![]() | Nr 7/2001 (25). Biblioteki polskie po wejściu do UE. Badania, teorie, wizje |
![]() ![]() |
|
![]() |
Andrzej Dróżdż
| ![]() |
Przed pięcioma wiekami pojawił się "człowiek typograficzny". Jego wyobraźnia była budowana w relacjach do lawinowo drukowanych książek. Rewolucja druku nie pozbawiła go jednak tożsamości gatunkowej; pozostawał równocześnie "człowiekiem cyrograficznym", wykorzystującym naturalne zdolności swojego organizmu. To sprawna ręka uczonego lub artysty decydowała o wizualnej jakości dzieła. Wynalazek druku rozniecił żądzę wiedzy; spowodował, że metoda adaptacji kulturowej stała się dla człowieka celem samym w sobie. Dzisiejszy wnuk "człowieka Turinga" 1 przełamuje kod genetyczny i przymierza się do rozpracowania mechaniki kwantowej. Zastanawiamy się, jakie następne tajemnice natury zostaną odczytane w elektronicznej Liber mundi, której istnienie było do niedawna jedynie mitem. Być może, aby ostatecznie przełamać opór materii człowiek połączy swoje organy z siecią komputerowych połączeń. Tylko czy wówczas stanie się bardziej świadomy swego istnienia? Paul Levinson nazywa internetową sieć hipertekstu "agregatem nieustannie redagowanej księgi ksiąg" 2. Rozwój nauki i techniki zatoczył szeroki krąg, a ukierunkowany odkryciami psychologii głębi popycha nas do punktu wyjścia, którym był mit. Brak jasnych kryteriów, rozróżnienia co jest nauką prawdziwą, a co fałszywą, sprzyjał przez wiele wieków szerzeniu się wiedzy okultystycznej i astrologii, którym ulegali nawet tak wybitni myśliciele jak Giordano Bruno i Tomasz Campanella. W tym czasie wielu fascynowały wyobrażenia kabalistyczne na temat Tory "żyjącej", tj. Księgi ksiąg, zawierającej wszystkie sekrety ludzkości. Znawcy literatury i antykwariusze wierzyli w możliwość znalezienia oryginału Ksiąg Mojżeszowych, a byli i tacy, którzy twierdzili, że wciąż istnieją księgi Adama wyniesione z Raju i mówili o nich, że są to Księgi Natury3. Galileusz przekreślił tego typu spekulacje stwierdzeniem, że jedynym istniejącym językiem natury jest język matematyki, ale nie ostudziło to emocji, gdyż dla zwolenników kabalistyki język Tory był także językiem matematyki4. Tomasz Campanella, jako jeden z pierwszych myślicieli, zauważył istnienie relacji między wzrostem intensywności życia, mierzonym ilością ważnych wydarzeń historycznych, a pojawieniem się epokowych wynalazków, wśród których za najważniejsze uważał proch, busolę magnetyczną i ruchome czcionki drukarskie. Ten ostatni wynalazek przysłonił jednak wszystkie inne, bo - jak stwierdził Campanella w swojej utopii pt. Miasto Słońca - przez 4 tysiące lat nie było więcej wydarzeń i przez 5 tys. lat nie wydano więcej książek niż w ciągu jednego tylko XVI stulecia. Rewolucja drukarstwa spowodowała wiele przeobrażeń kulturowych i obyczajowych, ale bynajmniej nie doprowadziła do ładu na ziemi i nie w przyroście liczby książek należałoby oczekiwać poprawy ludzkiego życia, ale w mądrzejszym jego zorganizowaniu, czego przykładów dostarczali Solariusze - wymyśleni przez Campanellę mieszkańcy utopijnego Miasta Słońca. Czasy Bacona, Campanelli, Komeńskiego i innych utopistów z pierwszej połowy XVII wieku to epoka intensywnego poszukiwania uniwersalnej metody zgłębiania wiedzy o świecie, co ostatecznie wyrazili z sukcesem Francis Bacon w Wielkiej Odnowie, a Kartezjusz w Rozprawie o metodzie. Wielu myślicieli w tej epoce wyrażało jednak irracjonalne przekonanie, że dla osiągnięcia tego celu potrzeba wiedzy ezoterycznej. Pierwsi pisali książki naukowe, drudzy - kabalistyczne i alchemiczne "Księgi". W tym czasie część państw w Europie stało się areną sporów światopoglądowych a potem wojen religijnych. W tyglu napięć kulturowych i politycznych wielkie poruszenie w środowiskach naukowych Niemiec, Francji i Anglii wywołały manifesty sekty różokrzyżowców - Fama (Chwała) i Confessio (Wyznanie) wydane w Kassel (Hesja) w 1614 i w 1615 roku. Ich anonimowi autorzy wzywali wszystkich chętnych do przyjęcia nauki Christiana Rosencreutza i wstąpienia do sekty, a obiecywali w zamian, że każdy adept zostanie wtajemniczony w sekrety Liber mundi - otwierającej wszystkie tajemnice przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Księgi ksiąg. Być może obie te broszurki zostałyby zapomniane, gdyby nie okoliczności polityczne, które wzmogły zainteresowanie nimi i spowodowały pojawienie się mitu różokrzyżowców. Na przełomie XVI i XVII wieku cesarz Rudolf II, cichy zwolennik protestantyzmu, uczynił z Pragi stolicę alchemików, kabalistów, zwolenników filozofii neoplatońskiej, wśród których pojawiali się profeci, jak John Dee, ale także zwyczajni szarlatani. W kilka lat po śmierci "cesarza alchemików" (1612 r.) Praga wypowiedziała posłuszeństwo Ferdynandowi Habsburgowi, próbującemu siłą narzucić jej katolicyzm, i w sierpniu 1619 roku ofiarowała koronę Czech Fryderykowi I, księciu Wirtembergii i elektorowi palatyńskiemu, znanemu ze swych przekonań antypapieskich. Zdaniem Frances A. Yates manifesty różokrzyżowców powstały gdzieś między Tybingą, Heidelbergiem a Pragą, być może z inicjatywy fanatyków protestantyzmu, pragnących wciągnąć Fryderyka I w wir polityki antyhabsburskiej. Z tejże przyczyny w obu tekstach pojawiła się symbolika heraldyczna i dziwne przepowiednie, z których wynikało, że elektor palatyński powinien m.in. pokonać Antychrysta (papieża) i jego popleczników. Trzecim tekstem, z którego można było wyczytać podobne wzmianki, były wydane w Strassburgu w 1616 r. Gody alchemiczne [Chymische Hochzeit], rzekomo napisane przez samego Christiana Rosencreutza (wydane po raz pierwszy w 1459). W rzeczywistości autorem tego dziełka był Johann Valentin Andreae (1586 - 1645), syn szanowanego pastora spod Tybingi, który napisał je, do czego się przyznał, w trzy lata później, by sobie zadrwić z naiwności zwolenników Rosencreutza5. Ewidentne szalbierstwo uznali oni jednak za prawdę i jeszcze bardziej rozbudowali mitologię różokrzyżowców6. We wszystkich tych tekstach pojawiły się wzmianki o tajemniczych księgach Christiana Rosencreutza, zawierających wiedzę ezoteryczną. Nigdy jednak nie udało się rozwikłać zagadki manifestów, bo wojska cesarskie po rozbiciu armii Fryderyka I pod Białą Górą w dniu 8 listopada 1620 roku pomaszerowały na podbój Palatynatu; splądrowały Heidelberg, a sławna biblioteka i archiwum książęce, w których mogły być rękopisy i inne ślady działalności różokrzyżowców (jeśli w ogóle takie były), zostały wysłane do Rzymu jako dar cesarza dla biblioteki watykańskiej. Te traumatyczne elementy spowodowały jednak, że mit różorzyżowców uzyskał rozgłos. O Księdze świata, którą różokrzyżowcy mieli rzekomo posiadać, zaczęto mówić w wielu stolicach. W kilkadziesiąt lat później Wilhelm Gottfried Leibniz z uporem, ale bezowocnie zabiegał w Rzymie o zgodę na przepatrzenie zbiorów archiwum palatyńskiego, tak bardzo chciał sprawdzić pogłoski o różokrzyżowcach. Opowieści o nich krążyły w XVII wieku w całej Europie. Wierzono, że różokrzyżowcy faktycznie istnieją i że posiedli swą ezoteryczną wiedzę od Rosencreutza, który z kolei został wtajemniczony przez mędrców arabskich i żydowskich, poznanych podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej. Dzięki ich pomocy przetłumaczył w Damaszku z języka arabskiego na łacinę Liber M[undi], tj. księgę mądrości Adama, Mojżesza i Salomona. Wierzono, że owa Księga świata zawiera formułę przemieniania metali w złoto, leczenia wszystkich chorób, czytania w przeszłości i w przyszłości, dowolnego przemieszczania się w czasie i w przestrzeni. Powtarzano wyczytane z manifestów rewelacje, że po powrocie do rodzinnego klasztoru w Niemczech Christian Rosencreutz założył wspólnotę Domu Ducha Świętego, której powierzył wszystkie swe tajemnice. Język, którym anonimowy autor Famy pisał o braciach z Domu Ducha Świętego przypomina stylistykę utopii społecznych. Idealizacja i hiperbolizacja wyobrażonego świata sekty różokrzyżowców, w narracyjnej prozie ich manifestów, jest analogiczna do tęsknoty za społeczeństwem doskonałego ładu teokratyczno - patriarchalnego, zawartej w utopii De Eudaemonensium Republica (Basileae, ex offici Ioannis Oporini, 1555) nauczyciela z Fryburga, Kaspara Stiblina, która stała się swoistym wzorem dla innych utopii literackich na terenie Rzeszy niemieckiej. Nieznany autor Famy idealizował braci różokrzyżowców: "Jedna rzecz jest pewna: ludzie ci wysłani i zjednoczeni z łaski Boga i Nieba, wybrani spośród najmądrzejszych jacy kiedykolwiek istnieli przez wszystkie wieki, żyli ze sobą w największej harmonii, dyskrecji i dobroci, zarówno wobec siebie jak i wobec innych"7. Rosencreutz przekazał im swoją wiedzę, a potem: "Napisali wspólnie Księgę zawierającą wszystko to, co człowiek może pragnąć, o co może prosić i czego się może spodziewać"8. Była to Liber Mundi, rozwinięcie zapoczątkowanej przed laty Liber M.. Według sugestii zawartych w Confessio, posiadana wiedza pozwoliła im przemieszczać się w dowolnie czasie i w przestrzeni, mówić wszystkimi językami oraz:
Po napisaniu Księgi świata bracia rozeszli się w różne strony i zgodnie z przyjętą regułą długo pozostawali w ukryciu. Po 120 latach od śmierci Rosencreutza ich następcy przypadkowo trafili na jego grobowiec, a gdy go otworzyli znaleźli w nim leżące pod ołtarzem zmumifikowane ciało założyciela zakonu a przy nim księgę pergaminową, zatytułowaną I[tinerarium]10. Autor Chwały (Fama) zapowiadał, że ta i kilka innych ksiąg znalezionych w grobowcu Rosencreutza zostaną ujawnione wszystkim ludziom, aby je mogli osądzić i wykorzystać na chwałę Bożą. Wśród nich miały się znaleźć Vocabolarium Theoph. Par. Ho. [Philippa Theophrasta von Hohenheim], Ininerarium, Vita, Rota a także tajemnicza i najbardziej intrygująca wyobraźnię Liber M[undi], obiecująca człowiekowi nieograniczoną wiedzę o świecie natury. W całej Europie zareagowało na tę wiadomość wielu sławnych filozofów spragnionych prawdziwej wiedzy; znaleźli się wśród nich tacy jak Johannes Kepler (+ 1630), Francis Bacon (+ 1626), Kartezjusz (+1650) czy wspomniany już Leibniz (+1716), ale bezskutecznie szukali oni kontaktu z różokrzyżowcami. Z kolei dla ludzi Kościoła tego typu wyobrażenia niosły z sobą niebezpieczeństwo herezji, toteż były tłumione, zarówno przez katolików, jak i przez protestantów. Anonimowi autorzy manifestów kusili podobnymi nadziejami do tych, które w pierwszych wiekach chrześcijaństwa roztaczał pelagianizm. Według różokrzyżowców, dzięki wiedzy tajemnej zawartej rzekomo w Księdze świata, człowiek mógłby zapanować nad naturą i zbudować sobie raj na ziemi bez odwoływania się do pomocy Opatrzności. Choć różokrzyżowcy zostali przedstawieni w obu manifestach jako wyznawcy Chrystusa, to największym uwielbieniem otaczali Rosencreutza, założyciela konfraterni, a podstawę swej mocy fizycznej i duchowej znajdowali w tajemniczej Liber mundi. W tak wyobrażonym świecie utraciłyby sens zarówno nauka, jak i religia, zastąpione okultyzmem różokrzyżowców. Popularność ich haseł musiała być znaczna, skoro Johann Valentin Andrae, syn znanego teologa, zwanego w północnych Niemczech "nowym Lutrem", odpowiedział na nie religijną utopią społeczną pt. Rzeczypospolita Chrystianopolitańska (1619), w której - zachęcony namowami przyjaciół11 - potępił ich teorie alchemiczne jako fałszywe (spuria) i kierujące umysł ludzki w ciemności (inter tenebros)12. We wstępie do tego dzieła Andreae ubolewał, że "godne pogardy" bractwo różokrzyżowców "obiecuje rzeczy wielkie i niezwykłe, których są spragnieni ludzie szukający sensacji, i które zawsze pragnęliby posiąść; podsyca ich nadzieje nadzwyczajnymi obietnicami polepszenia obecnego stanu rzeczy, a przy tym imituje dzieła Chrystusa"13. Aby sprowadzić naiwnych z fałszywej drogi, na którą ich posłali oszuści, podający się za różokrzyżowców, Andreae opisał, jak powinno wyglądać życie światłych i bogobojnych chrześcijan w idealnej republice stworzonej według zasad De civitate Dei św. Augustyna. Bohaterem swojej powieści utopijnej uczynił rozbitka, który sam jeden uratował się z katastrofy okrętu gdzieś na "morzu etiopskim" i dopłynął do wyspy nazwanej przez jej mieszkańców Kafarsalamą [kaphar salama, hebr.: miasto zbawienia]. Jej stolicą było miasto Chrystianopolis - prawdziwa oaza "prawdy i dobroci" stworzona w imię Boże na oceanie fałszu i podłości.14 Utopia Andreae ma charakter mistycznej przypowieści. Aby wejść do świętego miasta rozbitek powinien pokonać trzy próby: po pierwsze, przekonać strażnika, że nie ma nic wspólnego z oszustami, którzy "fałszywie nazywają siebie "Braćmi Różokrzyżowcami"; po drugie - zdać egzamin ze swoich obyczajów i słuszności myślenia; po trzecie - z wiary w dogmaty chrześcijańskie15. Miejsce fałszywej Liber mundi zajęło w Christianopolis Pismo święte. Jeden z triumwirów "Zapytany, jak rozumie wszechstronne wykształcenie, zaczął mówić o Chrystusie, i to Chrystusie ukrzyżowanym; w Nim bowiem kres wszystkich rzeczy"16. On też wyjawił pytającemu go przybyszowi, że :"Tylko chrześcijanie posiadają wiedzę, ale od Boga, reszta zaś plecie niepoważnie i mówi do siebie"17. W bibliotece Christianopolis przybysz z Europy dowiedział się, że uczeni w tym mieście gromadzą książki ze starego świata tylko dlatego, "by wykazać ich próżność". "Największy autorytet ma dla nich Pismo święte, albo inaczej Księga od Boga; tylko ten dar przekazany ludziom dzięki łasce Bożej, który w pełni uznają jako niewyczerpaną tajemnicę; prawie wszystkie pozostałe [książki] osądzają jako kupę bzdur"18. Andreae wzywał więc czytelników swojej utopii: "Odsuńmy na bok książki, jeśli ich pragniemy naśladować; niech żyje Księga Życia - Chrystus [vivat liber Vitae Chrisus], z której będziemy czerpać wszystko łatwiej, pewniej i bezpieczniej"19. W eschatologicznej perspektywie zbawienia miraże korzyści z rozkoszy w życiu doczesnym, osiągnięte dzięki Liber mundi, wydawały się być żałosne i wręcz godne pogardy, ale Andreae nie zdołał swoją utopią zbudować zapory, tamującej drogę wyobraźni utopijnej innych autorów. Jego radykalizm religijny mógł być dla wielu niezrozumiały. Co więcej, swoim uporem i gwałtownością wystąpień przyczynił się do wzrostu zainteresowania różokrzyżowcami, choć często mówiono, że ich istnienie od początku było fikcyjne. Pokusa zdobycia władzy nad naturą przy pomocy tajemniczej Księgi świata drążyła w XVI wieku umysły wielu pisarzy utopijnych. Liber mundi stała się mitem ilustrującym niezaspokojone marzenia ludzkości. Na tym micie rodziły się utopijne wyobrażenia, w czym partycypowali nawet najwybitniejsi przedstawiciele epoki. O popularności manifestów różokrzyżowców w Europie dowodzą powinowactwa ideowe, występujące m.in. w Nowej Atlantydzie (1627) Francisa Bacona, napisanej ok. 1624 roku i wydrukowanej w rok po jego śmierci. Bacon wyobraził sobie na podstawie lektury manifestów różokrzyżowców, jak mogłoby wyglądać utopijne społeczeństwo kierowane przez uczonych zakonników, posiadających wiedzę przekraczającą granice ludzkiego poznania. W tym celu posłużył się modelem utopii literackiej i opowiedział o żeglarzach płynących do Chin i Japonii, których burze i wiatry zagnały do brzegu nieznanej wyspy. Choć jej mieszkańcy posiadali swojego księcia, to w rzeczywistości rządy sprawowali uczeni zakonnicy z Domu Salomona, przypominający właśnie braci różokrzyżowców z Domu Ducha Świętego20. W ich pieczęci ze znakiem krzyża pod skrzydłami cherubina Frances A. Yates rozpoznała dewizę różokrzyżowców: Sub umbra alarum tuarum Jehova [Pod cieniem twych skrzydeł, Jehowo], Podobne skojarzenia mógłby wzbudzić noszony przez braci z Domu Salomona czerwony znak krzyża, a także odmowa przyjęcia zapłaty za pomoc lekarską - pryncypialne zasady dla różokrzyżowców21. Uczeni zakonnicy stworzyli na swej wyspie raj technologiczny i całkowicie zapanowali nad naturą. Potrafili leczyć choroby nieuleczalne, przywracać młodość, stwarzać nowe gatunki, dostarczać nowych przyjemności zmysłowych22. O różokrzyżowcach mówiono w Europie, że potrafią być niewidzialni i bez trudu poruszają się w przestrzeni. Bracia z Domu Salomona także osiągnęli tę zdolność ponadnaturalnej komunikacji, o której mówił anonimowy autor Confessio. W utopii Francisa Bacona Przybysze z Europy, zachwycający się potężnymi możliwościami technicznymi Braci z Domu Salomona, stwierdzają na koniec:
Utopijne motywy Liber mundi zostały wyrażone także w twórczości Jana Amosa Komeńskiego, na co z pewnością duży wpływ miała jego bliska znajomość z Johannem V. Andreae i charakter zainteresowań pedagogicznych. Książka jako instrument pracy wychowawczej była warunkiem powodzenia programu pedagogicznego, któremu Komeński poświęcił całe swoje życie. W jego koncepcjach obok motywów na wskroś oryginalnych można rozpoznać wiele kontynuacji i zapożyczeń. Przyczynił się do tego Johann Valentin Andreae, który dla młodszego od siebie o sześć lat studenta z Moraw stał się w latach 1613 - 1614 przyjacielem i przewodnikiem, wprowadzającym go w kręgi elity umysłowej Heidelbergu. Prawdopodobnie dzięki niemu Komeński poznał manifest różokrzyżowców Fama w nieznanej nam dzisiaj wersji łacińskiej z 1612 roku oraz rękopis Miasta Słońca Tomasza Campanelli. Wyraźne ślady lektury obu tych dzieł znajdujemy w utopii Jana Amosa Komeńskiego pt. Labirynt świata albo raj serca, (Labirynt Sweta a Raj Srdce, Lissa 1631), W utworze tym, wzorowanym na utopiach Campanelli i Andreae, zostało opisane - jak zwykle z perspektywy pielgrzyma - bogate miasto wyobrażające encyklopedyczny stan ówczesnej wiedzy o świecie. W mieście - labiryncie Komeńskiego obszerne dzielnice, ulice i zaułki miały symbolizować nauki "zamieszkiwane" przez uczonych i ich pomocników24. W utworze tym pojawiły się również motywy antyutopijne, co odróżnia go od innych dzieł tego gatunku. Komeński zdruzgotany tragedią osobistą (na początku wojny stracił prawie całą rodzinę) pisał swój Labirynt w nastroju melancholicznym. Usiłował w nim przestrzec łatwowiernych uczonych przed błędami; pragnął uratować takich jak on sam - przed laty - ufających przechwałkom oszustów podających się za różokrzyżowców. W antyutopii Jana Amosa Komeńskiego pracowite i spokojne życie uczonych, mieszkających w labiryncie nauk, zostaje zakłócone przez posłańca różokrzyżowców, który wdarł się do miasta na galopującym koniu i hałaśliwym trąbieniem zwołał wszystkich filozofów na główny plac, "aby ich powiadomić gładkimi słowami o rzemiosłach (arti libere) i filozofii znajdujących się w stanie upadku; powiedział im, że pewni sławni ludzie, wysłani przez Boga, doświadczyli tych braków i wymyślili na nie skuteczny sposób, aby podźwignąć wiedzę do poziomu, jaki ludzie posiadali w Raju przed grzechem pierworodnym. Produkcja złota, powiedział, była jedną z najmniejszych umiejętności wśród setek innych, które potrafili czynić, ponieważ cała natura bez zasłony została im objawiona; byli w stanie nadać, lub odebrać, każdemu stworzeniu dowolną formę, jaką dla przyjemności chciałoby ono przyjąć; powiedział ponadto, że poznali oni języki wszystkich narodów, jak również wszystko to, co się działo na całym ziemskim globie, także w Nowym Świecie, i że byli w stanie rozmawiać między sobą z odległości tysięcy kilometrów. Powiedział, że posiedli kamień (filozoficzny) i potrafili dzięki niemu doskonale leczyć wszystkie choroby i przedłużać ludzkie życie. Rzeczywiście, Hugo Alvarrada, ich przełożony, miał 562 lata, a jego wspólnicy nie byli wiele młodsi"25. Na te słowa większość uczonych ogarnęła żywiołowa radość. Gdy posłaniec różokrzyżowców obiecał im ujawnić tajemnicę Liber mundi, wiwatowali i gratulowali sobie wzajemnie, powtarzając wielokrotnie w uniesieniu: "Nasza epoka jest szczęśliwa, jest naprawdę szczęśliwa"26. Wielu uczonych nie uwierzyło jednak różokrzyżowcom i nazywało ich szarlatanami, kusicielami i diabłami wcielonymi. Posłaniec różokrzyżowców zburzył uczonym ich pogodę ducha i spokój umysłów; zburzył istniejący porządek w mieście - labiryncie nauk. W dalszej części swej utopii Komeński opisał rozczarowanie, jakie przeżyli ci wszyscy, którzy mieli nadzieję otworzyć Liber mundi, okazało się bowiem, że nikt spośród filozofów i uczonych nie był godny, by dostąpić tej tajemnicy. Pozostały im tylko wstydliwe wspomnienia rozbudzonych nadziei oraz upokorzenie, któremu nie było końca. Mimo tak negatywnego stosunku do idei różokrzyżowców Komeński nigdy nie uwolnił swej wyobraźni od natrętnych myśli o Księdze świata, podobnie jak i od alegorii labiryntu świata, przez który podąża pielgrzym - wychowanek. Podczas pobytu w Anglii wspólnie z Samuelem Hartlibem i innymi zwolennikami swej idei szkół pansofistycznych próbował powołać stowarzyszenie uczonych wzorowane na Domu Salomona, czemu miał służyć specjalny projekt w tej sprawie przedłożony Parlamentowi angielskiemu w 1641 roku27. W wielu pracach rozwijał natrętną myśl, "że istnieją trzy Księgi Boże, i z nich jedynie uczymy się wszystkiego: 1. Księga świata, czyli natury, 2. Księga umysłu i świadomości (conscientia), 3. Wreszcie księga prawa, czyli Pismo"28. Do przeczytania tych Ksiąg człowiek powinien wykorzystać zmysły, rozum a wreszcie wiarę w objawienie. Na tym fundamencie pragnął zbudować koncepcję ksiąg i książek dydaktycznych, a zwłaszcza pambiblii, tj. wszechksięgi, ogarniającej całą istniejącą wiedzę29. Od połowy XVII wieku nasycenie książkami było już tak wielkie, że czytelnicy odczuwali z ich powodu pewne zmęczenie. Szczególnie zaś trudne było odróżnienie książki słabej od dobrej i oryginalnej. Aby pokonać te trudności Komeński marzył o stworzeniu "księgi uniwersalnej", w której znalazłyby się "wierne i doskonałe streszczenia wszystkich rzeczy poznawalnych"30. Zapowiadał, że dzięki tym "przyjemnym streszczeniom" ludzie przestaną poszukiwać wiedzy "w dużych bibliotekach"31. Po nazwie "księgi uniwersalnej" można się było spodziewać znacznie więcej niż to, co chciał i co mógł ofiarować. Ideę księgi świata, uniwersalnej i doskonałej, rozwijali po nim inni pisarze utopijni w następnych epokach, ale pozbawili ją nimbu świętości, którym otoczona była Liber mundi różokrzyżowców. Utopie ładu społecznego na fundamentach religijnych zastąpiły utopie ładu świeckiego. Między 1680 a 1780 r. ilość książek w Europie Zachodniej wzrosła dziesięciokrotnie, co dodatkowo wyzwalało tęsknotę za "księgą uniwersalną". Oświeceniowym odbiciem Liber mundi wydawała się być Encyklopedia albo słownik rozumowany nauk, sztuk i rzemiosł Denisa Diderota i Jeana d'Alamberta. Zamykała w sobie całość potrzebnej i nowoczesnej wiedzy, ale bez złudnych nadziei na powiększenie jej w sposób metafizyczny. Jej racjonalna formuła wydawnicza była podstawą dla wszystkich następnych publikacji encyklopedycznych, których absolutny rekord ustanowiła w XX wieku sławna hiszpańsko - portugalska Enciclopedia Universal Illustrada Europeo - Americana, domu wydawniczego Espasa. Jej objętość - 105 tys. stron wydrukowanych - została zapisana po wsze czasy wśród rekordów Guinessa. Dzisiaj, gdy wyczerpują się stopniowo możliwości wykorzystania papieru jako nośnika informacji, trzeba przewidywać nadejście sytuacji, w której zostanie osiągnięty nieprzekraczalny limit stosunku wielkości przetworzonych informacji do pojemności publikacji i technicznych możliwości ich przechowywania. Nienadążanie obiegu dokumentów za rosnącymi potrzebami społecznymi wymusza wymianę paradygmatu kulturowego. Po trzech stuleciach zapomnienia pojawiła się jednak realna perspektywa stworzenia Księgi świata dzięki wykorzystaniu nowoczesnych technologii. W końcu lat sześćdziesiątych szczytem osiągnięć techniki było wykorzystanie wiązki światła laserowego do odczytania jednego tomu Wielkiej Encyklopedii Powszechnej na kliszy fotograficznej o wymiarach 6 cm / 6 cm. Niedługo potem okazało się jednak, że to komputer mikroprocesorowy i Internet, a wraz z nimi hipertekst spowodują rewolucję informacyjną. "Hipertekst (http://, tj. Hyper Text Trasfer Protocol), tłumaczony jako nadtekst, lub tekst wielosekwencyjny, otwiera dla pisma nową przestrzeń32. Ponieważ nie bardzo wiadomo do kogo ona należy, należałoby więc powiedzieć, że http:// jest sztuczną, wirtualną przestrzenią ludzkości, dziedziczącą tradycję Liber mundi, ale zawierającą zarazem wszystkie ważne cechy kultury postmodernistycznej, poczętej niemalże w tym samym czasie. W 1965 roku Vanneva Brush opisał projekt hipertekstu w książce Literaly Machines, a już trzy lata później powstał pierwszy system hipertekstowy NSI/Augment. Na ten sam rok przypadają dziesiątki kultowych wydarzeń, inicjujących epokę postmodernizmu. W wyobraźni ludzkiej zalążek idei hipertekstu mieścił się w przypisach i glosach, umieszczanych na marginesach książki. Ich miejsce w hipertekście zajęły linki, dzięki którym tekst główny niemal unosi się w powietrzu; użytkownik komputera może w każdej chwili zmienić kierunek lektury i pożeglować w wybranym kierunku, zapominając w końcu o tekście podstawowym. Hipertekst sprawia, że marzenia różokrzyżowców stają się bliskie rzeczywistości; jest ponadterytorialny, pozbawiony wymiarów czasowych i przestrzennych. Wyłania się jako Liber mundi z wielomilionowych codziennych połączeń użytkowników Internetu. Z każdym dniem pojawiają się nowe możliwości techniczne; komputery stają się coraz szybsze i są zaopatrzone w coraz większą pamięć. Przewiduje się, że za ok. 20 lat w Internecie znajdzie się cała wiedza ludzkości, a tym samym skończy się era regałów z zakurzonymi książkami na półkach. Od bibliologów i filozofów kultury należy oczekiwać, że stworzą właściwe uzasadnienia dla urządzeń elektronicznych, którymi coraz częściej zastępowane są tradycyjne materiały służące przekazywaniu informacji. Jak każda rewolucja, także i rozgrywająca się dzisiaj rewolucja informacyjna dotyczy również mentalności człowieka, jego nieufności, a nawet lęku przed nieznanym. Z pewnością upłyną lata, zanim zmieni się wygląd naszych bibliotek, ale na pytanie: "Kiedy do tego dojdzie?" - nikt nie chce ryzykować odpowiedzi, gdyż tempo rozwoju techniki zdumiewa największych nawet sceptyków. Nie tak dawno firma NuovoMedia zaproponowała lekkie i płaskie urządzenie RocketBook, wielkości książki kieszonkowej, które za pośrednictwem księgarń internetowych umożliwia korzystanie z 630 000 tytułów książek. Inny rodzaj książki elektronicznej, przeznaczonej do publikowania i czytania w systemie cyfrowym, skonstruowany przez firmę SoftBook Press jest całkowicie uniezależniony od komputera PC, a w podstawowej pamięci może przechowywać nawet 150 tys. stron, tzn. całą Enciclopedia Universal Illustrada z miejscem na kilka innych encyklopedii. Kto dzisiaj może się pochwalić tak gigantyczną biblioteką? Dwaj potentaci wśród producentów amerykańskich książek elektronicznych, firmy SoftBook Press i NuovoMedia, wykupione na początku 2000 roku przez Gemstar e-Book Group stały się cząstką imperium, dysponującego 100 milionami połączeń kablowych, w tym także satelitarnych. Jak dawniej względy finansowe zadecydowały o zwycięstwie druku, tak i teraz te same czynniki spowodują zastąpienie tradycyjnych bibliotek przez ich odpowiedniki wirtualne. Można się spodziewać, że w oparciu o sieć kablowych przekaźników cyfrowych powstanie globalna biblioteka, z której zasobów ludzkość będzie czerpała potrzebną wiedzę; opory psychiczne i uprzedzenia zostaną ostatecznie przełamane, gdy urządzenia do odczytywania staną się doskonałą imitacją kodeksu. Elektroniczna książka Everybook umożliwia czytanie tekstu na dwóch odchylanych ekranach, przypominających strony i oprawionych z zewnątrz w elegancką skórę, co daje efekt solidnej introligatorskiej oprawy33. Tego typu tendencja będzie się utrzymywała. Podobnie było przez pierwszych kilkadziesiąt lat po wynalezieniu przez Gutenberga prasy, gdyż litery drukowane do złudzenia przypominały wówczas późnogotyckie pismo ręczne zwane teksturą. Formy książki elektronicznej będą wciąż doskonalone, aby człowiek mógł je w pełni zaakceptować. Zaledwie trzy lata temu Michio Kaku zapowiadał nadejście epoki "inteligentnego papieru"34. Pisał wówczas: "Pierwszym krokiem w długiej i ciekawej wyprawie ku wszechobecnym komputerom będzie stworzenie łatwo dostępnych urządzeń komputerowych, które nazwiemy tutaj plakietką, brulionem i tablicą"35. Czytelnicy Michio Kaku ledwie zaznajomili się z jego książką, a już pojawiły się na biurkach elektroniczne notatniki podłączone do sieci komputerowej, ale do złudzenia przypominające arkusz papieru. Dzisiaj takie urządzenia znajdują się w ofercie handlowej wielu firm komputerowych. IBM oferuje ThinkPad TransNote - połączenie notatnika i komputera, którego podkładka ThinkScribe, umieszczona pod papierowym notesem, pozwala utrwalić i konfigurować z innymi plikami dowolne znaki w języku cyfrowym36. Na marginesach książek elektronicznych możemy czynić notatki. Te rewolucyjne wynalazki wymuszają przewartościowanie dotychczasowych formuł i twierdzeń na temat tekstu, książki, edytorstwa, praw autorskich i podstaw księgarstwa. Z nastaniem epoki e-papieru ulega zmianie formuła kodeksu. E-książka może być tak samo elastyczna i lekka jak jej starsza kuzynka, będzie ją można kartkować, a ulubione miejsca zaznaczać zakładkami. Na inteligentne kartki - ekrany będziemy mogli ściągać coraz to nowe teksty zgodnie z naszym życzeniem co do rodzaju pisma i innych zasad edytorskich. W każdym domu prywatna biblioteka nie będzie liczyć więcej niż trzy - cztery takie urządzenia do emitowania tekstów, chociaż w księgarniach online znajdą się miliony książek w dowolnych wersjach językowych. Już dzisiaj pracują światłowody zdolne do przenoszenia 100 mld bitów na sekundę, co pozwala w równie krótkim czasie odczytać całą Encyklopedię Brytyjską, a po wprowadzeniu komputerów kwantowych korzystanie z informacji stanie się niczym nieograniczone37. Paul Levison stwierdza, że "Sieć jako całość przypomina raczej księgę natury, książkę bez dającego się określić autora". Mówi też o sieci połączeń hipertekstowych, że stwarzają wrażenie tworzącego się wszechświata "w rodzaju Gai"....38 Jakże blisko w tych wizjach do mitycznych nadziei związanych z Liber Mundi różokrzyżowców ! Wizje świata na początku trzeciego tysiąclecia jawią się nam gdzieś pomiędzy katastroficznym scenariuszem technopolu sparaliżowanego nadmiarem niechcianych informacji39, a nadmiernie optymistycznymi wyobrażeniami samoregulującej się technologii obdarzonej sztuczną inteligencją. Mimo, że dzisiaj trudno byłoby nam uznać Internet jako spełnioną utopię Liber mundi, to obrany kierunek ewolucji medialnej i niezwykłe tempo zachodzących zmian technologicznych daje nam niemal pewność, że utopijne marzenia siedemnastowiecznych filozofów spełniają się wprost na naszych oczach. Wizja nadchodzącego świata opartego na sztucznej inteligencji wzbudza jednakże niepokój; być może naszym wnukom, trzymającym w kieszeni miniaturową Liber mundi, a mimo to uwikłanym w niewyobrażalne dla nas problemy społeczne, niepokojące nas sprawy z początku XXI wieku będą się wydawały jakąś żałosną błahostką minionej belle époque. Przypisy:
|
![]() |
EBIB 7/2001 (25), Biblioteki polskie po wejściu do Unii Europejskiej - szanse i zagrożenia.
|