![]() |
Nr 8/2001 (26). Wiosna bibliotek publicznych czy stracone złudzenia? Artykuł |
![]() ![]() |
![]() |
Andrzej Dróżdż
|
![]() |
PreludiumDzieła literackie współczesne i dawne, w tym przypadku - powieści utopijne - są cennym materiałem źródłowym do badania problemów książki i bibliotek w ich wyobrażeniach realnych i fantastycznych. Dzięki takiemu założeniu wzbogacone zostaje pole bibliologiczne o kolejny obszar tematyczny, a techniki badawcze - o wypracowane przez znawców literatury bogate metody interpretacyjne. Dawni pisarze utopijni, budujący w marzeniach raje na ziemi, często zapowiadali, że w społeczeństwie ładu człowiek stanie się wynalazcą niezwykłych urządzeń, które pozwolą mu zapanować nad naturą. Lucien Febvre nazwał drukowaną książkę "fermentem" w dziejach ludzkości1. Także utopie społeczne bywają nazywane kulturowym "fermentem" w dziejach ludzkości. Drukarstwo stało się więc dla ludzkości spełnioną utopią, w której człowiek początkowo tworzył książkę, a następnie b y ł i j e s t tworzony p r z e z n i ą, w rezultacie antropologicznych faktów kulturowych, wynikających z procesu czytelnictwa. Nadzieje i rozczarowania pisarzy utopijnych są częścią dzisiejszej kultury - potęgują naszą odwagę przekształcania rzeczywistości, ale również pogłębiają naszą nieufność w odniesieniu do błędnych projektów i fałszywych obietnic bez pokrycia. Świat utopii jest wypełniony sprzecznościami. Pewna część utopijnych projektów doczekała się realizacji i przybrała formę racjonalną i intelektualną, ale jednocześnie wszystkie utopijne projekty, w chwili ich prezentacji, mają charakter antyintelektualny; utopie wyrastają z mitów, uruchamiane są przez potężne, pierwotne siły zamknięte w podświadomości zbiorowej. Z tej racji przeważnie osłabiają w człowieku wolę brania odpowiedzialności za własne czyny i zachęcają go do przyjmowania irracjonalnych założeń. W każdej antynomii istnieje - paradoksalnie - jakiś moment zetknięcia się przeciwstawnych biegunów. Utopiści są przeważnie ludźmi z wielką wyobraźnią kreacyjną (niemalże poetycką), a zarazem ludźmi pozbawionymi wyobraźni praktycznej. Robert Rorty widzi w poetyckiej metaforze skondensowanie się idei, które zostają potem rozwijane przez filozofów, uczonych i wynalazców2. Podobnie jest z utopiami, których niedojrzałe idee społeczne stają się - niekiedy - zaczynem naukowych refleksji. Stosunek człowieka do utopii jest ambiwalentny: przyciągają go do siebie i odpychają; nie można jednak wyobrazić sobie życia bez utopii, gdyż zawarta jest w nich - ze szczególną siłą - dialektyka natury i kultury. W tej dialektyce o wiele łatwiej zrozumieć antropologiczny sens książki i biblioteki, czego dopominał się Karol Głombiowski, twierdzący, że nauka o książce jest nauką o człowieku. Odsłona I (koniec XVI wieku)Agostino Ramelli i jego maszyna do czytaniaDzięki prasie Gutenberga przez półtora wieku książka drukowana uchodziła za szczytowe osiągnięcie geniusza myśli ludzkiej i żaden z pisarzy utopijnych jej nie kwestionował w imię wprowadzenia lepszych sposobów komunikacji. Prasa drukarska i technologia produkcji papieru były jedynymi wynalazkami, którymi przybysze z Europy zaimponowali mieszkańcom wyspy Utopii, opisanymi w 1516 roku przez Tomasza More'a. "Utopianie w lot to pojęli i choć przedtem pisali tylko na pergaminie, na kawałkach kory i na papirusie, zaraz rozpoczęli próby około wyrobu papieru i drukowania"3. Po jakimś czasie zdołali wydrukować w tysiącach egzemplarzy, przywiezione ze Starego Świata, dzieła Homera, Plutarcha, Arystofanesa, Homera, Herodota, Galena i wielu innych autorów antycznych. W sto lat od wydania przez Gutenberga sławnej Biblii 42-wierszowej, włoski pisarz i drukarz, Anton Francesco Doni (1513-1574), pod którego redakcją ukazał się w Wenecji w 1548 roku włoski przekład Utopii Tomasza More'a, spoglądał na wynalazek sztuki drukarskiej z większym krytycyzmem, a nawet z irytacją. W dialogu Doniego, pt. Ragionamento della stampa (1553) messer Coccio, jeden z uczestników toczącej się rozmowy protestuje przeciwko przesadnemu wywyższaniu zasług drukarstwa, skoro już wcześniej pisano znakomite książki, a ono spowodowało tylko namnożenie się nieudolnych autorów, fałszywych uczonych i doprowadziło do upadku wielu istniejących dawniej zawodów, tak więc mówi: "nie rozumiem tego zobowiązania, jakie mamy wobec Gutenberga z Moguncji, wynalazcy druku w roku MCCCXL, ponieważ świat przez wiele wieków używał pióra dla uwieczniania imion i do zachowania na wieczność rzeczy zapisanych"4. Raz uruchomiony i uświadomiony proces możliwych zmian w wyborze medium komunikacji międzyludzkiej otwierał szeroko bramy dalszych, możliwych udoskonaleń, nic więc dziwnego, że niedługo potem pisarze utopijni poczęli wymyślać inne, lepsze, hipotetycznie możliwe kształty książki, doskonalsze materiały pisarskie, skuteczniejsze sposoby korzystania z nich w bibliotekach. We wspomnianym dialogu Antona F. Doniego, mimo jednostkowych niechęci i uprzedzeń o charakterze społecznym, wynikających z faktu, że książka drukowana stała się instrumentem demokratyzacji społeczeństwa, wszyscy uczestnicy dialogu są zgodni w ocenie, że została doprowadzona do stanu nieprzekraczalnej i absolutnej doskonałości przez sławnego drukarza, i humanisty Aldusa Manutiusa (1449-1515); nawet niechętny drukarstwu messer Coccio, wyznaje w imię prawdy: "póki będzie istniał świat, ośmielam się powiedzieć, że nie pojawi się nikt, kto mu dorówna, ani nikt, kto go pokona"5. Książki drukowane spełniały zatem w tych czasach wszystkie oczekiwania pisarzy utopijnych, można było natomiast udoskonalić sposoby korzystania z nich, zwłaszcza że niebotycznie wzrosła ich liczba. W 1580 roku, w Paryżu Agostino Ramelli (1531-1600) opublikował dzieło z zakresu mechaniki, pt. Le diverse et artificiose machine6, wypełnione setkami rysunków i prospektami maszyn, w większości wojennych, bo jego autor był zawodowym żołnierzem, służącym przez wiele lat pod rozkazami Medyceuszy, a później Henryka Walezego, także w Polsce, już jako dworzanin królewski. W tej - niemalże zapomnianej dziś - pracy włoskiego matematyka opisane zostało oryginalne urządzenie do czytania, tzw. leggio rotante, w którego idei dają się rozpoznać marzenia utopijne, wykraczające daleko poza ów kuriozalny mechanizm, złożony z kół zębatych, śrub, walców i mobilnych pulpitów. ![]() Ramelli pisał o swoim wynalazku: "Jest to maszyna piękna i pomysłowa, bardzo użyteczna i wygodna dla każdej osoby, która czerpie radość ze studiowania, a zwłaszcza dla tych, którzy nie mogą się ruszać i cierpią z powodu podagry, ponieważ dzięki tego typu maszynie, człowiek może oglądać i przewracać wielką ilość książek bez poruszania się z miejsca; poza tym posiada ona jeszcze jedną zaletę, a mianowicie zajmuje bardzo mało miejsca do ustawienia, jak każda osoba inteligentna może zauważyć na podstawie jej rysunku. Wykonana jest ta maszyna, jak widać, bardzo pomysłowo, to znaczy zbudowana jest w ten sposób, że koło raz za razem powraca książki ułożone na jej pulpitach, a wszystko kręci się, lecz książki nigdy nie pospadają, ani się nie ruszą z miejsca, gdzie zostały położone: wręcz odwrotnie, pozostaną zawsze w tym samym miejscu i pojawią się zawsze przed czytelnikiem w ten sam sposób, w jaki zostały ułożone na pulpitach, bez potrzeby wiązania ich czy przytrzymywania innymi rzeczami. Można zrobić takie koło wielkie i małe wedle woli tego, kto je każe robić, byle tylko Mistrz, który je będzie wykonywał, przestrzegał proporcji każdej z części urządzeń tego koła, co znakomicie potrafi zrobić, jeśli dobrze przemyśli w którym miejscu zostały zamontowane wszystkie części tych naszych małych kółek i inne urządzenia, które w tej maszynie się znajdują we właściwej odległości i w proporcjach"7. Leggio rotante, bo taką nosiła nazwę ta maszyna, posiadało dwanaście zainstalowanych, ruchomych pulpitów, na których ułożone książki zawsze były gotowe do czytania; obracało się jak wielkie koło młyńskie, ale nie było popędzane przepływającą wodą rzeczną, ale strumieniami wiedzy, która przelewała się przez nie i poruszała stronice ksiąg. Ramelli dostosował wymiary swojej maszyny do przeciętnych warunków lokalowych, ale utopijna wyobraźnia podpowiada, że leggio rotante mogłoby mieć równie dobrze 24 czy 48 ruchomych pulpitów, przy czym musiałyby wtedy osiągnąć olbrzymie rozmiary, wielkości dwupiętrowego domu. Leggio rotante było wielokrotnie wykonywane przez rzemieślników włoskich, francuskich, niemieckich i angielskich w XVII i w XVIII wieku; znajdowało się w bibliotece książęcej w Wolfenbütel i w Bibliotece Królewskiej w Berlinie, w bibliotekach miejskich w Amsterdamie i w Bremie, w Bibliotece Uniwersyteckiej w Getyndze i w wielu innych. Ramelliego projekt maszyny do czytania był przypominany w licznych publikacjach, co świadczy o rosnącym zainteresowaniu bibliotekarzy dla tego typu urządzenia: Grollier de Servičre umieścił jego opis w pracy, pt. Recueil d'ouvrages curieux de mathématique et de mécanique [Lyon, D. Forey, 1719]; w kilka lat później podobny opis umieścił Caspar F. Einckel w Museographia oder Anleitung zum rechten Begriff [Leipzig u. Bresslau, M. Hubert, 1727], a nawet w Chinach zainteresowano się maszyną do czytania, czego dowodzi artykuł w encyklopedii Ch'in ting ku chin t'u sghu chi ch'eng [Pekin 1726] z opisem technicznym i z wskazówkami jej zastosowania8. W kilku bibliotekach zachowało się to urządzenie, m.in. w Bibliotece Narodowej w Neapolu, jako osiemnastowieczne rękodzieło lokalnych rzemieślników wykonane na zamówienie królowej Marii Karoliny, a także w Bibliotece Arsenału w Paryżu. Agostino Ramelli zaprojektował swoją maszynę z myślą o uczonych, aby ułatwić im pracę, tj. ograniczyć przykre czynności związanych z koniecznością odchodzenia od pulpitu, konsultowania innych dzieł, przenoszenia ciężkich woluminów in foglio, powtórnego otwierania ksiąg w zaznaczonych miejscu. Jego wynalazek był swoistym znakiem czasu, gdyż dzięki maszynie Gutenberga świat został zarzucony olbrzymią ilością książek. Pomysł leggio rotante, mający początkowo służyć tylko praktycznym celom, rozpalił wyobraźnię utopijną i wprowadził "metafizyczny patos", którego uświadomienie idei nastąpiło dopiero po wielu wiekach9. Także w dialektyce myślenia ludzi korzystających z komputerowego urządzenia, pozwalającego na wykorzystywanie hipertekstu, znalazły się założenia, by osiągnąć maksymalny dostęp do maksymalnie wielkiej liczby książek bez ruszania się z miejsca; zgodnie z patetyczną ideą "wszystkiego w jednym"; ponadto maksymalnie ograniczyć (ścieśnić i zaoszczędzić) użytkowane miejsce do pracy, nie tracić cennego czasu na poszukiwanie tekstów, osiągnąć maksymalną mobilność w zdobywaniu potrzebnych informacji oraz łatwość w ich przetwarzaniu. Ramelli nie kwestionował wartości książki drukowanej, chciał usprawnić jedynie jej użytkowanie w imię praktycznych celów. Nie można stwierdzić, że jego wynalazek uruchomił lawinę nowych pomysłów i projektów, które na początku XVII wieku naniosły na książkę zaspy irracjonalnych, kabalistycznych i metafizycznych wyobrażeń, gdyż książka zawsze zawierała w sobie ich pierwiastki; byłoby to naiwne. Niewątpliwa jest jednak zbieżność w czasie wielu synonimicznych idei oraz faktów kulturowych, które najbardziej plastycznie wyobraziła metafora Liber Mundi10. Skromne leggio rotante włoskiego matematyka było początkiem poszukiwań Księgi Ksiąg, zawierającej "wszystkie w jednej". W dzisiejszych czasach do ideału Liber Mundi, mógłby się zbliżyć Internetem, w którego sieci krążą teksty setek tysięcy książek i miliony artykułów prasowych w gigantycznych bibliotekach on-line, jak ich pomysły i zapowiedzi, rodzące się z godziny na godzinę w raportach i w serwisach kolejnych "newsami", spływających ze wszystkich kontynentów; Internet m ó g ł b y się zbliżyć do ideału Liber Mundi, ale póki wypełnia go chaotyczna masa przypadkowych informacji, daleko mu będzie do utopijnej doskonałości...11 Odsłona II (pocz. XVII wiek)Bilboardy (?) zamiast książek w Mieście Słońca Tomasza CampanelliDopiero w sto pięćdziesiąt lat od wynalazku prasy Gutenberga pojawiła się myśl, że książka mogłaby wyglądać inaczej niż wydrukowany kodeks papierowy. W 1602 roku Tommaso Campanella (1568-1639) napisał po włosku Miasto Słońca, choć dopiero pełna autoryzowana wersja tego dzieła ukazała się w Paryżu, w 1637 roku. Utwór ma budowę dialogu, toczącego się między żeglarzem, Genueńczykiem, opowiadającym o swoim pobycie wśród mieszkańców wyspy Taprobany - leżącej w pobliżu Utopii Tomasza More'a, i jego rozmówcą, Hospitariuszem, spragnionym wieści ze świata. Z wypowiedzi Genueńczyka można by wnosić, że skoro wychwala on druk, jako jeden z najważniejszych wynalazków w dziejach ludzkości obok magnesu i prochu, a także skoro mówi, że w minionym XVI stuleciu "wydano więcej ksiąg niż w ciągu pięciu tysięcy lat ubiegłych"12, to w utopijnym świecie Solarianów będzie dominować właśnie ta metoda przekazu. Campanella uznał jednak, że książka drukowana nie mieści się w jego wizji doskonałego państwa i społeczeństwa. Rzecz w tym, że książkę można czytać byle jak, bez kontroli, można jej nie zrozumieć lub źle zrozumieć. Campanella dostrzegał te zagrożenia ze strony książki, toteż jego Solarianie posiadają monstrualnych rozmiarów księgę wizualną, umieszczoną na murach miasta, opasującą cylindrycznie i zawierającą wszystkie nauki świata i całą dostępną wiedzę. Patrząc na dzisiejsze parkany i ściany domów pokryte olbrzymimi Europlakatami, bilboardami, olbrzymimi reklamami na całą elewację wielkich kamienic, można odnieść wrażenie, że żyjemy w utopii Tomasza Campanelli, choć nauki, zawarte w tej formie, nie mają nic wspólnego z ideałami tego pisarza. W Mieście Słońca przechowywana jest w sanktuarium tajemnicza "Jedyna ich księga, zwana Mądrość, zawiera niezwykle przystępny i treściwy wykład wszystkich nauk", ale nie mają do niej dostępu przeciętni ludzie, a jedynie wybrani uczeni, którzy: "Czytają ją ludowi według zwyczaju pitagorejczyków"13. Nie wiemy nic o dopisywaniu do niej rozdziałów, przez co jej treść okrywa mroczna i patetyczna tajemnica "wszystkiego w jednym". Campanella wprowadził do swego utworu motywy kabalistyczne, wzorując na się "Torze żywej", gdyż Księga Mądrość, trzymana pod kopułą świątyni, zawiera potężną wiedzę. Dzisiaj można by ewentualnie rozpoznać taką uniwersalną Księgę w postaci multimedialnej encyklopedii, nigdy jednak elektroniczna księga nie będzie otoczona nimbem mistycznej tajemnicy, jak ta o której pisał Campanella. Idea niezwykłej Księgi w ciągu zaledwie kilku lat przewędrowała z dzieła Campanelli, za pośrednictwem manifestów różokrzyżowców, do utopii Francisa Bacona, pt. Nowa Atlantyda14. Uniwersalna księga napisana językiem zrozumiałym dla różnych narodów nie była zwykłym kodeksem; jej moc wzbudzała respekt i szacunek. Z tak rozumianego i zbudowanego modelu Księgi korzystali pisarze utopijni w ciągu następnych stuleci, także i w Polsce. W utopii Campanellii otwarta księga murów miejskich, podobnie jak drukowane kodeksy, odczytywana była wrażeniami wzrokowymi. W pół wieku później pojawiła się koncepcja przywrócenia naczelnego miejsca wrażeniom oralnym, którymi wypełniony był świat człowieka zanim "przemówiło" pismo. Odsłona III (poł. XVII wieku)Cyrano de Bergerac i jego "książki-zegarki"W XVII wieku uformował się mechanistyczny obraz świata - wielkiego zegara. Ulegając duchowi i wyobrażeniom swej epoki Cyrano de Bergerac stworzył utopijną koncepcję książek-mechanizmów, które nazywał ".książkami mówiącymi" albo "książkami-zegarkami". Autor Tamtego świata próbował - w sferze fantazji - przełamać rutynę sposobów poznawania świata i podważyć uznawany wówczas prymat piśmienności nad oralnością. Opis dwóch "książek mówiących", które dobry Demon przywiózł ze Słońca i przekazał mieszkańcowi Ziemi w prezencie, należy do najpiękniejszych zabytków literatury utopijnej. Cenne jest zwłaszcza uchwycenie ciekawości, z jaką wykształcony Europejczyk, a jednak barbarzyńca, oglądał owe urządzenia, nie znajdując dla nich jeszcze właściwej nazwy.
"Ledwiem pozostał sam, jąłem uważnie przyglądać się tym książkom; puzderka, to znaczy okładki, zachwyciły mnie swoim bogactwem; pierwsze wykonane z litego diamentu skrzącego się ogniem bez porównania mocniejszym niźli blask diamentów naszych; drugie przypominało olbrzymią przepołowioną perłę. Mój Demon przetłumaczył był obie księgi na język tego świata, ale żem nic nie wspomniał o tutejszej Sztuce Drukarskiej, wyjaśnię, czym były owe dwa tomy.
Motywy książki audialnej pojawiały się wiele razy w literaturze XIX i XX wieku. Do literatury polskiej wprowadził ich motyw Teodor Tripplin w opowiadaniu fantastycznym, pt. Podróż po księżycu odbytej przez Stefana Bolińskiego (1858). Mówiąca książka de Bergeraca - bez kart i bez druku, osadzona w diamencie, kojarzona dzisiaj z technikami laserowego zapisu, przez ponad dwieście lat była utopijnym wyzwaniem dla wynalazców; wyrażała ideę, którą urzeczywistniły dopiero w końcu XIX wieku urządzenia fonograficzne, a następnie magnetofon i kolejne wynalazki technologii cyfrowej. Niezwykle zaskakujące jest jednak źródło pomysłu "gadających książek", świadczące o wykorzystaniu przez de Bergeraca naiwnych opowieści, być może pochodzenia ludowego16. Wszystko co wielkie, jest wielkie również prostotą swej idei. Odsłona IV (XVIII wiek)Rojenia uczonych z Balnibarbi o maszynie, która sama pisze książkiUtopiści, wrogowie indywidualizmu, pragnący zminimalizować proces twórczy i podporządkować go cenzurze i procedurom biurokratycznym, gotowi byliby wymyślić urządzenia zastępujące pracę pisarzy. Dostrzegali tę ich gotowość pisarze o usposobieniu satyrycznym, jak Jonathan Swift (1667-1745), szydzący z głupoty akademików balnibardzkich, sparodiowanych na braci z Domu Salomona. O ile jednak w Nowej Atlantydzie kapłani - wynalazcy zapewnili ludności wyspy bezpieczeństwo i dostatek, to akademicy z Balnibarbi doprowadzili miasta i wsie do upadku, zniszczyli rolnictwo i handel, ustanowili dyktaturę głupoty, chociaż - jak wszyscy utopiści - również i oni kierowali się szlachetnymi zamiarami. Jonathan Swift ośmieszył mechanistyczne uproszczenia i naiwne nadzieje związane z wynalazkami techniki, zwłaszcza, że pomysł, jakoby ktoś mógł skonstruować maszynę, która samoistnie będzie pisać "książki filozoficzne, poetyczne, rozprawy o polityce, teologii i matematyce bez najmniejszej pomocy naturalnych zdolności lub nauk", był absurdalny, niedorzeczny i bezczelny w stosunku do zasłużonych przedstawicieli Republiki Uczonych: "Była to wielka rama , mająca dwadzieścia stóp kwadratowych; powierzchnia jej składała się z małych kawałków drzewa wielkości kostki, niektóre jednak z nich były większe od drugich, a wszystkie połączone ze sobą przez cienkie druty. Na powierzchni sześcianków przylepione były kawałki papieru, na których napisano wszystkie wyrazy języka krajowego w różnych odmianach, koniugacjach, deklinacjach, ale bez żadnego porządku. Profesor poprosił mnie, ażebym uważał, bo chce machinę poruszyć. Na jego rozkaz uczeń ujął jedną z czterdziestu antab w ramie będących i obróciwszy je odmienił rozkład wyrazów. Rozkazał potem trzydziestu sześciu chłopcom , ażeby wiersze powoli czytali. Kiedy znajdowali ciąg kilku wyrazów mogących stanowić część zdania, dyktowali je czterem innym chłopcom, którzy to pisali. Ta operacja została powtórzona kilka razy, za każdym obróceniem sześcianki naokoło się obracały i wyrazy coraz inne zajmowały miejsca. Sześć godzin dziennie pracowali uczniowie przy tej sztuce; profesor pokazał mi wiele foliałów powstałych z ułamków zdań, obejmujących, jak zapewniał, skarb wszystkich kunsztów i umiejętności, które ułożyć i wydać zamyślał"17. Maszyna do pisania książek opisana przez Swifta w Podróżach Guliwera (1727) jest urządzeniem fantastycznym, niemożliwym, budowanym przez dziwaka, którego utopijna idea nigdy nie mogła być zrealizowana, co w końcu zaświadczył także jej autor. Ze względu na abstrakcyjność myślenia utwór Swifta jest charakterystyczny dla utopii osiemnastowiecznych, których twórcy pozostawiali swoje projekty na papierze, nie przejmując się zbytnio ich realizacją. XIX wiek przyniósł zmiany w tej dziedzinie. W miejsce wyśnionych państw Thomasa More'a czy Ignacego Krasickiego z ich fikcyjnymi mieszkańcami, już w I połowie stulecia pojawiły się utopijne falanstery w Europie i w Ameryce z najprawdziwszymi ludźmi, a pod koniec wieku "pary i elektryczności" świat zadziwiły niezwykłe wynalazki, o których do tej pory pisali jedynie tacy autorzy jak Cyrano de Bergerac czy Tomasz Campanella. Odsłona V (XIX wiek)Książka w świecie utopii technologicznych Souvestre'a, Odojewskiego, Bułharyna i innych pisarzyAntyutopia Le monde tel qu'il sera (18451846) Emila Souvestre'a (1806 - 1854), zapowiadająca "świat, który nadejdzie" w roku 3000, wywołuje podobne odczucia, co głośna powieść Jonathana Swifta, ale niepokój z powodu nadchodzącej ery mechanizacji jest w niej wyrażony o wiele bardziej dramatycznie. Souvestre demaskuje fałszywych proroków raju na ziemi i bezlitośnie znęca się nad naiwnymi, którzy ulegają oszustom, jest to więc powieść satyryczna i prześmiewcza, choć i napisana w zgodzie z założeniami gatunku. Bohaterami utworu są Maurycy i Maria, przebudzeni po tysiącu lat z długiego snu kataleptycznego w "nowoczesnym świecie pary i elektryczności", sztucznego żywienia niezwykłymi pigułkami życia, skomplikowanych maszyn, wyręczających człowieka w ciężkiej pracy, samochodów, samolotów - wszystkie na parę - i innych wynalazków. W świecie Souvestre'a wstępu do biblioteki publicznej, zawierającej dzieła z dawnych epok - pisane przez ludzi - pilnuje srogi żandarm, ale za to bez przeszkód można przeczytać książki i gazety pisane samoczynnie przez maszyny, zaprojektowane przez Cesarego Robinet'a, genialnego konstruktora i wydawcę. W rozmowie z przybyszami z przeszłości Robinet stwierdza jednak, że nigdy nie czyta produkowanych przez siebie książek. Marta i Maurycy, zwiedzający jego fabrykę, znaleźli się w długiej hali, w której "liczne maszyny skonstruowane według jego inwencji składały w rytmie 100 linijek na godzinę różnego rodzaju felietony. Była tam maszyna produkująca powieści historyczne, do której wrzucało się kroniki, biografie, pamiętniki, a wychodziły z niej powieści w stylu Waltera Scotta"; maszyna rozmaitości, w którą wrzucano legendy i almanachy z ciekawostkami, a uzyskiwano powieści podróżnicze na wzór Sterna; maszyna do produkcji opowieści fantastycznych, w którą wrzucano książki dawnych poetów, stare powieści, zapomniane dramaty, a wybierano nowele w rodzaju tych Bernardina de Saint'Pierre i księdza Prévosta"18. Do ostatniej z maszyn Robineta robotnice wrzucały "pełnymi garściami makulaturę i śmieci", a wyciągały "do wyboru" najnędzniejszej treści jarmarczne broszury wydane podle i warte parę groszy. Sześćdziesiąt pracownic obsługiwało te maszyny i segregowało wyprodukowane powieści. Inne zajęte były odnawianiem starych książek, gdyż w epoce przemysłowej "republikę pisarzy opanowało uduchowione szalbierstwo" - zniszczone księgi były klejone i malowane, po czym sprzedawano je pod nazwiskiem Cezarego Robineta jako atrakcyjne nowości. Oryginalnym pomysłem w powieści Emila Souvestre'a jest "journal perpetuel" GRAND PAN wydawany w zamkniętym obiegu 24 godziny na dobę taśmociągiem liczącym 30 km ruchomych podajników, łączących redakcję dziennika w centrum Paryża z licznymi czytelniami rozmieszczonymi wzdłuż ulic, w parkach, w kawiarniach i w innych punktach na przedmieściach. Utopijne pomysły Souvestre'a, aby maszyną zastąpić pracę pisarza, wyrastały być może z krytycyzmu wobec ówczesnej marnej produkcji literackiej, nie przystającej do wrażliwszych gustów czytelniczych, być może także z ironicznego dystansu wobec fascynacji nowoczesnością i przemysłem, czemu hołdowali uczniowie hr. Saint'Simona, agresywności wydawców, nie przebierających w środkach, byle tylko zdobyć czytelnika, ale - niezależnie od przyjętego sposobu interpretacji historycznej - pozostaną na zawsze pewnym potencjałem możliwości, do których odwoływać się będziemy prawdopodobnie coraz częściej, w miarę zbliżania się do punktu zerowego nowej epoki: zbudowania przez człowieka sztucznej inteligencji. XIX wiek zaowocował licznymi dziełami rosyjskich pisarzy utopijnych, z których najbardziej są znani Fiodor Dostojewski i Nikołaj Czernyszewski. W twórczości Władimira Odojewskiego i Jana Bułharyna pojawiły się wszystkie elementy utopii wyrosłej na założeniach utylitaryzmu. Interesujące są w nich, w sposób szczególny, wzmianki na temat nowych sposobów produkcji książek i materiału, z którego w przyszłości będą wykonywane. W 1840 roku Władimir F. Odojewski (1803-1869) wydrukował w almanachu "Utriennaja zarja" powieść utopijną, pt. 4338, której bohater, wprowadzony metodą mesmeryzmu w stan hipnotyczny, odbył podróż w czasie i w przestrzeni, eksterioryzując swoją świadomość w chińskiego turystę, który jako jego medium, odbył w 4338 roku podróż po Europie i opisał ją w listach do swego przyjaciela. Bohater Odojewskiego, znający dobrze historię, stwierdza m. in., że wiedza o dawnych cywilizacjach uzależniona jest od materiałów, na których zostały zapisane. Wynika z tych rozważań, że przyszłe pokolenia więcej będą wiedzieć o czasach panowania faraona Nechona II (609-595 p.n.e) czy Dariusza (521-486 p.n.e.), gdy inskrypcje czyniono w kamieniu, niż o osiągnięciach cywilizacji w XIX wieku, gdy wykorzystywano do tego kruchy papier wyrabiany ze szmat19. Narrator powieści Odojewskiego informuje nas, że ok. 1900 roku wszystkie książki, albo zostały zjedzone przez owady, albo zniszczył je chlor, używany w tym czasie do wybielania papieru; jedynie w surowym klimacie północnej Rosji uratowała się pewna ilość książek, ale nie można ich zrozumieć z powodu archaicznego słownictwa i pisowni. Najbogatszym państwem na świecie jest Rosja. Jej mieszkańcy, opływający w dostatek korzystają z wodolotów i aerostatów (samolotów), telefonów i kina. Odojewski zapowiedział również wynalazek maszyny, przypominającej z wyglądu telegraf, która będzie produkować książki, niczym depesze na paskach "szklanego papirusu". Pisze o nich, że "od tysiąca lat pisane na szklanym papirusie", mimo upływu czasu "wyglądają tak, jakby napisano je wczoraj"20. W tradycyjnych drukarniach wydawane będą jedynie gazety i bilety wizytowe. Do sprawnego czytania służą im specjalne aparaty, umożliwiające szybkie znajdowanie w tekście potrzebnych informacji, szczególnie cenione przez uczonych, studiujących niekiedy kilka tekstów w tym samym czasie. W dwa lata po publikacji utopii Odojewskiego odezwał się Faddiej Bułharyn, Polak z pochodzenia, utopijną humoreską pod dwuznacznym tytułem Prawdopodobne bajdyniebajki (Prawdopodobnyje niebylicy), w której ukazał Rosję z roku 2824. W pośmiertnie wydanej pracy rusycysty Witolda Parniewskiego, znajdujemy jej streszczenie w paru linijkach: "Mamy tu samobieżne pojazdy z silnikiem, sterowce, łodzie podwodne, telefon, telewizor, wykrywacz kłamstw. Jednym z ostatnich wielkich odkryć, dokonanym przez uczonego Samojeda (Nieńca) Szamuromaja jest odkrycie produkcji z powietrza 'światłorodnego' i dającego ciepło 'gazu' oraz niezwykłej maszyny do 'robienia wierszy i prozy'. Dodać należy, iż językiem, w którym tworzy się w tym przyszłym świecie poezję, jest język rosyjski"21. W drugiej połowie XIX wieku ewolucja wyobrażeń na temat książki znalazła się pod wpływem dodatkowych inspiracji ze strony wynalazców, którzy poczęli udowadniać, że nauka wcale nie ustępuje utopii. Tak więc pragnienie pogodzenia piśmienności z oralnością, uświadomione w utopijnej wyobraźni Cyrana de Bergeraca, doprowadziło Tomasza Edisona do opatentowania w 1877 roku wynalazku fonografu a Poulsena, do skonstruowania w 1899 roku prototypu magnetofonu. Koncepcję "mówiących książek" spełniał również w 1897 roku aparat radiowy Wilhelma Marconiego. W dwadzieścia lat po jego wynalazku świat przemówił setkami stacji radiowych, które oprócz muzyki i komunikatów, poczęły nadawać również słuchowiska i recytacje utworów literackich. W utopii Edwarda Littona Bulwera, pt. The Coming Race (1871), ludzie zamieszkujący świat podziemny posługują się blaszanymi książkami, których "metalowe kartki" pokryte są ruchomym i wielojęzycznym pismem, natychmiast tłumaczonym na język angielski, co czynią ze względu na przybysza z powierzchni ziemi, głównego bohatera powieści, młodego amerykańskiego geologa22. Wydawać by się mogło, że Bulwer zapoznał się z zasadą działania skanera służącego do tłumaczenia tekstów, zwanego potocznie quictionnery. W opisach przyszłej cywilizacji osadzonych przez Edwarda Bellamy w utopii, pt. Equality (1897), rozpoznajemy urządzenia służące do teletransportacji, których ideę wykorzystali potem twórcy filmu "Star Trek". Dzięki temu urządzeniu w utopii Bellamy'ego studenci mogą dyskutować bezpośrednio z wybranymi profesorami, przebywającymi bardzo daleko, albo wykorzystywać ich "zapisy" z pamięci holograficznej; w tak skonstruowanym świecie techniki książka w postaci papierowego wydruku staje się przeżytkiem. Herbert Wells w When the Sleeper wakes (1899) opisał telewizory, emitujące ekranizacje znanych powieści oraz urządzenia komputerowe, pozwalające na telekonferencje. Paolo Mantegazza w L'Anno 300 mila (1897) i Anatol France w Sur la pierre blanche (1903) wyposażyli swoich bohaterów w telefony bezprzewodowe. Od wynalezienia telegrafu kolejne wynalazki medialne coraz bardziej zawężały terytorium książki drukowanej. Wynalazek kina, a po nim telewizji otworzył przed człowiekiem perspektywę nowych doświadczeń umysłowych i emocjonalnych, i wpłynął decydująco na nowy sposób organizowania sobie przez człowieka wolnego czasu. Odbiorniki radiowe i telewizyjne, chociaż są mediami informacji, to mimo licznych zalet nie są jednak "mówiącymi książkami". Odsłona VI (XX wiek)Antyutopia, czyli zapowiedź końca książki drukowanejNie chodzi w tym miejscu o wyjaśnienie przyczyn występujących w antyutopiach Zamiatina, Huxley'a, Orwella czy Bradbury'ego motywu walki z książką, co już zostało zrobione23, ale o zilustrowanie zapowiedzi wymienienia papierowej książki na inny materiał, lepiej służący komunikacji międzyludzkiej. Z przeprowadzonej wcześniej analizy wynika bezspornie, że w literaturze utopijnej wzrasta przeczucie pojawienia się, w bliżej nie znanej przyszłości, mediów alternatywnych do książki, skuteczniejszych w przekazywaniu informacji, wytrzymalszych na oddziaływanie natury, łatwiejszych w użytkowaniu, a nawet - co jest koszmarne samo w sobie - pojawienia się sztucznej inteligencji zdolnej zastąpić i przejąć psychiczne funkcje człowieka. Nie dostrzega się natomiast skutków psychicznych i socjologicznych zmian, jakie spowoduje wymiana paradygmatu kulturowego książki drukowanej na elektroniczną, co można by również sprowadzić do idei wymiany stosunkowo prostego narzędzia, gwarantującego człowiekowi zachowanie jego autonomii i tożsamości, na skomplikowaną maszynę, która pogłębi alienację człowieka i może zamazać jego dystynktywne cechy kulturowe. Intuicja pisarzy podpowiada, że skutki takich zmian nie będą korzystne dla człowieka, ale niekorzystne byłoby także zahamowanie tempa wzrostu gospodarczego, rozwoju nauki oraz przemian technologicznych. Ucieczka z jednej utopii (technologicznej) może nas zaprowadzić do innej utopii (ekologicznej), być może znacznie gorszej w konsekwencjach. Tego typu dylematy kulturowe ilustruje antyutopia, pt. Erewhon, or Over the Range (1872), której autor, Samuel Butler (1835-1902), nie tyle przestrzegał przed nadejściem ery maszyn, co ujawniał siłę uprzedzeń oraz - wydawać by się mogło - irracjonalnych i atawistycznych reakcji, ujawniających się w sytuacji, gdy alienacja kulturowa człowieka staje się nie do zniesienia. Pytania postawione przez Butlera o miejsce maszyny w świecie stworzonym przez człowieka mają w dzisiejszych czasach szczególnie dramatyczną wymowę, gdyż coraz bardziej uzależnieni jesteśmy od świata maszyn. Dzięki nim człowieka można złożyć i rozłożyć na części, sklonować, zmienić jego kod genetyczny i przeprogramować, właśnie jak maszynę. Coraz częściej rozważane są także plany utworzenia sztucznej inteligencji, uważa się bowiem, że sieci neutronowe w ludzkim mózgu stanowią model uniwersalny dla pojawienia się świadomości i inteligencji. "Większość uczonych zajmujących się sieciami neuronowymi sądzi, że świadomość jest zjawiskiem, które wyłania się samoistnie, tzn. pojawia się w sposób naturalny, jeśli tylko układ jest wystarczająco złożony"24. Michio Kaku uważa, że teoria "wyłaniania się" świadomości bardziej przypomina akt wiary niż strategię naukową, ale nie zmienia to postaci rzeczy; rozważania na temat sztucznej świadomości i sztucznej inteligencji wywołują niepokój moralny i poczucie zagrożenia ludzkiej tożsamości. Na pierwszy rzut oka w świecie opisanym przez Butlera wszystko jest na opak i na przekór rozsądkowi, w czym mieszkańcy Erevhonu przypominają uczonych akademików ze Swiftowskiego ciemnogrodu - wyspy Balnibarbi. Wywołuje to ciągłe irytacje głównego bohatera, zabłąkanego podróżnika reprezentującego wartości typowe dla kultury wiktoriańskiej. Butler wyjaśnia czytelnikowi założenie konstrukcyjne swojej powieści, gdy jej bohater wywołuje skandal, pokazując autochtonom piękny zegarek kopertowy. Okazało się bowiem, że w Erewhonie posługiwanie się maszynami jest zakazane. Dowiadujemy się więc, że przed 150 laty doszło do podziału społeczeństwa na dwie partie, tj. zwolenników postępu, nazywających się "maszynistami" oraz "antymaszynistów", pragnących zatrzymać rozwój techniki. W końcu doszło do wybuchu rewolucji wywołanej przez antymaszynistów po lekturze Księgi o maszynach, w której anonimowy autor przeanalizował ewolucję świata i doszedł do wniosku, że świadomość pojawia się stopniowo, w miarę doskonalenia się gatunków. Zauważył ponadto liczne podobieństwa między człowiekiem i maszyną, o ile jednak człowiek, jako "maszyna ssąca", zatrzymał się już w rozwoju, tak aktualnie budowane przez niego maszyny stają się coraz bardziej doskonałe i samosterujące; oznacza to, że w końcu zdobędą świadomość i wówczas człowiek będzie im służyć, jak dzisiaj służą mu zwierzęta domowe. Wnioski nasuwały się same: "Czyż nie powinniśmy więc - pisał autor manifestu - popatrzeć z zazdrością na ich rozwój, i zatrzymać go, póki jest jeszcze na to czas? Ażeby to uczynić, czyż nie jest konieczne zniszczyć maszyny zbyt zaawansowane technicznie, nawet jeśli się założy, że same w sobie nie stwarzają żadnego niebezpieczeństwa?"25 Krwawa rewolucja, zakończyła się pogromem zwolenników postępu technicznego. "W czasie rewolucji, zwycięzcy zniszczyli wszystkie maszyny bardziej skomplikowane, spalili wszystkie podręczniki z zakresu mechaniki i wszystkie warsztaty"26. Erewhon cofnął się w rozwoju cywilizacyjnym o wiele stuleci, ale jego mieszkańcom przestał zagrażać koszmar zbuntowanych maszyn. Ekstremalne i heroiczne decyzje, stylistyka przypowieści, niemożność znalezienia wyboru w sytuacjach ograniczonych z jednej strony personifikacją świata, z drugiej reifikacją człowieka, pojawiły się po latach również w dramacie Karla Čapka, pt R.U.R. (1921), którego wymowa - tym razem katastroficzna dla człowieka, otworzyła w literaturze XX wieku nieprzerwanie toczącą się od tamtej chwili dyskusję na temat zysków i strat ponoszonych przez człowieka w następstwie postępu technicznego. Utwory Butlera i Čapka są przypowieściami o człowieku wyalienowanym, i wszystko wskazuje na to, że poszukując własnej tożsamości będziemy ustawicznie wracać do poruszanej w nich problematyki. Nie jest ważne, czy w przyszłości pojawią się książki pisane przez cyborgów, ale czy dzisiaj dostatecznie rozumiemy antropologiczny sens książki i czy jesteśmy psychicznie przygotowani na mogący - wkrótce - ulec przyspieszeniu rozpoczęty już proces jej wymiany na urządzenie elektroniczne, tylko przez sentyment określane jeszcze książką? Jeżeli tak, to rzeczywistość raz jeszcze potwierdzi swe uzależnienie od utopii. Do wzmiankowanej problematyki wyalienowania człowieka z jego świata wartości nawiązywał wielokrotnie Roy Bradbury, znany głównie z powieści antyutopijnej, pt. 451° Fahrenheita, dedykowanej wyłącznie kwestii zrozumienia kulturowego sensu książki. Jest to książka kontrowersyjna, sentymentalna, w części poświęconej analizie przemian kulturowych - bałamutna, z licznymi wadami konstrukcyjnymi, ale równocześnie piękna i poetycka, przemawiająca do wyobraźni, oddziaływująca na emocje27. Również i tę książkę trzeba odczytywać jako przypowieść. Bradury opowiada prostym językiem, że nie sposób wyrzec się książki, bo oznaczałoby to dla człowieka wyrzec się swojej natury, a jednak świat wydaje się zmierzać w tym kierunku. Z wykładu kapitana Beatty, komendanta oddziału straży pożarnej, zajmującej się wyłącznie wyszukiwaniem i paleniem książek, dowiadujemy się, że przyczyną degradacji książki stał się pośpiech i nienasycenie przeciętnego człowieka, niezdolnego do chwili głębszej refleksji, lekceważącego każdą ambitniejszą lekturę. W świecie porównanym do wirującej centryfugi nie ma miejsca na książkę. Zamiast czytać oryginalne teksty, ludzie wybierali: "Streszczenia streszczeń, streszczenia streszczeń streszczeń. Polityka? Jedna szpalta, dwa zdania, tytuł! Nagle wszystko znika! [...] Czas nauki skrócono, programy zredukowano, zarzucono filozofię, historię i języki, angielski i ortografię stopniowo lekceważono coraz bardziej, aż wreszcie prawie kompletnie zignorowano. Wzrasta tempo życia, liczy się posada, po pracy rozrywka. Po co uczyć się czegokolwiek poza naciskaniem guzików, przekręcaniem kontaktów, dociskaniem śrubek i nakrętek?"28 Co pozostaje człowiekowi, żyjącemu w takim świecie? Odpowiedź - Telewizja. Jej użytkownicy, w miarę wzrastającego dobrobytu, sięgają po coraz to nowsze urządzenia, dążą do założenia sobie w domu "fonoheliochromowych ścian na obwodzie czterościennym", w których nadawane są sztuki z opuszczoną jedną rolą, zarezerwowaną dla abonentów, korzystającym z salonu telewizyjnego. Rozmowy z fikcyjną rodzinką holograficzną zastępują inne rozrywki. W pesymistycznej wizji Roya Bradbury'ego jedynie komiksy i literatura zawodowa pozostały w dawnej postaci książkowej. XX wiek bywa nazywany epoką spełnionych utopii. Jedne kraje wsławiły się w tym stuleciu szacunkiem dla książki, inne jej pogardą, cenzurowaniem, paleniem i prześladowaniami z jej powodu. Pojawiły się też możliwości komunikacji internetowej, która spowodowała wyzwolenie tekstu z materialnej formy, z gorsetu papieru, z utrudnień druku i okładki, w które była ubrana od wielu wieków. Ekscentryczne pomysły de Bergeraca, choć dwieście lat wcześniej budziły tylko wesołość lub zgorszenie, doczekały się spełnienia bądź są wciąż rozwijane przez innych pisarzy. Ta nauczka, że utopijne pomysły mogą być realizowane, powoduje, że z dużo większą ostrożnością reagujemy dzisiaj na projekty, wydawać by się mogło, absurdalne, jak choćby maszyny piszącej książki. W twórczości Bradbury'ego kwestia książki powraca również w Człowieku ilustrowanym, i w Kronikach marsjańskich. Nie są to utwory utopijne, ale znajdujemy w nich oryginalne wyobrażenia autora na temat potencjalnych możliwości zmienionej postaci książek. Istotą książki jest pismo odczytywane w porządku liniowym, ale Bradbury odwołuje się do koncepcji de Bergeraca. Bohater jego Kronik marsjańskich czyta z metalowej książki. Dla czytelnika z początku XXI wieku Stanisławowi Lemowi, autorowi bajki o maszynach króla Ganiolona, bliżej jest do Cyrana de Bergeraca niż do świata utopii zrealizowanej, która nastała z końcem XX wieku, a jednak jego wyobrażenia na temat fantastycznych maszyn, z których pierwsza opowiadała "historie zawiłe, lecz pogodne, druga chytre i dowcipne, trzecia zaś otchłanne i poruszające" wcale nie są już tak naiwne i niemożliwe do spełnienia.29 Autorzy powieści utopijnych z końca XIX wieku świętowali wynalezienie urządzeń do łatwego przechowywania i przekazywania informacji i zapowiadali, że przyszłość należeć będzie do "telekineskopu", pozwalającego człowiekowi na dowolne przenoszenie się w przestrzeni. Dzisiaj część tych zapowiedzi się sprawdziła, inne zaś niebawem się spełnią, gdyż - jak sami stwierdzają wydawcy - książki są zbyt drogie, zajmują dużo miejsca, łatwo ulegają zniszczeniu, pisane w obcych językach są niezrozumiałe dla niewykształconych czytelników. Każda z tych trudności jest wyzwaniem adaptacyjnym, które w przyszłości zostaną przez człowieka pokonane. Inni zapowiadali, że książki zostaną zastąpione przez doskonalsze urządzenia do przechowywania i przekazywania wiadomości. Ich przewidywania spełniają się dzisiaj i choć książka jest w dalszym ciągu nośnikiem komunikacji, to nie jest już jedynym ani podstawowym medium. W miarę wzrostu atrakcyjności oferty software i hardware, będzie się kurczyć rola książek wydawanych w tradycyjny sposób poprzez zadrukowanie papieru. Ze względu na koszty degradacji środowiska naturalnego, cena książek będzie wzrastać - odwrotnie proporcjonalnie do ceny przenośnych laptopów i podłączonych do Internetu telefonów komórkowych. Z tej racji wiele wskazuje na to, że książką przyszłości będzie właśnie e-book. Czytelnik wybierałby dla swojej książki rodzaj czcionki i wielkość kolumn, podczas gdy program komputerowy wypełniałby "kartki" odpowiednią treścią. Rozpowszechnienie tego typu osobistych książek wielokrotnego użytku mogłaby spowodować z biegiem czasu ograniczenie ilości bibliotek, a w dalekiej perspektywie całkowite ich wyłączenie z użytku publicznego. Jak w utopiach Edwarda Bellamy'ego czy Georgea Herberta Wellsa książki z dawnych epok trzymane byłyby tylko w muzeach. Odsłona VII (?)Niekonieczne zakończenieW epoce Richardusa de Burry'ego wrogami książek rękopiśmiennych były ignorancja i pożogi wojenne; potem, przez blisko pięćset lat, cenzura; dzisiaj natomiast, na początku XXI wieku, wrogami książek wydają się być telewizor i urządzenia komputerowe, przed którymi wczorajszy homo lector codziennie odprawia wielogodzinne modły. "Wydają się", ale nie są, gdyż dane statystyczne wskazują na niespotykany w dziejach rozkwit przemysłu wydawniczego i nic nie wskazuje, żeby utracił on swoje zyski. Wyjaśnia to zjawisko zasada wzmocnienia dawnego medium przez pojawienie się nowego - w tym przypadku komunikacji przy użyciu urządzeń elektronicznych, przekazujących informacje w zapisie cyfrowym. Paul Levinson, opisujący rewolucję medialną ostatnich lat, przyznaje uczciwie, że: "Książki były (i pod wieloma, choć nie wszystkimi, względami nadal są) idealnymi środkami pełniącymi podwójną funkcję: rozpowszechniania i magazynowania informacji"30. Dzieje się tak z wielu powodów, a między innymi dlatego, bo papier chroni przed sfałszowaniem informacji, czego nie zdołaliśmy do tej pory zapewnić książce elektronicznej i innym dokumentom tego typu. Ten sam autor podaje, że w jednym tylko roku - 1995 - Biblioteka Kongresu USA zakupiła 359 347 książek, nie licząc czasopism i broszur. Mimo tych argumentów, zgadzamy się wszyscy, że powoli odchodzi epoka, gdy pierwszą książką w rękach dziecka był elementarz. Niepewny jest los papieru, jako wyłącznego materiału książki. Banałem jest przypominać, że w tysiącach domów ulubionymi zabawami dzieci w wieku przedszkolnym są gry telewizyjne zainstalowane na CD-ROM-ach, a prezentem komunijnym, jak kiedyś rower lub zegarek, są dzisiaj komputer i atrakcyjne do niego oprzyrządowanie. Dzieci w pierwszych klasach szkoły podstawowej, choć mają kłopoty z pisownią i z czytaniem, to wiedzą już, co to takiego Internet i hipertekst. Wydaje się, że skoro kultura jest sztuczną naturą człowieka, to maszyny z każdym dniem rozrastają się w jej sztucznym ekosystemie w prawdziwą dżunglę amazońską, w której niedługo zapanuje dla człowieka wieczna noc; przez złącza kabli nie zobaczy słońca, wsłuchany w symulatory dźwięku, utraci wolę słuchania głosów innych ludzi, nie mówiąc o śpiewie ptaków... Prowadząc te pesymistyczne rozmyślania, stwierdzamy w końcu, jak bardzo uboga jest nasza wiedza antropologiczna o książce. Psychologiczne i etiologiczne skutki kulturowej konfrontacji słowa drukowanego ze słowem w postaci elektronicznego zapisu, wydają się być mało znaczące dla ogromnej większości użytkowników, a jednak w ich mentalności zachodzą głębokie zmiany z tego powodu. Książka pozostaje dla człowieka ciągle tworem tajemniczym i niedefiniowalnym. Nie staraliśmy się dotąd zrozumieć jej sensu. Opisywanie jej funkcji społecznych odwróciło uwagę badaczy od wielu zjawisk nie mniej ważnych dla jej lepszego poznania; dzisiaj za to świat krzyczy: Nie! Nie mamy już na to czasu! Wybieramy więc najprostsze teorie, ułatwiające opisywanie zjawiska, ale oddalające od nas ich zrozumienie. Książka traktowana w sposób mechanicystyczny; przypomina nieskomplikowaną maszynę, do której obsługi wystarcza się nauczyć 26 liter alfabetu, po czym w księgach magazynowych nadajemy jej odpowiedni symbol, aby można ją było rozpoznać w rzędzie podobnych urządzeń. Instrukcje do obsługi dzisiejszych urządzeń medialnych wymagają uczestniczenia w trudnych i czasochłonnych kursach, w stosunku do których wyuczenie się dwóch linijek liter jest zwykłą błahostką. Takie nastawienie psychiczne powoduje, że książka zostaje zdegradowana w proporcjach adekwatnych do zadań, jakie czekają do wykonania "prostą maszynę". Na pytanie, jaka przyszłość czeka książkę drukowaną i biblioteki, spróbował odpowiedzieć znany amerykański pisarz science-fiction Harry Harrisona, w antyutopii, pt. Robot, który chciał wiedzieć. Jej autor starał się zasugerować przed laty, że tradycyjna książka, stojąca na półce w bibliotece, będzie musiała przegrać konfrontację z urządzeniem magazynującym miliony takich książek i potrafiącym przetwarzać posiadane dane w nieskończonej ilości konfiguracji. Dzisiaj coraz wyraźniej widzimy, że w XXI wieku taki rozwój wydarzeń jest możliwy, choć nie przyniesie natychmiastowych i definitywnych rozstrzygnięć. Stanisław Lem słusznie podkreśla fakt, że "homo erectus i homo sapiens to były dwa gatunki w s p ó ł i s t n i e j ą c e w czasie" i dopiero trwająca wiele tysiącleci ewolucja zadecydowała o zwycięstwie istoty bardziej inteligentnej. Mniejsza o słabiutką, romansową fabułkę fantastycznego opowiadania Harrisona; przyjrzyjmy się opisowi biblioteki przyszłości oraz komputerom, które w niej zainstalowano:
"Roboty systemu FYLER odznaczają się wyjątkowymi walorami intelektualnymi i nie produkuje się ich zbyt wiele. Można je ujrzeć jedynie w największych bibliotekach, a i tam pracują jedynie przy największych i skomplikowanych księgozbiorach. Nie można ich nazwać po prostu bibliotekarzami - oznaczałoby to bowiem ukazanie w fałszywym świetle pracy samych bibliotekarzy, uznając ją za łatwą i prostą. Jasne jest również, że do rozmieszczania książek na półkach i stemplowania karteczek nie potrzeba wielkiego intelektu. Ale też już od dawna wszystkie te czynności wykonują najprostsze roboty, w istocie niewiele bardziej skomplikowane niż prymitywne IBM na kółkach. Wprowadzanie jednak do systemu elektronicznego pewnego zasobu ludzkiej wiedzy było zawsze rzeczą niewiarygodnie trudną. Zakres operacji wykonywanych przez zaprogramowane maszyny cyfrowe jest imponująco długi, ale czy to gra w szachy na poziomie arcymistrzowskim, czy "umiejętności" translatorskie i wykonywanie skomplikowanych ekspertyz, albo czytanie dzieciom bajek na dobranoc - po zdjęciu pokrywy komputera znajdziemy t y l k o urządzenie, w którego operacjach nie ma śladu działań świadomych sztucznej inteligencji. "Tak zatem prostej drogi od bezmyślnego automatu do myślącej świadomie maszyny nie ma. Jest jednak mnóstwo zawiłych dróg, które w przyszłości doprowadzą nas do celu, a być może ów cel przekroczą"32. Komputeryzacja bibliotek, opisana w opowiadaniu Harrisona nikogo nie dziwi w dzisiejszym świecie, chociaż przed czterdziestu laty, kiedy utwór powstał, mogła być zaledwie przejawem fantazji. Trudno jest dzisiaj zdefiniować książki wędrujące w Internecie; należałoby zacząć tę definicję od samego Internetu, co nie jest rzeczą prostą. Internet grozi "potopem informacyjnym" - stwierdza Stanisław Lem, nawiązując do znanych wypowiedzi N. Postmana33. |