Biblioterapia w bibliotekach. Zakres, formy, metody, Wrocław 10 - 11 października 2003


- Spis treści - Poprzedni - Następny

   
 

Aneta Firlej-Buzon
Uniwersytet Wrocławski
Instytut Bibliotekoznawstwa

Stary lek na nowe czasy
Uniwersalny babysitter

Rozwój informatyki i telekomunikacji sprawił, iż coraz bardziej udoskonalane narzędzia, tj. komputer, DVD czy telefon komórkowy, przyćmiły lub wręcz zdyskredytowały takie wytwory, jak książki, które od kilkuset lat służyły jako obowiązkowa pomoc w wychowywaniu młodych pokoleń. Obecnie w większości domów telewizor, a w dalszej kolejności komputer, to dwa najważniejsze urządzenia stale towarzyszące dorastającym dzieciom.

Przeciętne dziecko, które urodziło się w jednym z tzw. krajów uprzemysłowionych, spędza dziennie ponad 3 godziny, oglądając telewizję[1]. W świetle słów Neila Postmana, amerykańskie pięciolatki, zanim pójdą do pierwszej klasy szkoły podstawowej, mają średnio za sobą pięć tysięcy godzin (dane z 1995 r.) spędzonych przed telewizorem[2]. Opiekunowie najmłodszych skwapliwie korzystają z pomocy telewizora, który w wielu domach pełni rolę podręcznego i uniwersalnego babysittera. Rodzice bardzo chętnie sadzają również swoje pociechy przed monitorem komputera, wierząc, że dzięki niemu dzieci wzbogacą swoją wiedzę, zainteresowania, osiągną lepsze wyniki w nauce czy, w najmniej optymistycznym przypadku, po prostu znajdą w miarę bezpieczne towarzystwo. Wiele matek i ojców, nie zdając sobie sprawy z zagrożenia, szczyci się następnie faktem, że ich kilkuletnie dzieci, które nie potrafią pisać ani czytać, bardzo sprawnie obsługują klawiaturę, myszkę lub joystick.
Czy jednak dzieciństwo upływające przed szklanym ekranem lub monitorem to dobry sposób wychowywania oraz edukowania najmłodszych?

Monitor kontra oko

Badania przeprowadzone m.in. przez profesora Roberta Kubeya z Rutgers University oraz Mihaly Csikszentmihalyi, profesora z Claremont Graduate University, wskazują, że młodzież, której dzieciństwo zdominował telewizor lub komputer, ma duże problemy z odczytywaniem liter[3]. Problem ten szczególnie dotyka dzieci, które od urodzenia nie miały w ogóle możliwości dorastania w towarzystwie książek lub stykały się ze słowem pisanym w bardzo ograniczonym zakresie. Przyczyn kłopotów z odczytywaniem liter badacze upatrują w ukształtowanym pod wpływem ekranu TV lub monitora komputera sposobie patrzenia na tekst. Badania wskazują, iż najważniejszy dla tradycyjnego czytania zmysł wzroku pracuje inaczej u dzieci oglądających w nadmiarze telewizję bądź przyuczonych do korzystania z odbiornika TV lub komputera przed rozpoczęciem nauki czytania i pisania, niż u najmłodszych dorastających w obecności literatury.

Chociaż oglądanie tekstu to tylko jeden z elementów składających się na skomplikowany proces czytania, jego sprawność uzależniona jest w pierwszej kolejności od opanowania techniki właściwego patrzenia na tekst. Tymczasem, jak wykazują badania prowadzone m.in. przez Derricka de Kerckhove z University of Toronto, oglądanie telewizji czy monitora komputera kształtuje specyficzny sposób patrzenia, polegający na szybkim i wielokrotnym rzucaniu wzrokiem na ekran[4]. Profesor D. de Kerckhove uważa, iż ludzki wzrok nie ewoluował w kierunku patrzenia na wiązki elektronów, które z ogromną siłą wypływają z monitorów i odbiorników telewizyjnych. Autor Powłoki kultury tak opisuje kontakt oko - monitor: [...] gdy patrzymy na telewizję, to telewizyjny skaner "czyta" nas. Nasze siatkówki są pod bezpośrednim wpływem wiązki elektronicznej. Gdy promień spotyka wzrok i nastąpi kontakt wzrokowy między człowiekiem a maszyną, spojrzenie maszyny jest silniejsze. Przed telewizorem nasz system obronny jest nieczynny[5]. Spostrzeżenia badacza wskazują, iż: przy obserwacji małych dzieci podczas czytania, wydaje się, że nie przeglądają tekstu za pomocą ruchów oka charakterystycznych dla wprawnego czytelnika, lecz "rzucają okiem" na stronę, jakby przenosiły strategię oglądania ekranu telewizyjnego na czytanie tekstu. Wygląda na to, że spoglądają na rzeczy patrząc na nie po kilka razy, składając obraz z kawałków, aby zrozumieć całą stronę. Może to mieć bardzo ważny wpływ na proces poznania: zamiast przeglądania tekstu, aby tworzyć i zapamiętywać obrazy, dzieci, które oglądają telewizję, muszą szybko dokonywać uogólnień na podstawie luźno połączonych fragmentów informacji i rekonstruować widziane obiekty. Bardzo się to różni od nazywania obiektów i łączenia ich razem w logiczne zdania. W konsekwencji dziecko dorastające obok TV i komputera, lecz bez obecności książek, nie potrafi prowadzić oczu wzdłuż zapisanych linii. Zamiast spokojnego, uporządkowanego przesuwania wzroku od lewej do prawej strony, rzuca szybkie, ukradkowe spojrzenia w różne części zapisanej kartki i próbuje z dojrzanych w ten sposób fragmentów tekstu odczytać całość. Rozszyfrowanie treści w przypadku tego typu percepcji tekstu - nazywanej za Herbertem Krugmanem techniką "krótkich spojrzeń" - jest niezwykle trudne, by nie powiedzieć niemożliwe[6]. Stąd dzieci posługujące się nieuporządkowanym sposobem patrzenia i zdobywania informacji na podstawie składanych fragmentów, mają w konsekwencji kłopoty w szkole, gdzie obowiązuje tradycyjna, ciągła, linearna metoda odczytywania treści. Trudnościom takim sprzyja również fakt, iż czytanie, w przeciwieństwie do metody "krótkich spojrzeń", to proces nienaturalny, wyuczony, wymagający długotrwałego, żmudnego treningu oraz zaangażowania uwagi.

Monitor kontra mózg

Eksperymenty prowadzone przez profesorów: Francisa Cricka z Salk Institute for Biological Studies w San Diego oraz Christofa Kocha z California Institute of Technology wskazują, że widzenie to proces kreatywny, w którym mózg przeprowadza złożone czynności (nazywane czasem obliczeniami), aby zinterpretować niejednoznaczny sygnał z wejścia wzrokowego[7]. Wspomniani badacze dowiedli, iż ruchy oka stanowią wynik zaangażowania uwagi, ponieważ obszar pola widzenia, w którym widzimy z dobrą rozdzielczością, jest niezwykle mały - to mniej więcej powierzchnia paznokcia z odległości wyciągniętego ramienia[8]. Z kolei D. de Kerckhove w Powłoce kultury zauważa, iż nauka czytania i pisania tekstów alfabetycznych uwarunkowuje podstawowe zasady koordynacji oko - mózg, co ma z kolei zawrotny wpływ na inne procesy zmysłów i psychiczne[9].

W procesie czytania czytający musi najpierw uświadomić sobie, że litery stanowią reprezentację dźwięków składających się na wymawiane słowa. Aby przeczytać słowo "kot", trzeba podzielić je na odrębne elementy fonologiczne. W tej formie może ono zostać rozpoznane i zrozumiałe[10]]. Zdaniem profesor Sally E. Shaywitz z Yale School of Medicine, która zajmuje się m.in. badaniem przyczyn dysleksji, sprawność w czytaniu jest uważana za orientacyjny wskaźnik inteligencji[11]. W świetle słów tej badaczki zadanie czytającego polega na transformacji wrażeń wzrokowych, jakich dostarczają nam litery, we wrażenia językowe, a więc przekodowanie grafemów (liter) na fonemy[12]. Aby tego dokonać, osoba ucząca się czytać musi uświadomić sobie wewnętrzną fonologiczną strukturę wypowiadanych słów. Potem musi zrozumieć, że ortografia - sekwencja liter na papierze - odpowiada tym fonemom... świadomość fonologicznej struktury wypowiadanych słów pojawia się u dzieci między czwartym a szóstym rokiem życia. Rozwój świadomości fonologicznej przebiega więc równolegle z nabywaniem zdolności czytania[13]. Tymczasem, jak zauważył N. Postman, przeciętni rodzice celowo i świadomie nakłaniają do oglądania TV 18-miesięczne dzieci, które osiągnąwszy wiek trzech lat reagują już świadomie na telewizyjny sposób obrazowania[14].

Jak wskazują badania zmian metabolizmu komórek struktur mózgowych, prowadzone od 1994 r. wśród grupy ochotników w Yale University m.in. przez Bennet A. Shaywitz, Kenneth R. Pugh, R. Todd Constable oraz Roberta K. Fulbrighta, proces czytania aktywizuje korę okołoprążkową płata potylicznego, dolny zakręt czołowy zwany ośrodkiem Broca, który odgrywa również istotną rolę w procesie komunikacji werbalnej oraz górny i środkowy zakręt skroniowy[15]. Pierwsza struktura umożliwia rozpoznawanie liter, druga przetwarzanie fonologiczne, trzecia docieranie do znaczenia przeczytanego słowa. Eksperymenty te prowadzone przy użyciu jądrowego rezonansu elektromagnetycznego (fMRI) wykazują, że chociaż obszary neuronalne aktywizowane podczas czytania różnią się w zależności od płci, to jednak dominującą rolę na obecnym stopniu zaawansowania technik badania mózgu wydaje się odgrywać półkula lewa[16]. Michael S. Gazzaniga, pionier badań nad funkcjonowaniem tzw. rozdzielonego mózgu, uważa, że: [...] każda półkula kieruje skrajnie różnymi aspektami myślenia i działania. Obie połowy mają swoją specjalizację, a zatem ograniczenia i zalety. Lewa półkula dominuje w dziedzinie języka i mowy. Prawa celuje w zadaniach wzrokowo-ruchowych[17]. W świetle teorii wspomnianego już H. Krugmana telewizja przemawia do prawej półkuli mózgu, zaś książki do lewej, która to jest częścią bardziej racjonalną... telewizja usypia lewą półkulę... przemawia do ciała, a nie do umysłu[18]. Spostrzeżenia te zostały wykorzystane do badań kilkukrotnie cytowanego już D. de Kerckhove. Wyniki eksperymentów prowadzonych przez tego badacza wykazały, iż percepcja informacji płynących z monitora lub ekranu to proces szybkiego uogólniania oraz tworzenia obrazów na podstawie przesłanek napływających często w zawrotnym tempie do naszego mózgu. Zdaniem D. de Kerckhove, przekazów tych nie należy łączyć z rozumieniem, lecz z odtwarzaniem obrazów[19].

Oglądanie, czytanie a rozumienie

Czy można utożsamiać oglądanie TV z rozumieniem napływających informacji? Eksperymenty R. Kubeya, M. Csikszentmihalyi zdają się wskazywać, że nie. Wspomniani badacze przy pomocy elektroencefalografu sprawdzali pomiar czynności bioelektrycznej mózgu i dowiedli m.in., że podczas oglądania telewizji poziom pobudzenia umysłowego (mierzony liczbą fal alfa) jest niższy niż podczas czytania[20]. Dalsze badania metodą próbkowania doświadczeń Experience Sampling Method (ESM) wykazały, iż podczas oglądania telewizji ludzie odczuwają dwa rodzaje doznań - odprężenie oraz bierność[21]. Przy czym wrażenie odprężenia mija u badanych z chwilą wyłączenia telewizora, bierność, obniżona aktywność umysłowa i brak koncentracji utrzymują się dużo dłużej[22]. Osoby, które brały udział w eksperymentach R. Kubeya i M. Csikszentmihalyi, przyznawały również, że oglądanie telewizji pochłania ich czas oraz energię, powodując niepokój, poczucie braku satysfakcji, wyczerpanie fizyczne i psychiczne, a także wyrzuty sumienia[23]. Co ciekawe, chociaż objawy te nasilają się wprost proporcjonalnie do czasu spędzanego przed telewizyjnym ekranem, to jednak ludzie wykazują ciągłą skłonność do wydłużania takiej aktywności.

Zdaniem R. Kubeya, M. Csikszentmihalyi oraz D. de Kerckhove, przyczyn tej tendencji należy poszukiwać w naturalnej skłonności ludzkiego organizmu do reagowania na bodźce napływające ze świata zewnętrznego. Dostarczane przez telewizję fragmentaryczne, niekompletne, napływające w szybkim tempie - średnie ujęcie w telewizji komercyjnej trwa 2,5 s, w ciągu godziny oglądamy więc przeciętnie 1200 różnych ujęć[24] - wiadomości pobudzają głównie wzrok i słuch oraz powodują włączanie tzw. reakcji orientujących - OR (ang. orienting responses)[25]. Reakcje te są stale wywoływane przez nowe wiadomości, lecz tempo ich napływania nie daje mózgowi szans odpowiedzenia na wciąż dostarczane nowe bodźce. W konsekwencji nie dochodzi do zamknięcia (ang. closure), czyli całkowitej reakcji na bodziec. Jak opisuje to zjawisko D. de Kerckhove, telewizja prowokuje kolejno następujące po sobie reakcje OR bez pozostawienia czasu na zamknięcie[26]. Podobne obciążenia umysłowe mogą wywoływać gry komputerowe. Badania R. Kubeya i M. Csikszentmihalyi wykazały, iż same dzieci uskarżają się, że już po kwadransie grania odczuwają zmęczenie oraz objawy choroby lokomocyjnej - zawroty głowy i nudności[27]. W artykule Telemania - nowy nałóg badacze ci opisali również masowy przykład tego rodzaju zaburzeń wśród dzieci, który miał miejsce w Japonii w 1997 r., kiedy do szpitali trafiło 700 dzieci z objawami napadu padaczkowego wywołanego przez bodźce wzrokowe (błyskające jaskrawo światła w kilkunastominutowym telewizyjnym pokazie gry wideo opartej na serialu o pokémonach)[28].

Badania wskazują też na złudność przekonania, iż komputer czy telewizor to dobre pomoce szkolne. Multimedialne programy edukacyjne, których treść podawana jest w zbyt szybkim tempie albo jest nadmiernie przeładowana, rozczłonkowana czy pocięta elementami mającymi w założeniu uatrakcyjniać i ułatwiać percepcję prezentowanej treści, nie wpływają na stan, ani jakość uczniowskiej wiedzy. W 1998 r. amerykańska instytucja Educational Testing Service przebadała 14 tys. dzieci w wieku 9-13 lat, które za pomocą komputera oraz specjalnych edukacyjnych multimedialnych programów uczyły się matematyki. Wyniki badań pokazały, iż im więcej czasu dzieci poświęcają na taką naukę, tym gorsze uzyskują rezultaty[29]. Stare przekonanie, iż najlepszym sposobem edukowania uczniów młodszych klas szkół podstawowych jest bazowanie na wyobraźni dzieci oraz ich skłonności do naśladownictwa, wydaje się więc ciągle nie tracić na aktualności.

Konkluzje

Fragmentaryczne obejmowanie wzrokiem oglądanego obiektu jest znanym mniej więcej od kilkudziesięciu lat charakterystycznym sposobem oglądania telewizji. Można powiedzieć, iż kilka pokoleń zetknęło się już z taką techniką obserwowania ekranu TV i jednocześnie nie zrezygnowało z właściwego książce sposobu odczytywania treści. Ta prawda odnosi się jednak wyłącznie do osób, u których sposób postrzegania świata ukształtował się w oparciu o słowo pisane. Wtórna, telewizyjna, fragmentaryczna metoda "szybkich spojrzeń" postrzegania treści nie zagroziła więc pierwotnej technice wypracowanej przez kontakt z książką, do której narząd wzroku przystosowywał się od momentu zapisania pierwszych liter. Prawdziwe jest potoczne spostrzeżenie, że wiek użytkownika jest wprost proporcjonalny do trudności adaptacyjnych związanych z opanowaniem cyfrowego sposobu poruszania się w rzeczywistości kształtowanej przez elektronikę. Ów wiek nie łączy się bynajmniej z brakiem np. uzdolnień, ale świadczy o stopniu przystosowania do pozyskiwania informacji sposobem właściwym dla kultury piśmienniczej. Im bardziej dana osoba jest zaawansowana, przyzwyczajona czy nawykła do opartego na alfabecie sposobu zdobywania wiadomości, komunikowania się czy po prostu życia w kulturze ukształtowanej przez pismo, tym trudniej jest jej przekształcić sposób myślenia na dostosowany do percepcji nielinearnej.

Można toczyć spory, który sposób odbierania informacji - linearny charakterystyczny dla książki czy fragmentaryczny właściwy dla oglądania ekranu, jest lepszy. Dzisiaj wiadomo jednak, że narządy zmysłów organizują nasz mózg, a tym samym sposób, w jaki stajemy się świadomi docierających do nas informacji[30]. Umysł narażony wyłącznie na konsumpcyjne pochłanianie telewizyjno-komputerowej rzeczywistości nie rozwinie się w pełni. Pozbawianie najmłodszych szans na dołączenie do społeczności kultury piśmienniczej może oznaczać więc zamknięcie i przekreślenie możliwości, które mogłyby kształtować się w ich młodych mózgach. Zdaniem N. Postmana, konsekwencje zbyt wczesnego zapoznawania dzieci z telewizorem oraz brakiem właściwego nadzoru nad edukacją piśmienniczą skutkują również zanikiem jednego z najpiękniejszych okresów w życiu każdego człowieka - zanikiem dzieciństwa[31].

Przypisy

[1]  KUBEY, R., CSIKSZENTMIHALYI, M. Telemania - nowy nałóg. Świat Nauki 2002, nr 4, s. 66.

[2]  Jak podaje N. Postman, oglądanie telewizji w przypadku osób dorosłych stanowi trzecią, po pracy oraz spaniu, najbardziej czasochłonną życiową aktywność. POSTMAN, N. W stronę XVIII stulecia. Warszawa 2001, s. 57.

[3]  KUBEY, R., CSIKSZENTMIHALYI, M. Telemania, s. 66.

[4]  De KERCKHOVE, D. Powłoka kultury. Warszawa 2001, s. 34.

[5]  Tamże, s. 33.

[6]  D. de Kerckhove pisze: Telewizja uczy dziecko "uczenia się" w bardzo specyficzny sposób, często zanim zacznie ono mówić, a w rodzinach na niskim poziomie ekonomicznym i socjalnym lub półanalfabetów, zanim zobaczy jakąkolwiek książkę. Tak więc dziecko uczy się szybkich spojrzeń. Później dziecko ze środowisk, w których czytanie jest wymagane, konfrontuje inny środek uczenia się z nawykami, które podchwyciło z telewizji. Próbuje zrozumieć słowo pisane za pomocą szybkich spojrzeń. Niestety, to nie działa. Nauka czytania przychodzi z trudem, jest ciężka, co stanowi zaskoczenie, a w wielu przypadkach jest nie do zaakceptowania. De Kerckhove, D. Powłoka kultury, s. 33-34.

[7]  CRICK, F., KOCH, Ch. Problem świadomości. Świat Nauki, wydanie specjalne 2003, nr 1, s. 16.

[8]  Tamże.

[9]  De KERCKHOVE, D. Powłoka kultury, s. 47.

[10]  SHAYWITZ, S. E. Dysleksja. Świat Nauki 1997, nr 1, s. 60.

[11]  Tamże, s. 58.

[12]  Fonem to najmniejszy znaczący element języka.

[13]  SHAYWITZ, S. E. Dysleksja, s. 60.

[14]  POSTMAN, N. W stronę XVIII stulecia, s. 204.

[15]  SHAYWITZ, S. E. Dysleksja, s. 61.

[16] Badania te wykazały również, iż obszary aktywne podczas czytania różnią się w zależności od płci. U kobiet proces przetwarzania fonologicznego uaktywnia i obejmuje obszary neuronalne usytuowane w obu półkulach mózgu, u mężczyzn zaś położone wyłącznie w lewej półkuli. Za: SHAYWITZ, S. E. Dysleksja, s. 63.

[17] GAZZANIGA, M. S. Podzielony mózg - odsłona druga. Świat Nauki, wydanie specjalne 2003, nr 1, s. 27.

[18]  De KERCKHOVE, D. Powłoka kultury, s. 33-34.

[19]  Tamże, s. 33-35.

[20]  KUBEY, R., CSIKSZENTMIHALYI, M., Telemania, s. 66.

[21]  Tamże.

[22]  Tamże.

[23]  Tamże, s. 66-67.

[24]  POSTMAN, N. W stronę XVIII stulecia, s. 204.

[25]  Reakcje orientujące zostały po raz pierwszy opisane przez I. Pawłowa w 1927 r. In KUBEY, R., CSIKSZENTMIHALYI, M. Telemania, s. 67; De KERCKHOVE, D. Powłoka kultury, s. 29.

[26]  De KERCKHOVE, D. Powłoka kultury, s. 29.

[27]  KUBEY, R., CSIKSZENTMIHALYI, M. Telemania, s. 70.

[28]  Tamże.

[29]  PARKER, P. School in heart of tech country teaches without PCs, 02/12/02.

[30]  LOGOTHETIS, N. K. Widzenie: okno na świadomość. Świat Nauki, wydanie specjalne 2003, nr 1, s. 18.

[31]  POSTMAN, N. W stronę XVIII stulecia, s. 198-207.

   


- Spis treści - Poprzedni - Następny

(C) 2004 EBIB

Stary lek na nowe czasy
Uniwersalny babysitter / Aneta Firlej-Buzon // W:Biblioterapia w bibliotekach. Zakres, formy, metody  : Wrocław 10 - 11 października 2003. - Dane tekstowe. - [Warszawa] : Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich, K[omisja] W[ydawnictw] E[lektronicznych], Redakcja "Elektronicznej Biblioteki", 2004. - (EBIB Materiały konferencyjne nr 8). -
Tryb dostępu : http://www.ebib.pl/publikacje/matkonf/wroclaw/buzon.php . - Biblioterapia w bibliotekach. Zakres, formy, metody - ISBN 83-915689-7-0