EBIB 
Nr 8/2004 (59), Biblioteki a zagrożenia. Ochrona zasobów. Opinia
  Poprzedni artykuł Następny artykuł   

 


Marta Grabowska
Instytut Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych Uniwersytetu Warszawskiego
Centrum Europejskie Uniwersytetu Warszawskiego

Dla kogo kodeks etyki zawodowej?
(Korporacja versus stowarzyszenie)


Transformacja ustrojowa w Polsce zapoczątkowana w 1989 r. uruchomiła proces przywracania Polsce oblicza normalnego państwa demokratycznego, czego przez cały okres powojenny zostaliśmy pozbawieni. To pozbawienie nas normalnie funkcjonujących mechanizmów demokratycznych trwało jednak na tyle długo, że odtworzenie ich, wbrew pozorom, nie jest rzeczą łatwą. Przeciętny obywatel powie, że główne organa państwa (Sejm, Senat, urzędy centralne), choć napotykają na trudności w codziennym działaniu, kształtują już w Polsce szkielet państwa demokratycznego, a to, w jakim zakresie rozłożono między nie władzę, stanowi demokratyczna, bądź co bądź, Konstytucja RP z 2 kwietnia 1997 r. [1] Pozostają jednak meandry konstrukcji państwa demokratycznego - jak naczyńka włoskowate w organizmie człowieka - które nie są może zauważalne gołym okiem, ale jeśli źle pracują, cały organizm cierpi.

Konstytucja, o której mowa, jasno stwierdza, w jaki sposób podzielona jest władza w Polsce: władzę ustawodawczą sprawuje Sejm i Senat, władzę wykonawczą sprawuje Prezydent i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą - sądy i trybunały (art. 10). Jednak instytucje te we władzę wyposaża Naród (art. 4), który określa zakres udzielonej poszczególnym instytucjom władzy oraz sprawuje ją przez swoich przedstawicieli w tych instytucjach lub, jeśli to konieczne, bezpośrednio (referenda).

Zatem instytucje, o których mowa, nie "zagospodarowują" całej władzy, a jedynie tą, w jakim zakresie została ona tym instytucjom powierzona przez Naród. W demokratycznym państwie zadania niezastrzeżone przez Konstytucję lub ustawy dla wymienionych instytucji władzy publicznej pozostawione są samorządom. W demokratycznym państwie rozpoznajemy najczęściej trzy rodzaje samorządów: terytorialne, zawodowe i gospodarcze. Samorządy - jak sama nazwa wskazuje - to ciała uczestniczące w sprawowaniu władzy.

Samorządy terytorialne są nam w Polsce znane. Zlikwidowane w okresie powojennym z trudem odzyskują należne im miejsce. W cytowanej Konstytucji jasno powiedziano, że samorząd terytorialny uczestniczy w sprawowaniu władzy publicznej, a ogół mieszkańców zasadniczego podziału terytorialnego stanowi z mocy prawa [a więc niejako "przymusowo", z istoty rzeczy] wspólnotę samorządową (art. 16). Zakres tej władzy określają naturalnie ustawy, a to, czym samorządy się zajmują, nazywa się wykonywaniem istotnych zadań publicznych (art. 16). Ważną sprawą jest też fakt, że - jak mówi Konstytucja - swoje zadania samorząd wykonuje w imieniu własnym i na własną odpowiedzialność. Oznacza to, że nie tylko obdarzony jest przywilejem sprawowania władzy w wyznaczonym mu zakresie, ale za jej wykonywanie w całej rozciągłości ponosi odpowiedzialność.

Jeśli zatem cechą charakterystyczną wymienionych samorządów jest uczestnictwo w sprawowaniu władzy publicznej - to również samorządy zawodowe, jeśli takie są powołane, powinny posiadać wyznaczony im w drodze ustawy obszar sprawowania władzy publicznej. Takie zawody, często określane mianem "zawodów zaufania publicznego", powinny cechować się tym, iż wśród czynności wykonywanych w ramach tego zawodu (zawodu niewyuczonego, ale wykonywanego) są również i takie, które mają charakter władczy. Czynności te najczęściej tak bardzo "wtopione" są w zawód wykonywany, że nie da się ich odłączyć i powierzyć osobno powołanym do tego celu urzędnikom. Określone czynności władcze wymagają też zwykle takiego stopnia kwalifikacji zawodowych, że mogą je wykonywać tylko specjaliści. Przykładem może być lekarz, który wykonując normalnie swój zawód, leczy ludzi, co nie ma charakteru władczego (na wszystkie działania lekarza pacjent musi wyrazić zgodę, również pacjent ma prawo leczyć się sam albo np. u domorosłego bioenergoterapeuty). Lecz jeśli na przykład ktoś z nas umrze - tylko lekarz może stwierdzić zgon, aby można było sporządzić tzw. akt zgonu. Do stwierdzenia faktu zgonu człowieka bezwzględnie wymagana jest wiedza lekarska i żaden urzędnik ani inna osoba, nie ma prawa do takiego orzeczenia. W momencie wykonywania tej czynności lekarz podejmuje decyzję sam, "jednoosobowo" na własną odpowiedzialność i nieważne jest, czy i gdzie w danym momencie pracuje. Sam fakt bycia lekarzem daje mu takie prawo. Czynność ta skutkuje jak decyzja administracyjna. Akt zgonu uruchamia bowiem różne dalsze działania natury administracyjnej. Jeśli państwo decyduje się powierzyć jakąś władzę indywidualnym osobom - powinno mieć rejestr tych osób, aby wiedzieć, kto tą władzę wykonuje, jak również może mieć prawo sprawdzenia wiedzy i kompetencji tych osób (uzyskiwanie tzw. uprawnień), głównie świadomości zakresu przekazanej władzy w obrębie danego zawodu i procedur prawidłowego jej wykonywania (np. wiedzy, jakie formularze w danym momencie obowiązują, jak należy je wypełnić, jakie informacje powinny się w nich znaleźć i gdzie je dostarczać).

Procedury weryfikacyjne (egzaminy na tzw. uprawnienia) powinny w zasadzie dotyczyć wyłącznie posiadanej świadomości zakresu powierzonej władzy oraz znajomości przepisów obowiązujących w państwie w zakresie tej władzy, a nie wiedzy merytorycznej, którą osoba wykonująca taki zawód zdobywa w innych okolicznościach, np. w uczelni wyższej. Czasem jednak nie da się tych rzeczy rozdzielić i wymagania na tzw. uprawnienia obejmują też różne fragmenty wiedzy merytorycznej. Do tego rodzaju zawodów zaliczyć można np. notariusza, poborcę podatkowego (komornika), rzecznika patentowego, kuratora sądowego, lekarza weterynarii, itp. W takich sytuacjach minister danego resortu, powierzając określone zadania władcze osobom wykonującym określony zawód, powołuje drogą ustawową samorząd zawodowy (zwany też izbą zawodową albo korporacją zawodową), określając zakres przydzielonych czynności władczych. Faktem potwierdzającym sprawowanie władzy jest często prawo posługiwania się przez te osoby godłem państwowym (np. notariusz).

Wobec faktu, iż osoby te nie tylko obdarzone zostały przywilejem wykonywania władzy publicznej, ale również ponoszą za te działania odpowiedzialność, a także w związku z tym, iż wykonywane czynności mogą być ocenione wyłącznie przez specjalistów - w zakresie kompetencji samorządu - osoby wykonujące samodzielnie takie czynności są wyłączone spod sądownictwa powszechnego i podlegają komisji dyscyplinarnej swojego samorządu. Samorząd zaś, za aprobatą ministra, formułuje wymagania stawiane tym osobom, które, w jego mniemaniu, gwarantują poprawność wykonywania zawodu. Są to tzw. kodeksy etyki zawodowej, które działają jak prawo, ponieważ na ich podstawie izba zawodowa może, w określonych sytuacjach, pozbawić jej członka prawa do wykonywania danego zawodu. Co więcej, w celu uniknięcia nieprawidłowości w sprawowaniu władzy - kodeks ten może nakładać na te osoby pewne ograniczenia wolności w podejmowaniu np. działalności gospodarczej lub innej, w celu uniknięcia zjawisk patologicznych, np. korupcji.

Jesteśmy więc w Polsce świadkami postępującego procesu decentralizacji władzy, tj. oddawania zagarniętej przez "centralę" władzy samorządom, co przywraca krajowi demokratyczne oblicze oraz nadaje mu cechy obywatelskości. W okresie PRL-u prawie całość władzy samorządowej została zagarnięta do "centrali" w celu jej upolitycznienia. Powrót władzy do samorządów powinien ją odpolitycznić i uczynić bardziej merytoryczną.

W przedstawionym wyżej procesie przywracania władzy samorządom - podobnie jak w przebiegających w Polsce równolegle procesach prywatyzacji i reprywatyzacji, polegających najogólniej na zwracaniu przez państwo zagarniętej wcześniej własności prywatnej i odtwarzaniu sektora prywatnego w gospodarce - nie ustrzeżono się przysłowiowych "błędów i wypaczeń". Dochodzi tu do różnych patologii, a ponadto obu procesom towarzyszą emocje.

Art. 17 ust. 1. Konstytucji mówi: W drodze ustawy można tworzyć samorządy zawodowe, reprezentujące osoby wykonujące zawody zaufania publicznego i sprawujące pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony.
Prof. dr hab. Michał Kulesza mówi:
Uważam, że w art. 17 ust. 1 Konstytucji tradycyjnie chodzi o wolne zawody, bez ograniczenia, z zastrzeżeniem co do misji publicznej (...). Tak więc chodzi o takie zawody, które tradycyjnie są wykonywane na własny rachunek w sensie gospodarczym (lub przynajmniej tak było w przeszłości), dzisiaj zaś ich charakter jest szczególny, przynajmniej w sferze deontologicznej. To dotyczy na przykład zawodu lekarza, który jest wykonywany w formie pracy najemnej. Korporacje zawodów zaufania publicznego ściśle współdziałają z państwem - wykonując tak lub inaczej zdefiniowaną władzę publiczną. W istocie rzeczy przecież samorząd zawodowy to zdecentralizowana forma władzy administracji publicznej. Gdy nie ma misji publicznej, nie ma też powodu i podstawy do ustanawiania korporacji prawa publicznego[2].

W praktyce jednak, w polskich ustawach powołujących szesnaście, jak na razie, samorządów zawodowych, trudno dopatrzyć się jasnych sformułowań dotyczących zakresu powierzonej im władzy publicznej, a tylko w jednym przypadku w ogóle w ustawie użyto pojęcia "zawód zaufania publicznego" (wobec rzeczników patentowych) [3]. Przyczyny, dla których powołano niektóre samorządy zawodowe, wydają się dalece wątpliwe, a następnych kilkadziesiąt projektów ustaw leży podobno w Sejmie. W uzasadnieniach można znaleźć argumenty takie, jak: bezpieczeństwo obywateli, powierzanie siebie i swojego majątku osobom wykonującym różne zawody itp.
Jeśli odejdziemy od podstaw, o których była mowa wyżej, a dla których uzasadnione jest powołanie samorządu zawodowego - to wkraczamy na grząski grunt i praktycznie każdy zawód można uznać wtedy za szczególny (np. zawód tramwajarza, ponieważ wsiadając do tramwaju, powierzamy swoje życie jego kierowcy, albo dozorcy, ponieważ jeśli nie odśnieży drogi, to możemy złamać nogę!). Jeśli brak jest jasnego kryterium, dla którego powołuje się korporacje zawodowe, trudno odróżnić samorząd zawodowy od np. stowarzyszenia, które z pozoru ma bardzo podobną strukturę. Pozostają wówczas partykularne interesy poszczególnych grup zawodowych, czego chyba nie trzeba bliżej objaśniać.

Tak się też stało w Polsce. Powołanych szesnaście samorządów zawodowych ciągle jest przedmiotem różnych utarczek między ich zarządami a członkami domagającymi się uzasadnienia dla przymusowej do nich przynależności i opłacania wysokich składek, a także między izbami a obywatelami, wobec których izby stosują różne praktyki monopolistyczne, ograniczające dostęp do zawodu i świadczonych przez ich członków usług.

Konstytucja, o której mowa, w jasny sposób wymienia ponadto podmioty życia publicznego: należą do nich partie polityczne, związki zawodowe, organizacje społeczno-zawodowe rolników, stowarzyszenia, ruchy obywatelskie, inne dobrowolne zrzeszenia oraz fundacje (art. 11.12). Nie ulega wątpliwości, że stowarzyszenia nie należą do systemu władzy - wprost przeciwnie - podobnie jak fundacje, zaliczają się do tzw. organizacji pozarządowych, do których przynależność jest dobrowolna. Nota bene polska ustawa o stowarzyszeniach[4] dopuszcza jedynie stowarzyszenia osób fizycznych.

Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich jest podmiotem życia publicznego o charakterze stowarzyszenia, działającym zgodnie z polską ustawą o stowarzyszeniach. Ustawa ta uszczegóławia zasady działania tego rodzaju organizacji w Polsce: jest to stowarzyszenie osób fizycznych zrzeszonych na zasadach dobrowolności - nie jest zatem samorządem zawodowym, który, jak powiedziano wyżej, jest powoływany ustawowo oraz ma inne cele i zadania[5].

Stowarzyszenia wyznaczają sobie cele, działania sformułowane najczęściej w statucie i mobilizują swoich członków do ich realizacji. Choć w nazwach wielu stowarzyszeń pojawiają się nazwy różnych zawodów, jak np. Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich, to nie są one prawnie powołane do sprawowania pieczy nad prawidłowym wykonywaniem zawodu, a przynależność do nich nie ma charakteru obowiązkowego. Innymi słowy - czynności wykonywane przez bibliotekarzy i pracowników informacji w pracy nie podlegają prawnej kontroli stowarzyszenia, podczas gdy w wypadku samorządu zawodowego właśnie ta kontrola jest rzeczą najważniejszą. Co więcej, członkami stowarzyszenia mogą być również osoby wykonujące inne zawody, co nie jest możliwe w przypadku samorządu zawodowego.

Członkami Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich są osoby wykonujące różne zawody. Stowarzyszenie nie należy do systemu władzy w Polsce ani też nie podlega nadzorowi żadnego ministerstwa. Jego pozarządowy charakter umożliwia mu wyrażanie niezależnych od władzy sądów i opinii, jak również realizację suwerennie przyjętych celów statutowych. Kandydat wstępujący do stowarzyszenia generalnie zobowiązuje się do przestrzegania jego statutu i do realizacji celów statutowych stowarzyszenia. Sądy koleżeńskie natomiast rozstrzygają o zgodności działań członka ze statutem stowarzyszenia. Karą za niesubordynację, w najgorszym razie może być usunięcie danej osoby z listy członków stowarzyszenia. Nie może być nią natomiast pozbawienie kogokolwiek prawa do wykonywania zawodu.

Biorąc pod uwagę powyższe, można sobie już na tym etapie zadać pytanie, jakiemu celowi ma służyć przygotowany przez grupę inicjatywną Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich, pod kierunkiem prof. dr hab. Barbary Sosińskiej-Kalaty, kodeks etyki zawodowej bibliotekarzy i pracowników informacji? [6] Jeśli miałby on mieć zastosowanie do społeczności wykonującej faktycznie jeden z tych zawodów - to stowarzyszenie nie ma uprawnień do jego egzekwowania - nie ma bowiem prawa przymusowego zrzeszania tych ludzi w swojej organizacji w celu sprawowania władzy nad jego należytym wykonywaniem. Zawody bibliotekarza i pracownika informacji nie są też zawodami, w ramach których osoby wykonują samodzielnie jakieś czynności władcze, co powoduje, że nie ma podstaw, by powołać samorząd zawodowy. Ponadto, zawody bibliotekarza i pracownika informacji, wykonywane są najczęściej w różnych instytucjach, co powoduje, że osoby te podlegają bardzo różnym przepisom i pragmatykom służbowym, nie dającym się sprowadzić do wspólnego mianownika. W wypadku samorządów zawodowych kodeksom etyki zawodowej podlegają identyczne czynności wykonywane przez wszystkich członków samorządu, jak również ocena dokonywana jest przez osoby czynnie wykonujące ten zawód. Ocena tych czynności, jak już powiedziano, może skutkować pozbawieniem kogoś praw do wykonywania zawodu.

Jeśliby natomiast przyjąć, że opracowany kodeks mógłby być raczej kodeksem członka SBP - to, po pierwsze, odnosić się on będzie tylko do niektórych z członków stowarzyszenia, ponieważ SBP zrzesza osoby nie tylko czynnie wykonujące zawody bibliotekarza i pracownika informacji, lecz również osoby wykonujące inne zawody. Dla przykładu, sama przewodnicząca grupy, prof. dr hab. Barbara Sosińska-Kalata, która opracowała omawiany kodeks, o ile byłaby członkiem SBP, nie podlegałaby temu kodeksowi, ponieważ wykonuje inny zawód, tj. zawód pracownika naukowego. Stowarzyszenie w ogóle z samej swojej istoty nie może nad niczym sprawować władzy, ponieważ jest elementem sektora pozarządowego. Może coś popularyzować, może uprawiać lobbing, może wyróżniać i nagradzać wybitne jednostki, może prowadzić działalność charytatywną lub promocyjną itp., lecz nie może wykonywać żadnej władzy nad osobami wykonującymi ten czy inny zawód.

Art. 17 Konstytucji ust. 2 dopuszcza jednak także inną możliwość: W drodze ustawy można tworzyć również inne rodzaje samorządu. Samorządy te nie mogą naruszać wolności wykonywania zawodu ani ograniczać wolności podejmowania działalności gospodarczej.

Jak wynika z art. 17 ust. 2 Konstytucji w Polsce dopuszczono możliwość powoływania drogą ustawową również samorządów zawodów, w ramach których nie wykonuje się czynności władczych. Przyczyny, dla których może zaistnieć konieczność powołania takiego samorządu, to np. groźba przenikania niepowołanych osób do danego zawodu: domorosłych psychoanalityków do zawodu psychologa, handlarzy narkotyków do zawodu aptekarza itp. Niestety, w polskim prawodawstwie kryteria, według których można powoływać takie samorządy, nie zostały jasno zdefiniowane, co otwiera drogę do nadinterpretacji. Do głosu dochodzą partykularne interesy poszczególnych grup zawodowych, a organizacje tego typu postrzegane są jako paramafijne.

Jeśliby zatem zaistniała konieczność stworzenia tego rodzaju samorządu zawodowego bibliotekarzy i pracowników informacji (choć trudno sobie wyobrazić taką potrzebę, no, może hipotetycznie, z wyjątkiem tzw. brokerów informacji(?)) - co uzasadniałoby potrzebę tworzenia kodeksu etyki zawodowej - to należeć do niego mogłyby jedynie tylko te osoby, które faktycznie wykonywałyby przedmiotowy zawód. Byłaby to zatem inna społeczność niż ta zrzeszona w SBP, a więc jego kodeks etyki zawodowej byłby opracowany nie przez grupę inicjatywną SBP pod kierunkiem prof. dr hab. B. Sosińskiej-Kalaty, ale przez członków samorządu zawodowego, prawdopodobnie pod nadzorem właściwego ministra i brzmiałby zapewne zgoła inaczej niż ten, który został przygotowany. Co więcej, sama Autorka kodeksu nie mogłaby należeć do tego samorządu, ponieważ, jak już powiedziano, wykonuje inny zawód, nie kwalifikujący ją do przynależności do takiej izby. Zresztą, broń nas Panie Boże od takiego samorządu, zwanego czasem zawodem "skoszarowanym", bo w tej właśnie sytuacji w miejsce "ważnych zadań publicznych" pojawia się groźba dominacji partykularnych interesów grup zawodowych. Konstytucja w zasadzie nie powinna dopuszczać takiej możliwości, a jeśli to czyni - to kryteria powinny być jasno określone.

Trzeba być również niesłychanie ostrożnym w dokonywaniu porównań międzynarodowych. To, w jaki sposób następuje kształtowanie się systemu władzy w poszczególnych państwach, w tym jej podział między "centralę" i samorządy - należy do fundamentów suwerenności każdego państwa i występują tu bardzo zróżnicowane rozwiązania. Spotykamy państwa o tendencjach centralistycznych i decentralistycznych. Prawie w każdym państwie rozwiązania te kształtują się inaczej. To, iż w jakimś państwie istnieje ten czy inny samorząd zawodowy nie oznacza, że również w innym państwie go znajdziemy. Nawet Unia Europejska nie narzuca żadnych wspólnych rozwiązań w tym zakresie, poza ogólnym wymaganiem, iż jej członkami muszą być państwa o systemie demokratycznym, ponieważ o podziale władzy i jej rozkładzie poszczególne państwa decydują suwerennie. Również stowarzyszenia w świetle prawodawstw różnych państw mają bardzo różny charakter. Na przykład mogą to być stowarzyszenia wyłącznie osób fizycznych, tak jak to jest w Polsce, albo też w jakimś państwie mogą być dopuszczone stowarzyszenia osób fizycznych i osób prawnych, albo tylko osób prawnych itp. Zatem obszar działania i kompetencji stowarzyszeń w poszczególnych państwach kształtują obowiązujące tam prawodawstwa. Dlatego, aby dokonywać jakichkolwiek porównań, trzeba być znawcą różnorodnych systemów demokratycznych.

O tym, jak dalece jeszcze w Polsce sprawa decentralizacji władzy wymaga dopracowania, może świadczyć przykład jednej z nowo powołanych izb zawodowych (korporacji zawodowych), która z jednej strony upiera się, że posiada delegację władzy i jej istnienie jest w pełni uzasadnione, z drugiej zaś czyni usilne starania w celu uznania jej za organizację pożytku publicznego! To istna kwadratura koła: jeśli jakaś organizacja jest elementem władzy publicznej, to jak równocześnie może być organizacją pozarządową? Organizacje pożytku publicznego bowiem są pewną specjalną odmianą organizacji pozarządowych. Zapewne chodzi o 1% podatku, który od obywateli izba taka mogłaby zdobyć!

Innym zjawiskiem jest dublowanie się władzy. Jeśli bowiem drogą ustawową następuje delegacja władzy z "centrali" do samorządu zawodowego, to powinna ona faktycznie zostać wyprowadzona z "centrali", aby nie było jej dublowania. Można jednak obserwować, iż z jednej strony powołuje się izbę (korporację zawodową), a tak naprawdę władza zostaje w "centrali". Cierpi na tym obywatel, bowiem pomijając fakt, że jest on obciążony podwójnymi kosztami (podatek na urząd i składki na izbę), to tak naprawdę nie wiadomo, kto sprawuje władzę. Innym niepożądanym zjawiskiem jest uprawianie różnego typu praktyk monopolistycznych przez korporacje zawodowe. Ponadto, niestety, jak można zaobserwować, za organizację korporacji zawodowych wzięły się często środowiska, które swego czasu doprowadziły do zniszczenia samorządów w Polsce (podobnie jak w przypadku prywatyzacji). Trudno więc oczekiwać, że odrodzą się one w idealnej postaci.

Wracając do kodeksu etyki zawodowej bibliotekarzy i pracowników informacji - z punktu widzenia prawa - byłoby poprawniej, gdyby grupa inicjatywna dokonała "lustracji" statutu SBP pod kątem wyznaczonych celów, jako organizacji pozarządowej wobec wyzwań nowego czasu i aby sąd koleżeński, wobec członków, egzekwował jego realizację. Przyniosłoby to wymierne korzyści środowisku. Jest bowiem obecnie wiele obszarów, w których organizacje sektora pozarządowego mają pole do popisu (wyrażanie niezależnych opinii, wpływ na kształtowanie prawa, udział w procesie tworzenia programów nauczania, współpraca międzynarodowa itp.) i nikt ich w tym nie zastąpi. Przykładem może być konieczność przeprowadzenia skutecznego lobbingu w celu takiego ukształtowania polskiego prawa, aby kierownicze stanowiska w instytucjach, które są w zasięgu zainteresowań Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich, zostały odpolitycznione i aby o szansach ich objęcia decydowały kwalifikacje merytoryczne, a nie klucz polityczny. Innym przykładem może być czynne włączenie się do badań porównawczych nad jakością kształcenia w dziedzinach będących w kręgu zainteresowań stowarzyszenia (na arenie polskiej i międzynarodowej) oraz wypracowanie wskazówek w tym zakresie. Jeszcze innym jest dokonanie i utrzymywanie na bieżąco na stronach internetowych stowarzyszenia zestawu aktów prawnych, odnoszących się do obszaru działań stowarzyszenia i jego członków.

Jeśli uwzględnić fakt, że nie mamy, jak dotąd, korporacji bibliotekarzy i pracowników informacji w Polsce i jeśli zważyć, że większość rekomendacji zawartych w zaproponowanym dokumencie jest i tak obowiązującym prawem w Polsce - to pozostałe elementy dokumentu opracowanego przez zespół pod kierunkiem prof. dr hab. Barbary Sosińskiej-Kalaty da się sprowadzić do rekomendacji SBP dla bibliotekarzy i pracowników informacji (a dla innych członków nie), aby byli grzeczni, uprzejmi i uczciwi, co można sobie przeczytać w podręczniku savoir-vivre. Niewątpliwie wszyscy odczuwamy brak uprzejmości, kultury i zwykłej uczciwości w pracy. Ale jest to materia, którą zdobywa się w długim procesie wychowania. Temu celowi nie służy kodeks etyki zawodowej, szczególnie, jeśli nie ma także instrumentów do jego egzekwowania. Może należałoby pomyśleć o tzw. kodeksie dobrych praktyk, który w swej istocie sprowadza się do deklaracji jednej strony i uzupełnia prawo (a nie dubluje je). Trzeba by jednak zadać sobie pytanie, dla jakich sytuacji SBP miałby taki kodeks opracować i czy w zasięgu działania SBP i jego członków istnieją sytuacje wymagające takiego kodeksu?

Natomiast rola SBP jako organizacji pozarządowej w procesie eliminowania patologii w zakresie pola jej zainteresowań nie polega na formułowaniu kodeksu etyki zawodowej lecz na skutecznym lobowaniu na rzecz kształtowania takiego prawa w Polsce, aby te patologiczne sytuacje wyeliminować.

Warszawa, 23 września 2004 r.

Przypisy

[1] Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej [on-line]. [dostęp 11 października 2004]. Dostępny w World Wide Web: http://www.sejm.gov.pl/prawo/konst/konst.htm.

[2] Zawody zaufania publicznego a interes publiczny - korporacyjna reglamentacja versus wolność wykonywania zawodu. Materiały z konferencji zorganizowanej przez Komisję Polityki Społecznej i Zdrowia Senatu RP przy współudziale Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej pod patronatem Marszałka Senatu RP Longina Pastusiaka 8 kwietnia 2002 r. Warszawa, 2002 r. Kancelaria Sejmu. Dział Wydawniczy [maszyn. powiel.], s. 109.

[3] ROMANOWSKA, M. Biuletyn Informacji Publicznej ogólnopolskich samorządów zawodowych (izb zawodowych). Warszawa, 2004 211 s. [praca mgr wykonana pod kier. Prof. M. Grabowskiej, IINiSB UW).

[4] Ustawa z dnia 7 kwietnia 1989. Prawo o stowarzyszeniach. Dz. U. 1989 Nr 20, poz. 104 [z późniejszymi zmianami].

[5] Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich - Serwis Informacyjny. Statut Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich [dostęp 11 października 2004]. Dostępny w World Wide Web: http://ebib.oss.wroc.pl/sbp/statut.htm.

[6] Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich - Serwis Informacyjny. Kodeks etyki bibliotekarza i pracownika informacji [dostęp 11 października 2004]. Dostępny w World Wide Web: http://ebib.oss.wroc.pl/sbp/kodeks_etyki.html.

 Początek strony



Dla kogo kodeks etyki zawodowej? / Marta Grabowska// W: Biuletyn EBIB [Dokument elektroniczny] / red. naczelny Bożena Bednarek-Michalska. - Nr 8/2004 (59) październik. - Czasopismo elektroniczne. - [Warszawa] : Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich KWE, 2004. - Tryb dostępu: http://www.ebib.pl/2004/59/grabowska.php. - Tyt. z pierwszego ekranu. - ISSN 1507-7187