![]() | Nr 7/2005 (68), Dwa kroki do przodu. Artykuł | ![]() ![]() |
![]() | ![]() | ![]() | ![]() |
Jadwiga Wielgut-Walczak
| |||
![]() | ![]() |
![]() | Poniższy referat został wygłoszony na konferencji zatytułowanej Biblioteki naukowe w kulturze i cywilizacji: działania i codzienność - Poznań, 15-17 czerwca 2005 r. Dwa nurty w historii zbiorów AkademiiBiblioteka Główna Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki znajduje się w budynku dawnego Muzeum Techniczno-Przemysłowego przy ul. Smoleńsk w Krakowie. Zarówno lokal, jak i zbiory stały się własnością Akademii po likwidacji Muzeum w 1950 r. Do tego czasu zbiory Akademii gromadziła biblioteka mieszcząca się w głównym gmachu przy pl. Matejki. Dzisiaj pełni ona funkcję Biblioteki Wydziałowej Malarstwa i Rzeźby, podległej Bibliotece Głównej. Początki obecnej Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki datuje się na 1818 r., kiedy to w ramach Oddziału Literatury na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego rozpoczęła działalność istniejąca już wcześniej w Krakowie Szkoła Rysunku i Malarstwa. W strukturze Uniwersytetu pozostała do 1833 r. W ramach represji po powstaniu listopadowym, jakie dotknęły szkolnictwo wyższe Krakowa, szkołę przyłączono do Instytutu Technicznego. Samodzielność i nazwę Szkoły Sztuk Pięknych uzyskała w 1873 r., wtedy też funkcję dyrektora otrzymał Jan Matejko. Jego usilne starania doprowadziły w 1879 r. do wybudowania dla Szkoły pierwszego odrębnego gmachu będącego do dzisiaj głównym budynkiem Akademii. W nowym lokalu Szkoły Sztuk Pięknych Bibliotekę umieszczono w przestronnej, dużej sali na pierwszym piętrze, tuż obok gabinetu dyrektora. Gromadziła ona, oprócz książek i czasopism, także zbiory graficzne (ryciny, sztychy, fotografie, reprodukcje), traktowane na równi z modelami, odlewami, obrazami etc. jako niezbędne pomoce w edukacji artystycznej. Wiadomo, iż wcześniej, w okresie funkcjonowania Szkoły Rysunku i Malarstwa w ramach Instytutu Technicznego (1833-1873) istniał zbiór książek gromadzonych w ramach biblioteki Instytutu dla potrzeb uczniów Szkoły, nie był natomiast wyodrębniony w postaci oddzielnego inwentarza, nie miał osobnego pomieszczenia - stąd też początki istnienia Biblioteki Akademii, pojmowanej jako odrębny uporządkowany zbiór książek, datujemy na rok przeniesienia się do nowego gmachu. Niemal równocześnie, bo w 1868 r., rozpoczyna się historia zbiorów, które stały się własnością Akademii osiemdziesiąt kilka lat później, w połowie XX w., by od tego momentu całkowicie zdominować jej pierwotny księgozbiór. Jest to historia zbiorów Miejskiego Muzeum Techniczno-Przemysłowego, założonego w roku 1868 przez dr. Adriana Baranieckiego, lekarza i społecznika, pioniera przeniesienia na polski grunt zachodnioeuropejskich idei muzealnictwa przemysłowo-technicznego, realizowanych poprzez świadome wspieranie rękodzieła artystycznego oraz integrację sztuki i przemysłu. Wpływ pierwszej w Polsce (i jednej z pierwszych w Europie) placówki tego typu na bujny rozkwit sztuki stosowanej do dzisiaj jest przedmiotem studiów i badań. Muzeum, zlokalizowane początkowo w wynajętych pomieszczeniach klasztoru Franciszkanów, dopiero na przełomie lat 1913-1914 doczekało się przeprowadzki do nowego, starannie zaplanowanego gmachu przy ulicy Smoleńsk. Adrian Baraniecki przeznaczył własną kilkutysięczną kolekcję książek dla potrzeb fundowanej przez siebie instytucji, tworząc w ten sposób podwaliny przyszłych zbiorów. Gromadził wydawnictwa dotyczące historii sztuki i kultury oraz rzemiosła artystycznego, przemysłu i techniki. Biblioteka, założona i funkcjonująca od samego początku istnienia Muzeum, zajmowała w jego strukturze pozycję bardzo ważną. Muzeum, finansowane ze środków gminy miasta Krakowa, nawiązujące, w myśl założeń Baranieckiego, do bogactwa tradycji Muzeum Aleksandryjskiego, dzisiaj określilibyśmy zapewne mianem dobrze zorganizowanego instytutu sztuki, kultury i nauki. Oprócz gromadzenia eksponatów prowadziło bardzo ożywioną i różnorodną działalność edukacyjną, w postaci bezpłatnych kursów, wykładów, wystaw, a także tworzenia pracowni doświadczalnych w formie warsztatów wzorcowych, powierzając ich prowadzenie wybitnym fachowcom w swojej dziedzinie. Dla przykładu: pierwszym takim warsztatem uruchomionym przy Muzeum Przemysłowym był warsztat introligatorski poprowadzony przez Bonawenturę Lenarta. Muzeum było wyposażone w drukarnię wykorzystywaną zarówno dla licznych wydawnictw własnych, jak i zlecanych z zewnątrz. Dla potrzeb kształcenia w zakresie sztuk plastycznych, architektury, rzemiosł i przemysłu rozwijano Bibliotekę. Pierwotny księgozbiór rósł szybko dzięki kolejnym darom i zakupom. Budżet, zwłaszcza w porównaniu z sytuacją obecną, przedstawiał się wprost imponująco. Biblioteka była dostępna bezpłatnie, godziny otwarcia planowano tak, by dostęp do zbiorów uczynić możliwym przede wszystkim dla osób pracujących, a więc otwierano ją rano i wieczorem, a także w niedziele. Nowy budynek przy ul. Smoleńsk pozwalał na swobodny rozwój księgozbioru niemającego poprzednio dobrych warunków w klasztornych ciasnych zabudowaniach. Jasna, duża czytelnia na piętrze, umeblowana funkcjonalnymi wygodnymi stołami i krzesłami, mająca w bezpośredniej bliskości duży magazyn z książkami i czasopismami oraz zgromadzone w odrębnym Gabinecie Rycin zbiory grafiki, fotografii, druków bibliofilskich i okładek książkowych, szybko stała się miejscem znanym i lubianym w Krakowie, cenionym z powodu dobrych warunków do pracy z książką oraz zasobności zbiorów. Dobre warunki dla zbiorów, a także gwarancja ich szerokiego udostępniania w odpowiedni sposób przyciągały kolejnych donatorów. Największym i najgłośniejszym darem stała się kilkunastotysięczna kolekcja książek i grafik ofiarowanych przez znaną lwowską kolekcjonerkę Helenę Dąbczańską. Dąbczańska ofiarowała swoje zbiory (łącznie z cennymi tkaninami i porcelaną) dla miasta Krakowa w 1907 r., natomiast na początku lat 20. księgozbiór i grafikę odebrała z Wawelu z powodu przechowywania ich w złych warunkach, by umieścić zbiór właśnie w Bibliotece Muzeum Techniczno-Przemysłowego na Smoleńsk, gdzie do dzisiaj znajduje się większość kolekcji. Zasoby Biblioteki w ciągu kilkudziesięciu lat istnienia były poddawane kilkakrotnym reorganizacjom i melioracjom, zgodnie z kierunkami przeobrażeń, jakim podlegała placówka Baranieckiego. Postacią, która znacząco zaważyła na jej kształcie w okresie największej świetności, jakimi pozostały niewątpliwie lata międzywojenne, był Kazimierz Witkiewicz. Absolwent malarstwa na krakowskiej ASP, grafik książkowy, bibliofil i bibliotekarz był kustoszem zbiorów na Smoleńsk w okresie 1912-1939, dyrektorem Muzeum w latach 1945-1950, a później, po przejęciu Biblioteki przez ASP, do 1963 r. dyrektorem jej zbiorów. W latach dwudziestych i trzydziestych ogniskował i rozwijał bujny ruch bibliofilski, był animatorem i projektantem wielu inicjatyw wydawniczych stojących na najwyższym poziomie edytorskim. Te zamiłowania oraz talent organizatorski owocowały także działaniami tak oryginalnymi, jak na przykład założony przez niego w 1930 r. Rycerski Zakon Bibliofilski z Kapitułą Orderu Białego Kruka, do dzisiejszego dnia spotykający się dwa razy do roku w Gnieździe Białego Kruka, tj. służbowym mieszkaniu byłego dyrektora Muzeum na parterze budynku przy ul. Smoleńsk. Dziejowy zakrętW nowej rzeczywistości powojennej zarówno szkolnictwo w zakresie rzemiosła artystycznego, jak i działalność instytucji wspierających jego rozwój nie miały większych szans na przetrwanie. Muzeum im. A. Baranieckiego zlikwidowano w 1950 r. Spadek po zasobnej placówce stał się przedmiotem starań i zabiegów z wielu stron. W rezultacie część zbiorów otrzymały muzea i inne instytucje krakowskie. Szczęśliwie dla Akademii, ale myślę, że i dla szerokiego środowiska artystycznego Krakowa, budynek przy ul. Smoleńsk oraz przeważająca część księgozbioru i zbiorów graficznych Biblioteki, przypadły w udziale najstarszej polskiej szkole artystycznej. Nie wnikając w kulisy podjęcia takiej właśnie, a nie innej decyzji, trzeba przyznać, iż otwarta formuła państwowej szkoły wyższej dawała większe możliwości zarówno dla powiększania, jak i udostępniania zbiorów niż mogło to zapewnić jakiekolwiek muzeum (wiadomo było o usilnych zabiegach Muzeum Narodowego w kierunku przejęcia budynku). Doprawdy, niewiele decyzji z trudnego okresu powojennej transformacji ustrojowej w Polsce określić można mianem trafnych, a nawet szczęśliwych. Z pewnością zaliczyć do nich możemy przekazanie budynku dawnego Muzeum Techniczno-Przemysłowego i zbiorów jego Biblioteki krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jaka inna instytucja mogła lepiej zagwarantować kontynuację oświatowych działań Muzeum Przemysłowego pełniącego przecież w istocie rzeczy przez wiele lat rolę szkoły przemysłu artystycznego i zatrudniającego w szeregach swojej kadry naukowej nazwiska tej miary, co Matejko i Łuszczkiewicz? Muzeum, będącego inicjatorem pierwszych w Polsce kursów naukowych dla kobiet, pielęgnującego w działaniach wydawniczych i bibliofilskich zagadnienia pięknej książki, bliskie także Akademii? Muzeum, którego Biblioteka była długi czas największą miejską biblioteką publiczną Krakowa? Dziedzictwo tradycji krzewienia rzemiosła artystycznego i związanej z nią działalności stowarzyszeń twórczych, takich jak Polska Sztuka Stosowana czy Warsztaty Krakowskie czyniącej z Muzeum A. Baranieckiego prawdziwie kulturotwórczy ośrodek, promieniujący nie tylko na Kraków, ale i dalej - szczęśliwym zrządzeniem losu dziedzictwo to powierzono Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, której historia wielokrotnie wcześniej splatała się z historią Muzeum Przemysłowego, głównie dzięki pracy twórczej i działalności krakowskich artystów oraz ludzi związanych ze sztuką. Począwszy od początku lat 50. okoliczności dziejowe połączyły w jedną całość także księgozbiory oraz zbiory graficzne obydwu instytucji. Pół wieku na SmoleńskOd decyzji o likwidacji Muzeum w styczniu 1950 r. do rzeczywistego przejęcia przez Akademię budynku i większej części zbiorów w lutym 1952 r. minęły dwa lata. Istnieją pewne świadectwa, a reszty możemy się domyślać, iż przez te dwa lata mogło nie być pełnej kontroli nad zbiorami. Jednak te, które zostały, przedstawiały się imponująco:
W sytuacji, gdy zbiory na placu Matejki, choć także cenne, były kilkakrotnie mniejsze i nie tak różnorodne, decyzja władz Akademii z 1954 r. o ustanowieniu przejętej Biblioteki swoją Biblioteką Główną wydaje się oczywista. Począwszy od tej chwili zasadniczy wysiłek uczelni w kierunku pomnażania zbiorów skierowany był na reprezentacyjną Bibliotekę przy ul. Smoleńsk. Naturalnie, ta zmiana nie mogła nie mieć wpływu na sytuację Biblioteki z pl. Matejki, której rolą pozostało teraz pełnienie funkcji biblioteki wydziałowej dla kierunku malarstwa i rzeźby. W oczach czytelników przychodzących poprzednio na ul. Smoleńsk na pierwszy rzut oka chyba niewiele się zmieniło. Zbiory pozostały te same; słoneczna, pełna zieleni czytelnia także; całością kierował po dawnemu Kazimierz Witkiewicz, personel biblioteki pozostał zatrudniony na tych samych etatach. Status biblioteki wyższej uczelni dawał wolny dostęp do zbiorów dla wszystkich. W budynku wkrótce rozpoczęły działalność dwa nowe wydziały Akademii do dzisiaj wspólnie z Biblioteką użytkujące pomieszczenia przy ulicy Smoleńsk: Wydział Form Przemysłowych i Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki. Zarówno Kazimierz Witkiewicz, jak i jego następczynie na stanowisku dyrektora dokładali wszelkich starań, by utrzymać poziom gromadzenia zbiorów tej jedynej w swoim rodzaju specjalistycznej, zawodowej biblioteki artystycznej - na dotychczasowym poziomie. Wkrótce, na pewno już od początku lat 70., największym problemem stało się przepełnienie magazynów. Ciasnota i brak miejsca na nowe zbiory odcisnęły swoje piętno na funkcjonowaniu Biblioteki. Konsekwencje takiej sytuacji są nam dobrze znane: niemożność efektywnego rozmieszczenia zbiorów, kłopoty z opracowaniem i udostępnianiem, niebezpieczne warunki pracy dla ludzi, degradacja księgozbioru. Kłopoty lokalowe doskwierały w tamtym okresie przede wszystkim bibliotekarzom i zbiorom, a mniej czytelnikom mającym po dawnemu do dyspozycji przestronną czytelnię zyskującą w miarę upływu lat na swoim zabytkowym charakterze jako niezmiernie rzadki przykład zachowanego niemal w całości wystroju modernistycznego wnętrza z okresu działalności Warsztatów Krakowskich. Czytelnia na Smoleńsk pękała w szwach w okresach sesji egzaminacyjnych, miała także swoich wiernych bywalców przez cały rok: malarzy i rzeźbiarzy, historyków sztuki, architektów, konserwatorów, projektantów, znajdujących tu zawsze poszukiwane materiały do pracy, a także szczególną atmosferę wynikającą zapewne z urody wnętrza, ale może jeszcze z jakiegoś innego powodu... Prawdziwe kłopoty, już nie tylko lokalowe, zaczęły się pod koniec lat 90. wraz z załamaniem się budżetów polskich szkół wyższych. Pomiędzy zagrożeniami a nadziejąJak wygląda teraźniejszość największej i najstarszej spośród bibliotek polskich szkół artystycznych? Największe zagrożenia - największe nadzieje.. Największe zagrożenia? - W wyniku załamania budżetu zachwianie dotychczasowego poziomu gromadzenia zbiorów. Przy kilkuletnich zaległościach maleją szanse na uzupełnienie braków. Próby ratowania sytuacji poprzez intensyfikację systemu wymiany i pozyskiwania darów dają tylko częściowy efekt. Największe nadzieje? - W ciągu kilku najbliższych lat powinna zdecydowanie poprawić się sytuacja lokalowa: Biblioteka otrzyma dodatkową znaczącą powierzchnię w bezpośredniej bliskości dotychczasowych pomieszczeń. To nadzieja na normalną egzystencję i na upragniony rozwój. Tę decyzję władz uczelni lokujemy wręcz w kategorii sukcesu - jako przejaw właściwego usytuowania spraw biblioteki w hierarchii spraw akademii związanych z procesem dydaktycznym. Płaszczyzna codzienności,rozciągająca się pomiędzy zagrożeniami a nadzieją. Zależna od nich, od groźnych ograniczeń - ale także od celów, jakie sobie stawiamy. W przypadku Biblioteki Głównej ASP w Krakowie planowanie zadań teraźniejszych i przyszłych nie może się obejść bez dobrej znajomości jej historii. Wszystkie pytania, jakie sobie stawiamy, muszą do tej historii nawiązywać, muszą się na niej opierać. Biblioteka Akademii im. Jana Matejki jest przede wszystkim biblioteką państwowej wyższej szkoły artystycznej. Stanowi jej majątek, jest utrzymywana z jej budżetu przyznawanego przez ministerstwo kultury. Posiadając cenne zbiory graficzne, wyodrębnione w Gabinecie Plakatów i Gabinecie Rycin, oraz inne zbiory specjalne w postaci kolekcji starych druków czy rzadkich wydań bibliofilskich z XIX i XX wieku, musi pełnić z konieczności funkcje biblioteki muzealnej, naturalnie w stosunku do wydzielonych partii zbiorów. Kontynuując tradycje jedynej w swoim rodzaju specjalistycznej biblioteki zawodowej, jaką była Biblioteka Muzeum Techniczno-Przemysłowego, użytkując jej dawny zabytkowy lokal, dysponując bogatymi zbiorami, powinna i ma takie ambicje, aby pozostać biblioteką otwartą dla szerokiego środowiska artystycznego - przede wszystkim Krakowa, ale i całej Polski. Przy łączeniu wielu funkcji należy postawić sobie pytanie przede wszystkim o równowagę sił, o właściwe rozłożenie akcentów - mam na myśli zachowanie równowagi pomiędzy funkcją biblioteki akademickiej a muzealnej. Gwoli wyjaśnienia od razu dodam, że nie chodzi tu bynajmniej o rozdział środków finansowych na gromadzenie zbiorów. Mniej niż skromne środki budżetowe od wielu lat przeznacza się wyłącznie na zakupy nowych książek i czasopism, natomiast zbiory plakatów, grafik, fotografii etc. powiększa się wyłącznie przez pozyskiwanie darów od samych artystów, a także z galerii i innych instytucji kultury. Zachowanie równowagi dotyczy jednak zagadnień tak ważnych, jak przydział czynności bibliotekarzy (pozyskiwanie, opracowanie, zabezpieczenie i udostępnianie) oraz odpowiednie miejsce przechowania. Przypominając istotne pytanie Artura Jazdona, odnoszące się do zbiorów specjalnych gromadzonych przez biblioteki akademickie, zawarte w tytule wystąpienia Zbiory specjalne - luksus czy narodowy obowiązek?- po zastanowieniu odpowiadamy na nie: obowiązek. Może nie aż narodowy, może tylko krakowski, ale z pewnością obowiązek. Wysiłek utrzymania i rozwijania działów zbiorów graficznych podejmujemy powodowani nie tylko poczuciem odpowiedzialności za powierzone nam dziedzictwo, ale przede wszystkim głęboko przekonani o korzyściach takiego rozwiązania dla wsparcia edukacji artystycznej studentów. Widząc na przykład wyraźne zainteresowanie zbiorem plakatów, a pokazała to najlepiej ubiegłoroczna duża wystawa jubileuszowa ze zbiorów Biblioteki Głównej w Muzeum Narodowym w Krakowie, nie sposób było nie zastanowić się nad sposobem bezpiecznego ich udostępniania. Powstał pomysł stworzenia bazy, dostępnej z każdego komputera włączonego w sieć wewnętrzną budynku przy ul. Smoleńsk, a więc mogącej służyć od razu studentom wydziału projektowego i konserwacji, natomiast po pewnych modyfikacjach "sieciowo-sprzętowych" także studentom grafiki i malarstwa, mającym zajęcia w innych budynkach. Realizację rozpoczynamy w roku bieżącym od digitalizowania plakatów oraz przenoszenia danych bibliograficznych z katalogu kartkowego do komputera. W tym roku rozpoczynają się także prace przy tworzeniu podobnej bazy dla dużo większej niż plakaty, ponad dwudziestotysięcznej kolekcji Gabinetu Rycin, w skład której wchodzi grafika europejska z daru Heleny Dąbczańskiej, grafika XX-wieczna polska, zbiór fotografii I. Kriegera, rzadki zbiór okładek książkowych etc. Dobrym sposobem na zwrócenie uwagi zarówno wewnątrz uczelni, jak i środowiska poza nią jest przygotowanie interesującej wystawy ze zbiorów własnych. Wysiłek włożony w zdobywanie środków finansowych i sponsorów dla wystawy stokrotnie się opłaca, umożliwia bowiem zaistnienie zbiorów w świadomości osób nimi zainteresowanych. Wszyscy wiemy, jak wiele znaczy zainteresowanie tym, co robimy, efektami naszej pracy. Aprobata i współdziałanie mogą skutkować naszą mobilizacją i kolejną inicjatywą. W ubiegłym roku, nieoczekiwanie nawet dla nas samych, rozwinęła się interesująca i owocna w skutkach współpraca z Wydziałem Malarstwa naszej Akademii, dzięki której zamierająca (przypuszczaliśmy, iż z powodu braku nowych książek) Biblioteka Wydziałowa na pl. Matejki ożywiła się, wręcz ożyła - za sprawą uruchomionej tam mediateki. Sto kilkadziesiąt płyt i kaset wideo z filmami o sztuce i artystach wyświetlanych na trzech stanowiskach ze słuchawkami zaczęło przyciągać coraz więcej młodych ludzi, do tej pory raczej omijających bibliotekę. Wydział zaangażował się w zdobycie materiałów filmowych i komputerów, my w ich opracowanie - i w rezultacie jest o czym myśleć na przyszłość. Takich przykładów jest więcej; warto je wymienić chociażby dla uruchomienia naszej wyobraźni. Spójrzmy na nowy, drewniany regał na bieżące czasopisma w czytelni. W zabytkowym pomieszczeniu, umeblowanym stołami i krzesłami projektu Karola Homolacsa, nie można dostawić byle jakiego mebla. Ten, który od kilku miesięcy już wykorzystujemy, powstał jako praca seminaryjna studentki z Wydziału Architektury Wnętrz pod czujnym okiem jej profesora. Drugi przykład: płyta CD o Bibliotece. Wspólne dzieło bibliotekarzy, przygotowujących teksty oraz fotografów i studenta z Katedry Komunikacji Wizualnej Wydziału Form Przemysłowych, autora projektu graficznego, pod opieką jednego z profesorów Wydziału. Mamy piękny materiał promocyjny, a student (III rok) dzięki tej pracy zapoznał się z Biblioteką. No i znowu jest o czym myśleć na przyszłość. W jaki sposób przypomnieć młodym artystom o książce? Może na początek przez katalogi z wystaw? Nie prowadziliśmy dokładnych badań, ale możemy z pewnością poszczycić się jednym z większych w Polsce zbiorem takich katalogów. To bardzo interesujące dokumenty działalności twórczej. Na koniec, co z podstawowym księgozbiorem Biblioteki? Ponad 70 tysięcy woluminów książek i czasopism z historii sztuki i kultury, sztuk plastycznych, konserwacji, kostiumologii i nauk pomocniczych - dostępnych jest przy pomocy katalogu kartkowego, zastępowanego od pewnego czasu elektronicznym w systemie VTLS/Virtua. Koszty utrzymania systemu, jakie ponosi niewielka uczelnia, są wysokie, ciągle jeszcze niewspółmierne w stosunku do korzyści, jakie może w zamian czerpać, w internetowym katalogu bowiem jest dopiero kilka tysięcy tytułów. Po zamknięciu katalogów kartkowych w 2004 r. pojawiły się naturalnie plany retrokonwersji. Ale skoro mowa o korzyściach płynących z uczestnictwa w bibliotecznym systemie zintegrowanym, z pewnością oprócz katalogu dostępnego w Internecie trzeba wspomnieć także i o innych, bo to ważna strefa naszej codzienności. Myślę w tym wypadku o różnych formach wzajemnej współpracy bibliotek podejmowanej przy okazji wdrażania systemu i przy codziennej dalszej pracy w obrębie miasta, regionu czy całego kraju - dającej nam wszystkim świadomość wspólnoty, oparcie zmuszające do szerszego spojrzenia na wiele spraw. Krakowski Zespół Biblioteczny z pewnością może służyć dobrym przykładem. Płaszczyzna naszej codziennej pracy, rozciągająca się pomiędzy zagrożeniami a nadzieją, zależna jest także od nas. Do którego z tych obszarów przypiszemy siebie, bibliotekarzy? Jesteśmy zagrożeniem czy nadzieją dla naszych bibliotek? Chcemy być nadzieją. ![]() | ![]() |
![]() | ![]() | ![]() | ![]() |
| |||
![]() | ![]() |