizowana centralnie ze względu na wymogi Ustawy o Zamówieniach Publicznych). Wydziały są więc zainteresowane zakupem "swojego" czasopisma, związanego z reprezentowaną przez nie dziedziną, nie zaś korzyściami innych uczestników konsorcjum. Niebagatelną rolę odgrywa również nawyk korzystania z wersji drukowanej lub przynajmniej jej "posiadania" (znów syndrom MIEĆ?), nawet, jeśli wygodniej i szybciej można sięgnąć do wersji elektronicznej, a potrzebny tekst wydrukować. Bibliotekarze nie decydują się na zmiany w prenumeracie również ze względu na stosunkowo krótki czas działania konsorcjum, określony w umowie na trzy lata (choć może być przedłużony). Pamiętać trzeba, że w dobrej organizacji zbiorów liczą się przede wszystkim wieloletnie, a nie 2-3 letnie ciągi czasopism. Jaki więc sens ma przerywanie prenumeraty bieżącej po to by na czas dostępu do bazy ScienceDirect zaprenumerować 'coś innego', na rok, dwa? Pada również pytanie czy w wśród tytułów Elsevier Science są jeszcze tytuły warte zaprenumerowania, których nie prenumerują obecni uczestnicy konsorcjum. Biblioteki polskie, z racji trudnej sytuacji finansowej, wielokrotnie analizowały celowość zakupu poszczególnych tytułów. Wybrano te najważniejsze, uważnie przyglądając się wszystkim nowościom. Na tej podstawie wiele bibliotek nie chce zmieniać posiadanego "kanonu" tytułów czasopism. Jedynym argumentem na rzecz zmian w tym kanonie może być statystyka wykorzystywania nie prenumerowanych w danej bibliotece tytułów. Niewątpliwie próba skłonienia bibliotek do myślenia bardziej kategoriami interesu konsorcjum niż jednostkowymi potrzebami biblioteki - jest najważniejszym zadaniem konsorcjum na nadchodzące miesiące. Najbardziej uciążliwym zadaniem dla organizatorów konsorcjum jest pozornie prozaiczna sprawa uzgadniania listy prenumerowanych tytułów oraz obliczania należności za dostęp do bazy. Listy obejmują od jednego do ponad 100 tytułów, których prenumeratę musi potwierdzić zarówno biblioteka, jak i wydawca, gdyż stanowi to podstawę do obliczanie opłat za udział w konsorcjum. Niestety żadna z zainteresowanych stron nie dysponuje dokładnymi danymi. Biblioteki nie są świadome wszystkich zmian zachodzących na rynku wydawniczym czasopism i nie rejestrują ich, a więc nie zawsze wiedzą, które z gromadzonych przez nie czasopism są wydawane przez Elsevier Science. Wydawca, dysponując danymi o prenumeracie pozyskiwanymi od dostawców czasopism drukowanych - przede wszystkim na podstawie adresów wysyłkowych - nie zawsze poprawnie rozpoznaje samodzielne jednostki, prowadzące prenumeratę. W ustaleniu akceptowanej przez obie strony listy tytułów prenumerowanych pośredniczy BUW. To pozornie proste zadanie pochłania wiele czasu i jest przedmiotem wielostronnej korespondencji. Efekt finalny tych ustaleń trafia do ICM-u UW, gdzie stanowi podstawę do obliczenia składki należnej od każdego uczestnika konsorcjum, a także podstawę udostępnienia tekstów z czasopism zawartych w bazie. W pierwszym roku funkcjonowania konsorcjum uzgodnienia te były właściwie procesem permanentnym. W roku 2002, przeprowadzono dopiero ich pierwszy etap, zbierając informacje o wprowadzonych zmianach w prenumeracie poszczególnych bibliotek na ten rok. W maju otrzymamy dane z bazy Eslevier o zarejestrowanych tu odbiorcach oraz o ich zakupach na rok 2002. Weryfikacja tych dwóch wykazów potrwa zapewne do czerwca, kiedy to przypada termin płatności pierwszej w bieżącym roku raty i podpisywany będzie kolejny aneks do umowy (formalne poszerzenie konsorcjum o kolejnych kilka bibliotek). Wszystko więc wskazuje na to, że również w bieżącym roku będzie to proces ciągły - gdyż najpóźniej w czerwcu biblioteki rozpoczynają przygotowania do prenumeraty na 2003. Całość prac organizacyjnych wynikających z umów licencyjnych, w tym techniczna obsługa bazy, realizowane są w ramach rozszerzonych zakresów obowiązków trzech osób (dwie w ICM-ie i jedna w BUW-ie). Koszty utrzymania i obsługi bazy nie obciążają uczestników konsorcjum. Organizacja konsorcjum nie pociągnęła za sobą żadnych dodatkowych kosztów - oprócz niebagatelnego nakładu pracy już włożonego (i stałe wkładanego) przez organizatorów. Dodatkowe prace, nie realizowane przez inne polskie konsorcja biblioteczne, wynikają przede wszystkim z posadowienia bazy w kraju (obsługa techniczna) oraz powiązania warunku dostępu do zasobów elektronicznych z prenumeratą czasopism drukowanych (co powoduje dodatkową czysto administracyjną pracę, wykonywaną bez udziału dostawców tych czasopism). O ile posadowienie bazy w kraju, zapewnia archiwizację jej zawartości, a działania podejmowane w tym kierunku mogą być oceniane pozytywnie, o tyle drugi rodzaj prac jest zdecydowanie niekorzystnym obciążeniem, zarówno ze względu na uciążliwość bieżących prac jak i niekorzystną z punktu widzenia użytkownika niedostępność części bazy.[9] Należy o tym pamiętać planując dalszy rozwój konsorcjum oraz przedłużenie umowy konsorcyjnej z Elsevierem na kolejne lata. W ciągu 16 miesięcy istnienia Konsorcjum Elsevier praktycznie podwoiła się liczba jego uczestników, zwiększając również z początkowych 450 do ponad 600 liczbę tytułów udostępnianych w bazie ScienceDirect. Konsorcjum jest stale otwarte na nowych członków, których przyjmujemy zawsze w pierwszym miesiącu kwartału. Przystąpienie biblioteki do Konsorcjum Elsevier może być poprzedzone trzymiesięcznym okresem bezpłatnego testowania przydatności bazy w środowisku użytkowników biblioteki zamierzającej wstąpić do Konsorcjum Elsevier. Szczegółowe warunki bezpłatnego testowania bazy, jak i zasady odpłatności, po przystąpieniu do konsorcjum, są zamieszczone na stronie domowej BUW-u http://www.buw.uw.edu.pl/konsorc/elsevier-n.htm. Przypisy:[1] L. Stecki: Konsorcjm. Toruń 1997, s. 20. [2] op. cit., s. 32. [3] Konsorcjum wydawnictwa Academic Press, którego współorganizatorem z ramienia bibliotek polskich jest UMCS powstało w 2001 roku. [4] W tekście tych umów zawarto następujące sformułowanie: "Uczestnik konsorcjum zobowiązuje się współdziałać z koordynatorem i innymi uczestnikami konsorcjum w zakresie planowania subskrypcji drukowanych czasopism Elsevier Science, tak aby spełnić nałożone w umowie z wydawnictwem Elsevier wymagania co do liczby tytułów i łącznej wartości subskrybowanych przez konsorcjum czasopism drukowanych." Jest to jedyny paragraf umowy, który odnosi się do zasad współpracy członków konsorcjum (pełny tekst Umowy patrz: ftp://buwcd.buw.uw.edu.pl/BUWFTP/umowa.exe) [5] W 2001 roku powstało jeszcze konsorcjum EBSCO/EIFL Direct, którego organizatorem ze strony polskiej jest Poznańska Fundacja Bibliotek Naukowych. Formą organizacyjną jest ono zbliżone do konsorcjum Elsevier - gdyż zawarto umowy pomiędzy uczestnikami konsorcjum a PFBN, które podjęło się prowadzenia negocjacji i rozliczeń finansowych z EBSCO Publishing oraz dofinansowującym to przedsięwzięcie w 27 krajach Europy Wschodniej i Środkowej Open Society Institute należącym do Fundacji Sorosa. Jednak ze względu na brak związku pomiędzy udziałem w konsorcjum a prenumeratą drukowaną bibliotek prace organizacyjne mają inny charakter. [6] ICM - Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW - jedno z pięciu krajowych centrów superkomputerowych dofinansowywanych przez KBN) oraz BUW -Biblioteka Uniwersytecką w Warszawie. [7] Pełne teksty umów (licencja na bazę i licencja na oprogramowanie) są dostępne na stronie domowej BUW: http://www.buw.uw.edu.pl/konsorc/liclok.htm oraz http://www.buw.uw.edu.pl/konsorc/licenss.htm [8] Najciekawszy w tej dyskusji był głos Marty Kęsik - dyrektorki Biblioteki Głównej Akademii Rolniczej w Lublinie, która pokusiła się o analizę wykorzystania kilku tytułów w aspekcie ich przydatności w poszczególnych ośrodkach (list z 19 czerwca 2001 roku). Próbę warunkowego, uzależnionego od opinii pozostałych uczestników konsorcjum, wprowadzenia zmian w prenumeracie zaproponowała również Akademia Medyczna w Lublinie. Obie propozycje nie były jednak dalej omawiane. [9] Użytkownicy bazy ScienceDirect posadowionej w ICM-ie UW nie mogą korzystać z pełnych tekstów wszystkich czasopism dostępnych w bazie. Licencja ogranicza nasze prawa do tytułów prenumerowanych przez uczestników polskiego konsorcjum. Można natomiast przeglądać wszystkie spisy treści, w tym również tytułów nieobjętych licencją. Łącznie baza rejestruje zawartość ponad 1500 czasopism. ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|||
![]() |
![]() |