EBIB 
Nr 7/2004 (58), Jednoosobowe zarządzanie biblioteką. Komunikat
  Poprzedni artykuł Następny artykuł   

 


Danuta Kapela
Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Łodzi

Wakacje z biblioteką belgijską


Wyjeżdżam czasem do Belgii, gdyż mam tam ciotkę. Zwiedziłyśmy wspólnie niemal cały kraj (trzy godziny w każdą stronę z centrum do granicy), jednak pomysł, by zajrzeć do którejś z belgijskich bibliotek - przyznaję szczerze - pojawił się całkiem przypadkiem i bez wątpienia w związku z realizacją rodzinnego programu oszczędnościowego. Konieczne cięcia budżetowe, a co za tym idzie, przeniesienie niektórych wydatków ze mnie na moich uroczych siostrzeńców spowodowały, że tym razem w przydziale otrzymałam nieco więcej godzin w kuchni, wędrówki po polach wśród okazałej belgijskiej rogacizny no i właśnie... wycieczki do okolicznych placówek bibliotecznych z możliwością robienia fotek i obiecanym minimum translacyjnym, warunkującym ową możliwość.

Inspirujące sugestie mojego szefa ("instruktor nawet na urlopie powinien pamiętać, że jest instruktorem") stały się faktem. Wobec umiarkowanego stanu rodzinnych finansów szybko poczułam się bibliotekarką i już w kolejnym dniu rozpoczęłam wakacyjną pracę. Jej efekty spróbuję zaprezentować w wielkim skrócie na łamach EBIB-u, a zainteresowanym szczegółami chętnie udostępnię pokaz slajdów przygotowany z myślą o bibliotekarzach. Zastrzegam jednak, że moja dokumentacja fotograficzna odnosi się tylko do tego, co widać okiem przeciętnego klienta - wtajemniczonego, co prawda, w arkana zawodu i ambitnie poszukującego przejawów profesjonalizmu w bibliotece obcego kraju, ale jednak klienta, na dodatek turysty, dla którego flamandzka wersja niderlandzkiego języka pozostaje dość szczególnym zjawiskiem. Wobec mnóstwa lingwistycznych kłopotów zastosowaliśmy z moim tłumaczem (wujek) najprostszą procedurę uzyskiwania zgody na zdjęcia, przemawiającą do belgijskich serc: "pracuję w polskiej bibliotece, bardzo mi się tutaj podoba, chciałabym mieć pamiątkę i chciałabym, żeby to miejsce mogli zobaczyć również moi koledzy z Polski, czy w związku z tym pozwolą mi Państwo zrobić kilka zdjęć?". Procedura nie przewidywała rozmów z bibliotekarzami, pytań o zawodowe szczegóły, stąd przyjęty punkt widzenia: klienta-turysty. No i w końcu praca też miała być wakacyjna, resztek urlopowych złudzeń postanowiłam sobie nie odbierać.

Mieszkałam w Bertem - osadzie gminnej liczącej wraz z przyległymi terenami około 9 tys. ludności. Bertem leży między Brukselą (20 km) i Leuven (10 km) w prowincji flamandzkiej zwanej Brabancją. W tym miejscu muszę wyjaśnić, że poza wydzielonym regionem stołecznym - Brukselą, w skład Belgii wchodzą Flandria (55% społeczeństwa) oraz Walonia (33% społeczności). Flandria podzielona jest na trzy prowincje: Flandrię Wschodnią, Flandrię Zachodnią i Flandrię Brabancką (albo też Brabancję Flamandzką, jak kto woli, po niderlandzku - Vlaams Brabant). Do tej ostatniej należą Bertem, Leuven i Tervuren, których biblioteki publiczne (openbare bibliotheken) fotografowałam - w Bertem i Tervuren - gminne (gemeentelijke), a w Leuven - centralną (Centrale Openbare Bibliotheek).

Tervuren sąsiaduje z Bertem i liczy 20 tys. mieszkańców. Stanowi atrakcję turystyczną ze względu na piękny park, arboretum i Królewskie Muzeum Afryki. Natomiast Leuven (prawie 90 tys. mieszkańców) było w dawnych czasach stolicą Księstwa Brabancji. W 1425 roku założono tu Katolicki Uniwersytet, który dziś stanowi najważniejszą uczelnię belgijską. Do 1963 roku Uniwersytet obsługiwał zarówno Flamandów posługujących się językiem flamandzkim (niderlandzkim), jak i Walonów - mówiących po francusku. Wówczas miasto posiadało dwie nazwy: flamandzką - Leuven i francuską - Louvain.

Od 1963 roku obowiązuje w kraju podział na strefy językowe. Leuven zaliczono do strefy flamandzkiej. Młodzież francuskojęzyczną fakt ten pozbawił możliwości studiowania na Uniwersytecie. Zdecydowano więc wybudować 25 km od Brukseli nowe Louvain: Louvain-la-Neuve , dla studentów mówiących po francusku i tam obecnie mieści się francuska "wersja" Uniwersytetu znana jako French Catholic University of Louvain (Université catholique de Louvain), w odróżnieniu od flamandzkiej - Catholic University of Leuven (Katholieke Universiteit Leuven). Informacje o obu uniwersytetach można znaleźć na stronach www.ucl.ac.be i www.kuleuven.ac.be.

W Louvain-la-Neuve fotografowałam mediatekę i kącik dziecięcy w księgarni. W zestawie slajdów z Leuven znajduje się również kilka ujęć biblioteki uniwersyteckiej . Niestety, do środka nie weszłam, okazało się to zbyt skomplikowane. Może innym razem.

Wszystkie trzy oglądane przeze mnie biblioteki publiczne funkcjonują na podobnych zasadach. Ulokowane są w dużych, przestrzennych pomieszczeniach, dysponują sprzętem dostosowanym do specyfiki różnorodnych materiałów bibliotecznych, na które składają się: książki, czasopisma, kasety audio-wideo, płyty CD i DVD, księgozbiór podręczny, kartoteki tekstowe (przechowywane w segregatorach kserokopie artykułów) oraz źródła informacji regionalnej, turystycznej i kulturalnej . Z ogółu materiałów czytelnik może korzystać bez pośrednictwa bibliotekarza, obowiązuje bowiem system wolnego dostępu do całości zgromadzonych dokumentów. Nad bezpieczeństwem zasobu majątkowego czuwają bramki elektroniczne - rzecz jasna biblioteki są w pełni skomputeryzowane . Bramki nie tylko chronią zasób biblioteczny, ale również wyznaczają pewien porządek organizacyjny. Stanowią swoistego rodzaju centrum, usytuowane na styku trzech odmiennie zagospodarowanych obszarów (dla dzieci , czytelników dorosłych i bibliotekarzy) - w ramach jednej, wspólnej dla wszystkich przestrzeni, pozbawionej ścian i wielu par drzwi. W Tervuren, co prawda zbiory przeznaczone dla dzieci i literaturę popularnonaukową wraz z czytelnią zlokalizowano na piętrze , jednak i tutaj drogę czytelnika pomyślano w taki sposób, by po uprzednim zarejestrowaniu wypożyczeń, uwzględnić przejście przez wspomniane bramkowe centrum.

Terytorium bibliotekarzy wydaje się być dobrze odgraniczone od obszaru, w którym poruszają się czytelnicy. Bibliotekarskie stanowiska pracy zgrupowane są w jednym miejscu i pełnią trojaką rolę: tu dokonuje się aktu wypożyczenia materiałów bibliotecznych (zwroty następują wcześniej, przed przejściem przez bramkę wypożyczalni, w specjalnym okienku), tu udziela się informacji i tu wykonuje się wszystkie inne czynności związane z pracą bibliotekarską, a zatem z drugiej strony wielkiej lady (półkolistej lub w kształcie prostokąta) znajdziecie Państwo ogół technicznego zaplecza z podręcznymi stolikami, regalikami i stosowanymi powszechnie w bibliotekarstwie narzędziami pracy .

Nie zauważyłam, aby któryś z bibliotekarzy nagminnie opuszczał własne stanowisko pracy i bez wyjątkowej potrzeby wkraczał do przestrzeni klienta. Nie zauważyłam również, aby instruował kogokolwiek odnośnie czegokolwiek. Wygląda na to, że poziom umiejętności wyszukiwawczych użytkowników biblioteki pozostaje ich wiedzą osobistą. Gdy czytelnik nie radzi sobie ze znalezieniem właściwego dokumentu lub nie ma chęci samodzielnie go poszukiwać, i tak trafia do stanowiska bibliotekarza, a ten w oparciu o własne podręczne źródła informacji udziela odpowiedzi, zapisując ją na kartce, drukując z komputera, a czasem po prostu pokazując palcem. Jednak żeby sam sięgnął po poszukiwany dokument i wręczył go klientowi, nie dostrzegłam. Wnioskuję stąd, że sytuacje takie zdarzają się sporadycznie. Dla przykładu wspomnę, że we wszystkich bibliotekach, gdy pytaliśmy o ekranizację powieści Marcela Pagnola "Mój dzielny tata", za każdym razem uzyskiwaliśmy tę samą odpowiedź - odnotowany na kartce papieru znak miejsca na półce. Szukać na półkach pomagali natomiast... czytelnicy.

Usiłowałam w rozmowach czytelników z bibliotekarzami odnaleźć swojskie klimaty znane tu, w Polsce. Było trudno, nie ukrywam. Naturalność i bezpośredniość rozmówców, ten sam styl prowadzenia dialogu z obu stron lady bibliotecznej zachwyciły mnie i jednocześnie wzbudziły nieufność. Nie do końca jestem pewna, czego właściwie byłam świadkiem - być może po prostu dobrego przeszkolenia pracowników biblioteki w dziedzinie psychologii klienta. Niewykluczone jednak, że przyglądałam się z bliska... dojrzałym stosunkom interpersonalnym w ramach prawdziwie demokratycznej społeczności informacyjnej... Ciotka, gdy ją zapytałam o zdanie na ten temat, zdania nie miała. - To ma być dojrzałość? - wskazała na pistolet i serce przebite strzałą w towarzystwie wielu innych piktogramów, umocowanych na regale . Faktycznie, przestrzeń dorosłych klientów zapełniały komiczne obrazkowe sygnatury. Ale tylko po stronie fikcji literackiej. Szczególnie rozbawił mnie widok Georgesa Simenona wydanego bardzo odświętnie, uroczyście - ze złoceniami - niewątpliwie w związku z jakąś ważną rocznicą. Każdy wolumen tego obszernego cyklu powieściowego o słynnym komisarzu Maigret zaopatrzono w sygnaturkę przedstawiającą "trupią czaszkę", tę samą, którą widujemy czasem na butelkach z trucizną bądź pod liniami wysokiego napięcia . Wyglądało to przezabawnie i w pierwszej chwili - dla mnie, wychowanej w klimacie absolutnej czci dla szacownych ksiąg - nie tak całkiem na miejscu. Jednak szybko dałam się przekonać do pomysłu Flamandów. Jak by nie było, przeważająca część literatury pięknej jest głównie zabawą i służy rozrywce. Dowcipne obrazkowe komentarze do treści książek wyraźnie to sygnalizują. Dzięki żartobliwemu ujęciu, sygnatury stają się również elementem reklamy - przyciągają, sądzę, skuteczniej niż długie, pozbawione humoru napisy lub skomplikowane symbole.

Literaturze popularyzującej wiedzę towarzyszyły już poważne rządki cyferek, znane także w naszej polskiej rzeczywistości, belgijskie jednak, w każdym przypadku były tej samej długości - trzy cyfry do kropki i jedna po kropce, co wprowadzało w obszarze klasyfikacji nieskazitelny porządek. Ponadto psychologię, oświatę i szkolnictwo umieszczono w dziale 4, przez nas niewykorzystywanym, a sport i gry w dziale 6 - sport przy medycynie i ochronie zdrowia, gry natomiast wraz z robótkami ręcznymi tam, gdzie my mamy technikę (620). W ten sposób całą "siódemkę" zarezerwowano dla sztuki, a "jedynkę" wyłącznie dla filozofii.

W Internecie informacji na temat SISO-code, bo tak nazywa się przyjęty dla literatury popularnonaukowej schemat katalogu systematycznego w bibliotekach publicznych Flandrii (Schema voor de Indeling van de Systematische Catalogus in Openbare Bibliotheken), znalazłam dość sporo (np. na stronie www.leren.nl/artikelen/2004). Toczą się nawet publiczne dyskusje o użyteczności klasyfikacji, wiele jest także wskazówek, jak z systemu korzystać, ale wszystkie dostępne wyłącznie dla osób biegłych w języku niderlandzkim.

Literaturę piękną dla dzieci i młodzieży klasyfikuje się tak, jak u nas, według stopnia trudności, uwzględniając cztery różne poziomy wiekowe. Poziomy znakowane są jednak literami alfabetu (A, B, C, J) bądź też kolorowymi kółeczkami; obrazują również nieco inny przebieg rozwoju dziecka - moim zdaniem, bliższy psychologicznej prawdzie i rzeczywistym doświadczeniom społecznym. W klasyfikacji za ważną granicę wiekową uznaje się 12 rok życia (u nas dla tej granicy na razie respektu brak, "trójka" obejmuje zarówno 11/12-latków, jak i 13/14-latków, zaniżając lub zawyżając w ten sposób "poprzeczkę" czytelniczych możliwości i skazując piątoklasistę na spotkania z gimnazjalistą przy wspólnym regale). W stosowanym podziale nie ma również zwyczaju ustalania dolnej granicy wiekowej w przypadku dzieci najmłodszych oraz górnej w przypadku starszych, a 8 rok życia zaliczony został do okresu przejściowego, uwzględnianego zarówno w pierwszej, jak i drugiej grupie wiekowej. Podsumowując: poziom A oznacza książki dla dzieci do lat 8, a poziom B - książki dla dzieci od lat 8, poziom C natomiast - książki od lat 12, poziom J (Jeugd-młodzież) - książki od lat 14. Ponadto, we wszystkich bibliotekach wydzielone są: książki obrazkowe, książki dla początkujących czytelników (łatwe w czytaniu), książki do głośnego czytania i powieści młodzieżowe.

O zawartości treściowej książek z literatury pięknej dla dzieci i młodzieży informują wspomniane już wcześniej symbole obrazkowe, nieco inne niż te dla dorosłych i nie zawsze związane z tematem o ogólniejszym charakterze, czasem dotyczące bardzo wąskiego zakresu przedmiotowego (Czarownice, Konie, Święty Mikołaj, Indianie, Przyjaźń). Warto w tym miejscu wyjaśnić, że gatunki literackie i język, z którego utwór jest tłumaczony nie stanowią dla Flamandów podstawy do porządkowania zbiorów na półkach, tą podstawą jest język, w którym utwór napisano (podział na dzieła w języku flamandzkim, francuskim, angielskim i niemieckim), treść utworu w przypadku literatury dla dorosłych (sygnatury obrazkowe odpowiadają mniej więcej tematom odmian gatunkowych) i stopień trudności utworu, gdy w grę wchodzi literatura dla dzieci. Ponadto, główny ciężar informacji o książkach "dźwigają" nie biblioteczne regały i półki, jak to się często dzieje u nas, a konkretne, jednostkowe woluminy - opatrzone indywidualnie w wyczerpującą informację o języku (skróty literowe), autorze (cztery pierwsze litery nazwiska), treści (obrazek) i stopniu trudności (litera alfabetu lub kolorowe kółka). Reguła umieszczania informacji o książce bezpośrednio na książce daje dużo swobody w przemieszczaniu księgozbioru, zwłaszcza dziecięcego.

Klasyfikacja literatury popularnonaukowej dla dzieci i młodzieży odpowiada w uproszczeniu schematowi SISO-code. Stosuje się tutaj nazewnictwo pozostające w zgodzie ze specyfiką zainteresowań dziecięcych, a nazwy działów formułowane są z niespotykaną w polskich bibliotekach prostotą - kryterium przyjazności komunikatu ma tutaj wyraźne pierwszeństwo przed precyzyjnym i jednoznacznym ustaleniem zakresu tematycznego działu. Obok nazw działów głównych (Rozmaite, Jak to działa?, Przyroda, Człowiek, Wiedza, Wiara, Myślenie, Codzienne Życie, Społeczeństwo, Lądy-Kraje-Ludy, Język, Sztuka, Wolny czas, Literatura o młodzieży) pojawiają się również nazwy o węższym zakresie tematycznym (Samochody, Samoloty, Koty, Psy).

Informacja o rozmieszczeniu księgozbioru dziecięcego ulokowana jest na kolorowych tablicach, zwieszonych swobodnie z sufitu. W podobny sposób czytelników dorosłych informuje się o rozmieszczeniu książek popularyzujących wiedzę. Sygnatury obrazkowe wskazujące poszczególne działy literatury pięknej dla dorosłych są ogromne (za szkłem) i umieszczone na bokach regałów (skróty literowe dzieł w języku innym niż niderlandzki również). Na półkach natomiast zaznacza się tylko kolejne etapy szeregowania książek - według nazwisk autorów (bardzo duża litera alfabetu i mniejsze "czteroliterówki" utworzone od pierwszych liter nazwisk pisarzy) lub według symboli SISO-code (tu z kolei, wspomniane już "czterocyfrówki", jednak wyłącznie dla starszych czytelników, bowiem dzieci odnajdują książki popularnonaukowe za pośrednictwem odrębnych ikonek lub liter alfabetu tam, gdzie nie stosuje się ich na określenie wieku).

Warto dorzucić jeszcze kilka słów o samej książce belgijskiej. Jest przede wszystkim bardzo czysta i kolorowa. Sprawia wrażenie nowej nawet wówczas, gdy ma kilka-kilkanaście lat. Kształtem natomiast przypomina dość pokaźne objętościowo (duży druk, gruby papier), prostopadłościenne... pudełko - podobne do tych, w których przechowuje się kasety i płyty z filmami. Zewnętrzne podobieństwo belgijskich publikacji do opakowań chroniących filmowe media odkryłam dzięki zwyczajowi ustawiania na jednej półce, obok siebie, powieści i ich ekranizacji (kaset wideo) - naprawdę trudno było z daleka odróżnić jedno od drugiego. Wydawcy wyraźnie eksponują rozrywkowy aspekt epiki, akcentują jej związek z innymi środkami kulturalnego przekazu. Naszej medialnej staruszce towarzystwo bogatych filmotek i płytotek (z możliwością odsłuchu w pobliżu regałów) ujęło lat - z powodzeniem można uwierzyć, że książka to całkiem niedawny i nowoczesny wynalazek.

Bardzo syntetyczne ujęcie mojej relacji z wędrówek po bibliotekach flandryjskich nieuchronnie skazuje mnie na pewien poziom uogólnienia, wskutek którego nie biorę pod uwagę mniej istotnych różnic w indywidualnych rozwiązaniach organizacyjnych poszczególnych bibliotek. Nie chcę w związku z tym pozostawić wrażenia, że biblioteki te są wierną kopią ustalonego dla wszystkich placówek wzoru funkcjonowania, bo tak absolutnie nie jest. Z drugiej strony jednak, stopień uporządkowania organizacyjnego w skali całego regionu Flandrii wydaje się być dość wysoki, działa tu bowiem Flamandzkie Centrum Bibliotek Publicznych (Vlaamse Centrum voor Openbare Bibliotheken, czyli V.C.O.B.) ufundowane i subsydiowane przez rząd flamandzki. Centrum inicjuje i koordynuje projekty biblioteczne, ułatwia współdziałanie bibliotek w ramach sieci internetowej, konwertuje istniejący Flamandzki Katalog Centralny (Vlaamse Centrale Catalogus) do nowoczesnego publicznego katalogu, przekształca również dotychczasową witrynę bibliotek flamandzkich w portal biblioteczny BIBNET (www.bib.vlaanderen.be) gromadzący podstawowe informacje o wszystkich bibliotekach Flandrii, ich stronach internetowych i katalogach. Katalog biblioteki w Bertem nie jest jeszcze dostępny w portalu. Informacje o samej bibliotece można uzyskać na stronie gminy (www.bertem.be). Katalogi pozostałych bibliotek pozostają do dyspozycji czytelników poprzez witryny Tervuren i Leuven (www.tervuren.be i www.leuven.be).

Winna jestem jeszcze jedno wyjaśnienie, by moja relacja była w pełni zrozumiała. Belgia jest królestwem federalnym i konstytucyjną monarchią. Władza decyzyjna nie należy wyłącznie do rządu i parlamentu krajowego, wspomniane przeze mnie wcześniej regiony oraz wspólnoty językowe (także niemiecka, obok flamandzkiej i francuskiej) dysponują własnymi instytucjami o charakterze ustawodawczym i wykonawczym. Koronowaną głową państwa jest, rzecz jasna, król Albert II sprawujący rządy wspólnie z żoną Paolą. A wszystko dzieje się na terytorium dziesięciokrotnie mniejszym od Polski i dotyczy narodu liczącego jedynie 10 milionów ludności (czyż to nie szczyt demokracji?). Flandria zachowuje zatem własną autonomiczność, a jej rząd ma szereg uprawnień, między innymi w zakresie edukacji, kultury, ochrony środowiska i turystyki. Warto sprawdzić, na ile organizacja publicznych bibliotek flamandzkich pozostaje w zgodzie z organizacją przyjętą w strefie francuskiej (Walonia), czy wiele jest tutaj różnic wynikających z lokalnych tradycji. Ale o tym może już innym razem...

Dla zainteresowanych historią i życiem współczesnym Belgów, a także walorami turystycznymi przepięknej Flandrii polecam serwis informacyjny "Belgia w pigułce" pod adresem www.belgium.pl/pol/info.

 Początek strony



Wakacje z biblioteką belgijską / Danuta Kapela// W: Biuletyn EBIB [Dokument elektroniczny] / red. naczelny Bożena Bednarek-Michalska. - Nr 7/2004 (58) sierpień/wrzesień. - Czasopismo elektroniczne. - [Warszawa] : Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich KWE, 2004. - Tryb dostępu: http://www.ebib.pl/2004/58/kapela.php. - Tyt. z pierwszego ekranu. - ISSN 1507-7187